Janusz Maszczyk: Gdy śpiewały nam skowronki… Cz.4 – Kamieniołom Pekiński, Stodoły Dworskie Hr. Renarda, Cmentarz Pekiński i Górka Pekińska.
„KAMIENIOŁOM PEKIŃSKI”
Tuż, tuż za końcowymi murami szpitala, od jego strony południowej, ciągnął się niczym dziki wąż kilkusetmetrowy „Kamieniołom Pekiński”, który kończył się niemal przy samych renardowskich „Dworskich Stodołach”. Na całej swej długości jego dwustronne spadziste brzegi, a utworzone z wydobywanych tu przez dziesiątki lat kamieni wapiennych, zwłaszcza porą deszczową, mieniły się specyficznym kolorytem i różnorodną strukturą. Wysokości tych spadzistych poboczy były jednak niezwykle zróżnicowane. U czoła wąwozu, czyli od jego strony północnej (od strony szpitala), wznosiły się bowiem nawet do wysokości kilkunastu metrów, by w końcowej fazie od strony południowej, tuż przy stodołach dworskich całkowicie się już zrównać z podłożem ornej ziemi. Jego eksploatację już po 1945 roku całkowicie zakończono. Czoło tego kamieniołomu oraz zbocza wydrążonego wąwozu pokrywały liczne kamienie wapienne. Wśród nich można było też odnaleźć niezwykle ciekawe amonity. Autor kilka takich okazów posiada w swym mieszkaniu.
Mozolnie czerpane przez dziesiątki lat kamienie wapienne ozdabiały kiedyś liczne sieleckie, konstantynowskie i katarzyńskie, a nawet i pogońskie budowle. Ich ślady widoczne są jeszcze do dzisiaj. Poprzez kamieniołom przebiegała znana starszemu pokoleniu ścieżka wiodąca na skróty poprzez „Górkę Pekińską” do leżącego kilkadziesiąt metrów dalej „Pekińskiego Cmentarza”. W tym romantycznym miejscu, pełnym bajecznie wyrzeźbionych kamieni, których sprawcami były deszcze i zmienne warunki atmosferyczne przebywałem wiele, wiele razy. To tutaj, o czym wielu dzisiejszych licealistów nawet nie ma pojęcia, w latach 50. XX w. mieściła się też niestrzeżona strzelnica Liceum Ogólnokształcącego im. St. Staszica w Sosnowcu. Lekcje strzelania ostrą amunicją prowadzono wówczas w ramach tak zwanego Przysposobienia Wojskowego. Tarcze, do których strzelano były usytuowano w końcowych metrach kamieniołomu od strony północnej, czyli od strony stojącego jeszcze wtedy szpitala. Wielka szkoda, że tak bajecznie piękny kamieniołom zasypano w latach 70. XX w. Dzisiaj w dobie rozwoju turystyki zapewne byłby jednym z przyrodniczych cukierków geologiczno – przyrodniczych i wielką atrakcją i niebawem też sensacją dawnego Sosnowca.
Nasz przemiły nauczyciel z Przysposobienia Wojskowego pan Z.L. z sosnowieckiego liceum „Staszica” te lekcje strzelania zapamiętał chyba na całe swe ziemskie życie, bowiem w majestacie ówczesnego prawa, a raczej bezprawia, został zwolniony, czy „poprosił” tylko grzecznie o zwolnienie ówczesne sosnowieckie władze oświatowe, na co one natychmiast wyraziły zgodę. Przepraszam za skróty myślowe. Mimo, iż był bratem ówczesnego dyrektorem liceum „Staszica”, pana J.L., to jednak musiał się poddać bezprawiu i odejść z tego liceum. Ten sympatyczny pedagog zawsze bardzo grzeczny, nawet przesadnie grzeczny, i niezwykle też życzliwy wobec uczniów, nie wziął bowiem wtedy jednego pod uwagę, że w chwili zagrożenia nie może absolutnie nigdy liczyć na prawdomówność swoich uczniów. Nawet więc nie uzyskał wtedy poparcia od licealisty, który później został księdzem z tytułem naukowym prof. dr habilitowanego nauk teologicznych. Bowiem z partią i bezpieką i grającymi w tej samej orkiestrze licealistami, przynajmniej za moich czasów, nikt nigdy nie wygrał, nawet gdy prawda leżała po stronie pedagoga. Możliwe jednak, że biorący udział w tej farsie licealiści nie wiedzieli, że są tylko wykorzystywani przez pracowników z Komitetu Miejskiego PZPR i Urząd Bezpieczeństwa Państwowego oraz Inspektorat Wydziału Oświaty. Być może. Nie wiem co jest tego powodem, ale podobne zasady wilczej lojalności uczniowskiej funkcjonowały też w szkolnictwie nawet jeszcze w latach 80. i 90 XX wieku, gdy już ja trafiłem do katowickiego szkolnictwa jako nauczyciel.
