Janusz Maszczyk: Wątki historii ze Starego Sielca

[Rysunek autora – lata 1909 – 1914. Widok ze Starego Sielca w kierunku obecnej ulicy Parkowej i 3 Maja. W tyle cerkiew prawosławna pw. Świętego Mikołaja Cudotwórcy.]

Pokolenie moich dziadków jak i moich rodziców, jak również moje, wprost perfekcyjnie potrafiło odróżnić na jakim terenie w Sosnowcu rozlokowany był Stary Sielec, a na jakim z kolei Nowy Sielec. Podobne rozróżnienia terytorialne są też widoczne na niektórych jeszcze starych mapach Sosnowca. Obecnie po masowych wyburzeniach i przebudowie komunikacyjnej Sosnowca istnieje już tylko dzielnica – Sielec. Na terenie Sielca przetrwało jednak jeszcze do współczesnych lat co najmniej kilka starych i zabytkowych jeszcze obiektów architektonicznych, z którymi związane są nietuzinkowe historyczne wspomnienia. Autor w tym artykule przypomni trzy takie ciekawe miejsca.

[Powyżej rysunek autora. Rok 1915. Widok na dawny Stary Sielec i Wawel. Na pierwszym planie drewniany most i rzeka Czarna Przemsza. Po lewej stronie widoczny budynek z elewacją pobielaną, stoi przy uliczce Legionów.]

Józef Piłsudski, jeden z twórców niepodległego Państwa Polskiego, bywał w Sosnowcu co najmniej kilkakrotnie i to jeszcze przed 1918 rokiem. Niestety historia nie zarejestrowała skrupulatnie nie tylko wszystkich jego dat pobytu ale i celów oraz też miejsc zakwaterowania. Również ludność tego miasta nie odnotowała tego w swych przekazach rodzinnych. Natomiast w mojej rodzinie, jeszcze w dziecięcych latach, funkcjonowała informacja o jednym takim miejscu jego pobytu na terenie Sosnowca. To miejsce było nawet wtedy niedaleko położone od naszego rodzinnego mieszkania z Placu Tadeusza Kościuszki. Gdy więc już tylko trochę podrosłem, a było to jeszcze za czasów okupacji niemieckiej, to bywałem tam z moją mamą co najmniej kilkakrotnie. Te konspiracyjne okupacyjne wizyty przed wydartą już z murów budynku tablicą pamiątkową, były wówczas swoistą matczyną lekcją polskiej historii i polskiego też patriotyzmu. Budynek ten jeszcze wtedy stał przy tej cichutkiej uliczce – w całej swej krasie – nienaruszony nawet zrębem czasu, tylko na jego jednej elewacyjnej ścianie, tej od strony ulicy Legionów widniało charakterystyczne wgłębienie. Miejsce gdzie kiedyś podobno była wmontowana tablica z pamiątkową inskrypcją. Treść tej inskrypcji, niestety ale komentowano wtedy w mojej rodzinie różnie. Jedni więc twierdzili, że ponad wszelką wątpliwość dotyczyła znamiennego dla sosnowiczan roku 1905, a inni jak to zwykle w takich patowych sytuacjach bywa przekonywali, że owszem ale roku 1914.

O tym budynku nr 27 przy ulicy Legionów i tablicy pamiątkowej, informuje nawet wydany w 1939 roku Przewodnik po Zagłębiu Dąbrowskim 1/. Z zawartej w nim treści nie wynika jednak jednoznacznie, że tablica pamiątkowa z ulicy Legionów, dotyczyła wyłącznie tylko roku 1905. Wprawdzie w formie enigmatycznej wspomina się o tej dacie, ale brak jest szczegółowego cytatu jaki był jeszcze wtedy wyryty na tej pamiątkowej tablicy. To symboliczne dla nas Polaków miejsce, jako młodzieniec, już po 1945 roku, wielokrotnie odwiedzałem. Jak pamiętam, to ten budynek był jeszcze wówczas niemal przyklejony do drugiego, niemal bliźniaczego pod względem urbanistycznym, o numerze jednak 29. Ten ostatni stykał się już jednak z zaczarowaną bramą „Parku Renardowkiego”, a raczej z końcowymi już fragmentami murów parkowych, czy obmurowaniem kawiarni, czy jak inni to jeszcze bardziej precyzyjniej określali, z tym co po dawnej restauracji Mauvego do naszych czasów jeszcze wtedy pozostało.

W roku 1963 już po zawarciu małżeństwa, zmuszony jednak byłem opuścić moje miasto Sosnowiec, gdyż mimo czynionych starań, nie mogłem jednak otrzymać stosownego przydziału na mieszkanie. Zamieszkałem więc wraz moją żoną w jej rodzinnym, kilku izbowym mieszkaniu w Katowicach. W tym okresie, a raczej już w latach 70. XX wieku, w Sosnowcu ruszyły niespotykane dotychczas na tych terenach prace modernizacyjne miasta. Tak przynajmniej te wielkie wtedy inwestycje określano. Budowano nowe osiedla mieszkaniowe i wyburzano stare budynki, w wielu przypadkach niestety ale burzono też zabytkowe. Pojawiły się nowe uliczne szlaki komunikacyjne, kosztem wyburzeń nawet stosunkowo dużych sektorów budowlanych. Tempo prac inwestycyjnych było tak intensywne, że przyjeżdżając w cotygodniowe odwiedziny do samotnie już wtedy mieszkającej mojej mamy nie rozpoznawałem już mojego dawnego rodzinnego miasta.

****

Fotografią, która jest w pewnym sensie zbliżona też do malarstwa sztalugowego, zajmowałem się już wtedy od wielu, wielu lat. Przy występujących jednak brakach w sprzedaży detalicznej kliszy filmowej, szczególnie wysokoczułej oraz papieru i tego wszystkiego co jest związane z ich obróbką w ciemni fotograficznej, zmuszony więc byłem tylko do utrwalania naświetlonych już fotek filmowych. A końcowy efekt w postaci konkretnego zdjęcia odkładałem na dalsze, bardziej sprzyjające fotografowi lata. W tym niecodziennym wyścigu, czy swoistej rywalizacji, by jeszcze utrwalić na kliszy fotograficznej znany mi zabytek zanim nie będzie wyburzony dochodziło do pewnej nie do opisania rywalizacji. Kto pierwszy osiągnie skuteczny efekt?… Inwestorzy i ekipy dokonujące przeobrażeń infrastruktury sosnowieckiej, czy autor tego artykułu? Ostatecznie jednak przegrałem z burzycielskim kilofem i młotkiem. Nie miałem w tej rywalizacji po prostu absolutnie żadnych szans… Tym bardziej, że mieszkałem już wtedy w Katowicach i skrępowany też byłem specyficzną pracą zawodową, której efekty uzależnione były od niemal niekończących się delegacji służbowych do różnych odległych zakątków naszego kraju. Nie zdołałem więc wtedy utrwalić na kliszy fotograficznej historycznego budynku z ulicy Legionów nr 27 – miejsca gdzie przebywał Józef Piłsudski.

****

Do ulicy Legionów dotarliśmy więc z moją żoną Renią, dopiero w roku 2008, lub 2009. Jakie było moje zdziwienie i zaskoczenie tym co zobaczyłem, to tylko niektórzy osobnicy obdarzeni darem utrwalania przeszłości mogą sobie to tylko wyobrazić. Budynku historycznego o numerze 27 już w tym miejscu nie było. Pozostał natomiast po nim tylko nienaruszony sąsiedni budynek o numerze 29 i porośnięta dziką trawą, i krzakami wielka patelnia po wyburzonych pobliskich zabudowaniach.

[Zdjęcia autora. Końcowe fragmenty ul. Legionów od strony „Parku Renardowskiego”. Pozostał tylko widoczny budynek nr 29. Na pierwszym zdjęciu, za parkanem z podmurówką, widoczny goły plac po wyburzonym budynku nr 27, gdzie przebywał Józef Piłsudski. W głębi „Park Renardowski”, obecnie zwany Parkiem Sieleckim.]