„GÓRKA PEKIŃSKA”
„Górka Pekińska” była stosunkowo wysokim płaskowyżem jak na nizinne warunki sosnowieckie. Z jej szczytów rozciągał się przepiękny widok w trzech kierunkach: południowym, zachodnim i północnym. Jeszcze w czasach okupacji niemieckiej można było dostrzec ze szczytów tej górki setki krów, cieląt, koni i źrebaków, jakie pasły się całymi stadami na pastwiskach przy dzisiejszej ulicy Kukułek, na polach od strony Dańdówki. Widok był bajecznie romantyczny, przypominający realistyczne pejzaże olejne naszych malarskich mistrzów z XX w., więc z trudem odrywało się od niego wzrok… To takie bajeczne polskie pejzaże zapewne tak pobudziły mą romantyczną duszę i wyobraźnię, że przez kilkadziesiąt lat nanosiłem je pędzlem na płótno. Jeszcze wiele miesięcy po 1945 roku, na szczycie tego kamienistego wzniesienia można było dostrzec okolicznych mieszkańców jak relaksowali się rozciągającym się przed nimi pejzażem. Ta górka, jak wspominała moja rodzina, była już w drugiej połowie XIX wieku romantycznym miejscem widokowym i relaksowo – piknikowym. Z tym miejscem, dzisiaj dla wielu już niedostępnym, związanych jest tyle sentymentalnych i romantycznych wspomnień i to nie tylko rodzinnych, że autor nie jest ich w stanie teraz opisać. Nawet operując skrótami myślowymi. Dzisiaj cała „Pekińska Górka” jest już poćwiartowana, ogrodzona szczelnie siatką drucianą i pokryta prywatnymi ogródkami pracowniczymi. W jej wnętrzu ukryte są jednak jeszcze ogromne pokłady niewyeksploatowanego ozdobnego kamienia wapiennego.
Wzniesienie od zawsze było niezwykle zróżnicowane. Od strony „Dworskiej Drogi” (od ul. Kombajnistów) w kierunku wschodnim (w stronę Klimontowa) na tyle jeszcze była pokryte grubą warstwą ziemi ornej, że nadawało się do uprawy żyta, owsa i warzyw. Natomiast sam malowniczy szczyt przez wieki niemiłosiernie wypłukiwany deszczem, mimo, że pokryty był trawą, jednak wyraźnie już odkrywał tysiące drobnych kamieni wapiennych. Te niezwykle różnokształtne kobierce kamieni, pokryte wiekową patyną starości, głównie żółci i brązów, sprawiały wrażenie wielkiego perskiego dywanu. Na szczytach tej górki znajdowały się też liczne malownicze malutkie kamieniołomy, a w nich ukryte muszelki i amonity. Poprzez „Górkę Pekińską” dla wtajemniczonych mieszkańców z Sosnowca wiła się kiedyś wąska ścieżyna „miedzy pólkami jęczmienia i żyta”, którą na skróty – pokonując jeszcze po drodze bajkowy „Kamieniołom Pekiński” – można było bez trudu i stosunkowo szybko dotrzeć do leżącego obok „Cmentarza Pekińskiego”.
„CMENTARZ PEKIŃSKI”
[Zdjęcie autora nr 46 z 2009 r. „Cmentarz Pekiński”. Dawniej wręcz kameralny, nieogrodzony, powierzchniowo niezwykle malutki i przypominający nasze romantyczne cmentarze kresowe. Jeszcze po 1945 roku, groby na tym cmentarzu zalegały najdalej kilka metrów za widocznym pierwszym drzewem po prawej stronie zdjęcia. Tu na tym cmentarzu, spoczywają groby moich rodziców, dziadków, ciocie i wujkowie oraz liczni znajomi, koledzy i przyjaciele i przyjaciółki…]
Urokliwy kiedyś „Cmentarz Pekiński”, przypominający jeszcze nasze polskie romantyczno–sentymentalne cmentarze kresowe, powstał już pod koniec XIX wieku. Jeszcze w latach 50. XX wieku, z powodów jego specyficznego zamknięcia w pierwszych latach XX wieku (patrz więcej wyżej – „Szpital Pekiński”) był terytorialnie niezwykle powierzchniowo malutki, wręcz mikroskopijny. Z tym kiedyś nieogrodzonym cmentarzem, leżącym wtedy na krańcach mego Sosnowca, pośród urokliwej polskiej przyrody, autor jest niezwykle emocjonalnie i uczuciowo związany. Na tym bowiem cmentarzu zostało pochowanych kilkanaście niezwykle bliskich memu sercu osób tylko z mojej rodziny. Jest to więc cmentarz niemal rodzinny, gdzie są groby moich rodziców, dziadków, pochowano też ciocie i wujków, kolegów, przyjaciół i znajomych… Opisom tego cmentarza poświęciłem kiedyś stosunkowo wiele sentymentalnych wątków wspomnień na portalu internetowym „Poznaj Sosnowiec”. Do dzisiaj się jednak nie zachowały, gdyż portal z dniem 1 stycznia 2012 roku całkowicie zawiesił publiczną działalność. O ile będzie intelektualne zapotrzebowanie na tego typu historyczne wspomnienia, to gotowy jestem ten temat jeszcze uzupełnić. Tym bardziej, że posiadane przez autora informacje absolutnie nie pokrywają się ponoć z pewnymi i sensacyjnymi rewelacjami jakie kiedyś, a nawet w ostatnich jeszcze latach, pojawiły się na jednym z sosnowieckich portali internetowych.