Pytani starsi mieszkańcy z sąsiednich budynków o los budynku nr 27 wzruszali tylko ramionami. W toku dalszej wymiany zdań okazało się, że większość z rozmówców, to jednak, nie rodowici mieszkańcy z mojego miasta, ale przyjezdni. W Sosnowcu – jak się okazało – mieszkają bowiem zaledwie od 20 do 40 lat. Kiedy dopytuję trochę młodszych wiekiem o konkretne fakty związane z pobytem w tym budynku Józefa Piłsudskiego, to niektórzy są tymi pytaniami wyraźnie zaskoczeni i zdziwieni, a nawet tak rozbawieni, że niedowierzająco z jakże charakterystycznym drwiącym przymrużeniem oka, szelmowsko się jeszcze uśmiechają na samo tylko wymówienie imienia i nazwiska tego Wielkiego Polaka.

Okazuje się jednak, że w tym wyburzonym już budynku nr 27, po 1945 roku mieszkała jednak babcia obecnego prezydenta Miasta Krakowa, pana prof. Jacka Majchrowskiego. Przynajmniej tak nas poinformowali wtedy sąsiedzi ze stojącego po drugiej stronie ulicy willowego budynku. Podobno – jak to wynika z przekazów sąsiedzkich – pan Jacek Majchrowski, gdy był jeszcze dzieckiem, to bywał u swojej babci i to wielokrotnie. Ale czy pan profesor Jacek Majchrowski może znać treść tej tablicy skoro jednak dopiero urodził się w 1947 roku, a ona została już zerwana z elewacji tego budynku już w pierwszych dniach okupacji niemieckiej.

****

[Rysunek autora – rok 1915. Widok na Stary Sielc i Wawel. Na pierwszym planie rzeka Czarna Przemsza. Po prawej stronie w jednym z segmentów tego budynku powstanie później Państwowe Seminarium Nauczycielskie Męskie im. Adama Mickiewicza.]

     Jakieś mniej więcej kilkadziesiąt metrów dalej od budynku nr 29, zaledwie jednak w odległości wzrokowej człowieka, poza wijącą się dwupasmówką uliczką Wawel, stoi już od czasów zaborów Rosji carskiej podłużne wielosegmentowe zabudowanie. To zabudowanie na skrzyżowaniu ulic Legionów i Wawel na przestrzeni minionych lat zostało już jednak znacznie rozbudowane. Do stojących bowiem już budynków dobudowano jeszcze nowe segmenty. Obecnie w tych budynkach mieści się kilka szkół.

[Zdjęcia autora. Dobudowywane od 1914 roku nowe segmenty szkolne (obok na zdjęciu nr 14 – wykaz obecnych szkół jakie się mieszczą w tych rozbudowanych segmentach); całkiem po lewej stronie widoczne zabytkowe zabudowania: dawna sala gimnastyczna PSNM im. A.Mickiewicza i Szkoła Ćwiczeń wraz z Internatem Seminaryjnym (wysoki ceglasty budynek).]

[Zdjęcie autora. Dzisiaj już rozbudowany kompleks szkolny; zdjęcie wykonano od strony rzeki Czarnej Przemszy w kierunku Wawelu.]

[Zdjęcia autora. Po prawej stronie pierwszy segment zabudowania szkolnego od strony uliczki Legionów i zawieszona też na nim po lewej stronie tablica pamiątkowa.]

[Zdjęcie autora. Ta sama tablica co wyżej tylko powiększona w formacie.]

W tym pierwszym widocznym powyżej segmencie już w 1914 roku, jak głosi zawieszona na tym budynku tablica pamiątkowa, miała już swą kwaterę 1 Kompania Legionów Zagłębia Dąbrowskiego. Istniej więc duże prawdopodobieństwo, że duszą i sercem jej powstania był nie kto inny jak sam Józef Piłsudski. Czy czasem więc jego pobyt przy ulicy Legionów nr 27 nie był wówczas integralnie też związany z późniejszym zakwaterowaniem legionistów w tym właśnie budynku? Tego przypuszczenia w rozważaniach historycznych nie można absolutnie wykluczyć. Co jednak w tym wszystkim jest jeszcze niezmiernie ciekawe i zarazem też intrygujące oraz zastanawiające? Ano to, że treść powyższej tablicy pamiątkowej niewątpliwie została opracowana przez nieznanego nam znawcę tej tematyki i jakieś kilka lat temu uroczyście ją też na tym zespole budynków szkolnych wtedy dopiero zawieszono. Czy autor inskrypcji na tej tablicy mógł wówczas absolutnie nie wiedzieć, że w tym samym dosłownie segmencie budynku już po 1920 roku mieściło się też pierwsze w dziejach historii Sosnowca – Państwowe Seminarium Nauczycielskie Męskie im. Adama Mickiewicza, którego założycielem i jednocześnie też dyrektorem był pan Władysław Mazur? Tym bardziej, że wnętrza tego segmentu są pod względem architektonicznym zupełnie, ale to zupełnie inaczej wykonane niż w pozostałych zabudowaniach z tego ciągu ulicznego 2/. Dlaczego więc na tej samej tablicy brakuje też jakiejkolwiek informacji o tym historycznym w dziejach Sosnowca wydarzeniu? Czy tylko pobyt legionistów w tym budynku zasługuje na upamiętnienie? Natomiast powstanie już pierwszego Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w dziejach historii miasta Sosnowca jest tylko nic nieznaczącym epizodem? I kolejne pytanie? Czy autor treści tej tablicy – prawdopodobnie też znawca tej tematyki – mógł wówczas też nie wiedzieć, że dosłownie obok tego segmentu budynku stoi jeszcze jeden, ale już niski podłużny budynek, w którym zakwaterowani legioniści, przetrzymywali wtedy swe konie (patrz – zdjęcie poniżej).

[Zdjęcie autora. Na wprost w podłużnym budynku legioniści w 1914 roku przetrzymywali swe konie, a później to pomieszczenie zamieniono na pierwszą w dziejach Sosnowca szkolną salę gimnastyczną – PSNM im. A. Mickiewicza. Natomiast po prawej stronie dawna Szkoła Ćwiczeń i Internat Seminaryjny – Państwowego Seminarium Nauczycielskiego Męskiego im. Adama Mickiewicza.. W wolnych chwilach sala gimnastyczna była też wykorzystywana do zawodów strzeleckich z Organizacji Strzelec i POW.]

Ten na wprost niski budynek to zarazem też pierwsza w historii Sosnowca szkolna sala gimnastyczna, która służyła przyszłym nauczycielom z powstałego Państwowego Seminarium Nauczycielskiego. W tej sali gimnastycznej w okresie II Rzeczypospolitej Polski odbywały się też zawody strzeleckie z ostrej amunicji. A organizatorami tych niezwykłych imprez jak na ówczesne czasy były sosnowieckie: Organizacja Strzelec i POW (patrz – zdjęcie poniżej).

[Zawody  strzeleckie  w sali  gimnastycznej w okresie II Rzeczypospolitej. Zdjęcie z „NAC” sygn. 1- W- 2319 – 2]

Natomiast w okresie okupacji niemieckiej (1939 – 1945) salę gimnastyczną ponownie zamieniono na stajnię. Tym razem służyła już trudnej dzisiaj do zidentyfikowania formacji wojskowej niemieckiej. Po 1945 roku ponownie była salą gimnastyczną, a później od strony ulicy Legionów zamieniono ją na garaże samochodowe. Od kilku lat służy już ponoć wyłącznie tylko Teatrowi Zagłębia, gdzie przygotowywane są do inscenizacji przeróżne obiekty sceniczne 3/. Obok tego podłużnego budynku stoi jeszcze jedno z bogatą historią ceglaste zabudowanie, które w okresie jak funkcjonowało już Państwowe Seminarium Nauczycielskie, to służyło też przyszłym nauczycieli jako Szkoła Ćwiczeń i Internat Seminaryjny.

[Źródło: pan Janusz Szalecki.  Ekspres Zagłębia, piątek 19 września 1930 roku.]

[Historyczne już zdjęcie z okresu II Rzeczypospolitej Polski, dzisiaj zabytkowej już Szkoły Ćwiczeń i Internatu Seminaryjnego. Zdjęcie z „NAC” sygn. 1- N- 2433.]

[Okres II Rzeczypospolitej Polski. Nauka dzieci na dachu Szkoły Ćwiczeń i Internatu Seminaryjnego (budynek stoi do dnia dzisiejszego, co utrwalono na kilku zdjęciach). Pan Władysław Mazur w tyle drugi od prawej strony. Zdjęcie z „NAC” sygn. 1 N- 2434.]

To zabudowanie postawiono już z podarowanej (zapłata w ratach) przez Hutę „Katarzyna” charakterystycznej w kolorze bieli cegły, którą wówczas już produkowano z odpadowego żużla wielkopiecowego w jednym z wydziałów tej huty.

****

Zaledwie kilkaset metrów dalej od powyższych zabudowań, też jednak na terenach dawnego Starego Sielca i opodal uliczki Legionów, stoi jeszcze do dnia dzisiejszego bardzo też ciekawy w swej historycznej przeszłości budynek (patrz – zdjęcie poniżej).

[Zdjęcie autora. Stary Sielec. Obecnie Sielec. Dawny szpital, a później do końca sierpnia 1939 roku Gimnazjum im. B. Prusa w Sosnowcu. Od września 1939 do stycznia 1945 wojskowy szpital niemiecki.]

Jego historyczne dzieje kryją jednak też nie zawsze afirmatywne karty historii w dziejach Sosnowca. Szczególnie te karty historii, które sięgają jeszcze okresu wolnej już Polski – II Rzeczypospolitej. Okresu czasu, który wielu współczesnym osobom, szczególnie młodzieży kojarz się wyłącznie tylko z pojęciem – sielskim i anielskim. Natomiast, niestety ale były to jeszcze dla wielu mieszkańców z Sosnowca lata szalejącego bezrobocia, biedy, głodu mieszkaniowego, zacofania społecznego i trudnego wprost dzisiaj do wyobrażenia analfabetyzmu. Bo takie było też drugie oblicze tamtych lat.

Dzisiaj autorowi trudno jest już określić bardzo dokładną datę odkąd zaczęło funkcjonować Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. B. Prusa w Sosnowcu zaraz po 1945 roku. Ale pozostaje niezaprzeczalnym faktem, że początkowo miało swą siedzibę na Pogoni przy ulicy Suchej, w prezentowanym na poniższym zdjęciu budynku. W obiegu internetowym istnieje jednak też inna wersja lokalizacji tego gimnazjum po 1945 roku, co jest oczywiście w tym konkretnym przypadku absolutnie niezgodne z prawdą obiektywną 4/. Bowiem trudno sobie to logicznie wyobrazić, by mój rodzony brat (rocznik 1933; obecne były dyplomowany inżynier budownictwa sanitarnego) udawał się w tamtym czasie przez wiele miesięcy z Placu Tadeusza Kościuszki na dalekie kilkugodzinne tylko spacery i to cotygodniowo 6. razy by podziwiać tylko Pogoń.

[Zdjęcie autora. Budynek powojennego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa, przy ulicy Suchej.]

Budynek ten zresztą stoi tam do dnia dzisiejszego. Do tego gimnazjum i liceum przez okres około dwóch lat, po ukończeniu szóstej klasy Szkoły Podstawowej nr 9 w Sosnowcu, przy ul 3 Maja (dawna carska Szkoła Aleksandrowska; usytuowana była w ciągu zabudowań Osiedla Pracowniczego Dietla przy ulicy 3 Maja), uczęszczał mój rodzony brat, Wiesław Maszczyk. W tym nowopowstałym, po 1945 roku Gimnazjum i Liceum obowiązywał już jednak system czteroletniej nauki gimnazjalnej i dwuletni licealnej. Po kilku miesiącach nauki w tym pięknym gmachu, dyrekcję i licealistów, z niewiadomych powodów przeniesiono jednak w trybie prawie natychmiastowym na drugi koniec Sosnowca, bowiem aż do Starego Sielca, do dawnego zresztą budynku, w którym w okresie międzywojennym mieścił się też szpital. Gimnazjum „Prusa” w tym ceglastym budynku na Starym Sielcu funkcjonowało jeszcze w latach od 1937 do 1939 roku (dokładna data w 1937 roku?). Natomiast w latach poprzednich miało swą siedzibę w nowo wybudowanym gmachu na Pogoni przy ulicy Orlej nr 31. Ten ceglasty budynek został ponoć wzniesiony ze specjalnych datków społeczeństwa sosnowieckiego. Budynek z uliczki Orlej nr 31 prezentuję poniżej, gdyż do obecnych czasów już nie przetrwał, bowiem został zburzony w latach 70. XX wieku.

[Rysunek autora. Po prawej stronie budynek dawnego przedwojennego Gimnazjum im. Bolesława Prusa z Pogoni z ulicy Orlej nr 31.]

W tym ceglastym trzykondygnacyjnym budynku na Starym Sielcu, o czym dzisiaj wielu Sosnowiczan nie ma nawet pojęcia, do 1937 roku mieścił się jednak wielofunkcyjny szpital. Z jedynym dosłownie w Sosnowcu oddziałem dla osób nerwowo i psychicznie chorych. W 1937 roku (dokładna data?) decyzją jednak władz miejskich szpital pośpiesznie zlikwidowano. W wyniku czego, część chorych rozlokowano po innych szpitalach sosnowieckich, natomiast pacjentów z Oddziału Nerwowo i Psychicznie Chorych przeniesiono, gdzieś na Górny Śląsk, w tym również do Rybnika. Autor spotykał się jednak też z informacją, nie potwierdzoną jednak przez inne źródła, że część chorych przeniesiono też do Lublińca, gdzie również mieścił się szpital dla osób nerwowo i psychicznie chorych. O przeniesieniu chorych poza Sosnowiec, z niewiadomych autorowi powodów nie powiadomiono jednak wtedy wszystkich rodzin. Tę wiarygodną, a obecnie dla wielu ludzi, wręcz nieprawdopodobną informację znam doskonale, z bliskich mojej rodzinie źródeł. Po wkroczeniu armii niemieckiej we wrześniu 1939 roku na Górny Śląsk wszyscy chorzy i personel szpitala w Rybniku, w ramach szeroko zakrojonej akcji eutanazji zostali przez Niemców zamordowani. Jak wspominał to tragiczne wydarzenie kilka lat temu, w obecności jeszcze żyjącej wtedy mojej żony – Reni –zaprzyjaźniony z nami ksiądz z Rybnika, były zresztą wieloletni kapelan szpitala psychiatrycznego w Rybniku, to chorzy i polski personel lekarski zostali zamordowani. Najpierw wszystkich przed budynek szpitala wyprowadzono, a później seriami z ustawionego karabinu maszynowego wszystkich zlikwidowano. Zwłok zamordowanych na rybnickich cmentarzach jednak nie grzebano, tylko – jak twierdził ksiądz – spalono je w nieznanym mu krematorium. Możliwe, że cześć zwłok przeznaczono też do niemieckich uczelnianych medycznych prosektoriów, ponieważ i takie praktyki wówczas Niemcy stosowali. Bowiem wówczas dla okupanta niemieckiego życie polskiego obywatela liczyło się tyle co kromka razowego chleba.

Powracając jednak do powojennego (po 1945 roku) Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. B. Prusa ze Starego Sielca. Ta placówka edukacyjna dalej była typową uczelnią męską, z czteroletnią nauką w gimnazjum i dwuletnią w liceum. W tym budynku w okresie okupacji niemieckiej mieścił się podobno szpital lub jakaś inna placówka niemiecka. Prawdopodobnie budynek po 1945 roku przez długi okres czasu nie był jednak przez sosnowiecką administrację zagospodarowany. Decyzje o ponownej lokalizacji w tym budynku placówki oświatowej musiały być jednak przez władze miejskie podejmowane w niesłychanym pośpiechu, gdyż nawet nie uprzątnięto przed przybyciem uczniów wszystkich pomieszczeń z tego budynku. Na strychu znajdowały się bowiem jeszcze fabrycznie zalakowane pudła z nowymi niemieckimi akcesoriami wojskowymi. Według wspomnień mojego brata w tych pudłach były zapakowane fabrycznie nowe hełmy różnych niemieckich formacji wojskowych i represyjnych (nawet Waffen SS) i inne jeszcze akcesoria wojskowe i organów represyjnych. Mój brat będąc od dziecka wyjątkowym pasjonatem historii i kolekcjonerem akcesoriów wojskowych, zabrał więc za aprobata woźnego do domu kilka hełmów i maskę gazową. Były to jednak wówczas jeszcze takie zwariowane stalinowskie lata, gdzie za drobne nawet akcesoria wojskowe można było powędrować za kratki. Więc ojciec podjął decyzję, by przyniesione przez brata do mieszkania akcesoria wojskowe jednak wyrzucić i to w bezpieczne miejsce, tak by w przypadku nieprzewidzianego ich odnalezienia, nie można było ich jednak zidentyfikować z konkretnym właścicielem. Po rodzinnej naradzie tym najbardziej bezpiecznym miejscem okazała się przepływająca leniwie kilkadziesiąt metrów obok naszego miejsca zamieszkania rzeka Czarna Przemsza. Przewidywania ojca jak się niebawem okazało były jednak słuszne. Bowiem w trakcie rewizji naszego mieszkania przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, która miała miejsce kilka miesięcy później, nic więc „podejrzanego” w naszym urzędniczym mieszkaniu nie znaleziono i na szczęście nikt z domowników nie poniósł też wtedy żadnych konsekwencji karnych. Nie uniknęliśmy jednak, jak to uroczyście po rewizji oświadczono ojcu, ponoć tylko rutynowego wpisu do „księgi podejrzanych” w zakładowej placówce Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (w Hucie „Sosnowiec”, później Huta im. M. Buczka).

Powracając jednak do zasadniczego tematu. Dyrektorem staro – sieleckiego Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa był wówczas pan dr Antoni Ledwos, urodzony ponoć w dalekiej Odessie. Polak o głębokim poczuciu patriotyzmu i dumy narodowej. Nie wiem z jakich powodów ale ten staro – sielecki wątek i naukowy tytuł pana Dyrektora jest pomijany w źródłach pisanych i w przekazach internetowych. Z tego okresu brat, Wiesław zapamiętał jeszcze kilku nauczycieli i wielu kolegów klasowych. Geografię wykładał – pan Adam Sochacki, wybitny jeszcze przedwojenny geograf, członek kilku polskich Towarzystw Geograficznych. Natomiast polonistką była pani Alfreda Lis – Gumułczyńska; nazwiska zresztą znane ze wspomnień rocznicowych Liceum „Staszica” oraz z przekazów internetowych. Jednym z klasowych uczniów i bliskim też brata kolegą, był wtedy Lucjan Nowocień. Syn sosnowieckiego komendanta Armii Krajowej, który został zamordowany, w publicznej egzekucji w Tychach 22 września 1944 roku 5/.

[Zdjęcie rodzinne  z 1947 roku. Awers i rewers zdjęcia. Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa ze Starego Sielca. Uczniowie z klasy III c z Gimnazjum. W środku, w pierwszym rzędzie z czapką na kolanach – dyrektor dr Antoni Ledwos, obok matematyk i wychowawca klasy III c z Gimnazjum , pan G. (imię?). W pierwszym rzędzie , drugi od lewej strony, brat autora – Wiesław Maszczyk (trzyma pieska). W drugim rzędzie, czwarty od prawej strony, kolega mojego brata – Lucjan Nowocień – syn sosnowieckiego komendanta Armii Krajowej – Stefana Nowocienia, psed.: „Prawdzic”, „Sztygar”.]

W roku 1948 budynek ze Starego Sielca został przyznany dla preferowanego wówczas sosnowieckiego szkolnictwa górniczego. Natomiast część uczniów i nauczycieli przeniesiono wówczas do Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica przy ul. St. Żeromskiego, do starego jeszcze zabytkowego gmachu, dawnej carskiej Szkoły Realnej a pozostałych, liczebnie większą grupę uczniów i nauczycieli do budynku „Wyspiańskiego” na Stary Sosnowiec. Do „Staszica” wraz z uczniami zawędrowali też wówczas niektórzy wymienieni już nauczyciele: – geograf pan Adam Sochacki i polonistka pani Alfreda Lis – Gumułczyńska.

…………………………………………………………………………………………………

Serdecznie dziękuje Szanownej Pani Renacie Balewskiej z Narodowego Archiwum Cyfrowego w Warszawie za możliwość bezpłatne zaprezentowania zdjęć. Dziękuję też mojemu przyjacielowi – Januszowi Szaleckiemu – za możliwość publikacji informacji prasowej.

 

Publikacje i przypisy:

1 – PRZEWODNIK PO ZAGŁĘBIU DĄBROWSKIM, Sosnowiec 1939, wydany – Nakładem Komitetu Przewodnika po Zagłębiu Dąbrowskim, s. 81

2 – Znacznie więcej szczegółowych informacji na temat tego segmentu budowlanego i Państwowego Seminarium Nauczycielskiego im. Adama Mickiewicza w moich artykułach:

NIÓSŁ NIE TYLKO KAGANEK OŚWIATY,

WSPOMNIENIA O WYJĄTKOWEJ SZKOLE,

ECHA MOJEGO ARTYKUŁU,

– JAKI OJCIEC TAKI SYN.

Artykuły są jeszcze dostępne zarówno na mojej ograniczonej w przyznanych pikselach stronie internetowej, a szczególnie na portalu 41- 200.p, w zakładce „WSPOMNIENIA JANUSZA MASZCZYKA”, którego redaktorem jest Pan Paweł Ptak.

3 – Taką informację uzyskałem od zatrudnionych w niej pracowników, kilka lat temu, gdy byłem tam z moją żona Renią.

4 – W internetowej „Wikipedii” zmodyfikowanej 31 grudnia 2010 roku (godz.22.49), a opracowanej ponoć na podstawie dokumentacji źródłowej: -„Piotr Żur, Gimnazjum i Liceum im. B. Prusa w Sosnowcu 1914-1994, Sosnowiec 1994 i Jerzy Kluza, Kronika III Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa w Sosnowcu 1915-2005, Katowice 2005”, zakradły się jednak pewne nieścisłości, które nie obrazują w pełni ciągłości historycznej III Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa. Dotyczy to okresu po 1945 roku. Oto aktualna treść zawarta w cytowanej wyżej „Wikipedii” dotycząca kolejnych powojennych losów (po 1945 roku) lokalizacji tego liceum:

„……..[…]……Już 1 lutego 1945 r., zaledwie kilka dni po wyzwoleniu Sosnowca spod okupacji hitlerowskiej, szkoła wznowiła nauczanie. Na jej czele stanął ponownie Antoni Ledwos. Po likwidacji przedwojennych szkół prywatnych, Prywatne Gimnazjum Męskie im. Stanisława Wyspiańskiego (z jego własnym budynkiem przy ul. Dziewiczej) stało się w 1945 r. filią ‘Prusa’ – ostatecznego wcielenia dokonano w 1948 r. W ten sposób ‘Prus’ przejął także tradycje ‘Wyspiańskiego’ ze Starego Sosnowca. W pierwszych latach po wyzwoleniu szkoła zachowała nazwę i formę kształcenia sprzed wojny. Od roku szkolnego 1948/1949 w wyniku reformy oświaty wprowadzono jedenastoletni tok nauczania, w związku z czym ‘Prus” stał się czteroletnim liceum”. Koniec cytatu.

5 – Więcej na ten temat w mim artykule:- BYŁ SOBIE PLAC SCHOENA.

6 – Wspomnienia własne i rodzinne.

 

Uprzejmie przypominam, że wszystkie artykułu autora jak do tej pory są publikowane bezinteresownie. Z tego tytułu nie korzystałem więc dotąd nigdy i nie czerpię też nadal żadnych korzyści materialnych, ani też innych jakichkolwiek profitów, poza satysfakcją autorską.

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.

 

KATOWICE, MARZEC 2019 ROK

 

                                                                                                                              JANUSZ  MASZCZYK

Bear