Zagłębie Sosnowiec – Raków Częstochowa 0:1

Niewesoło wypadła inauguracja rundy wiosennej w Sosnowcu. Mimo, iż rywal wydawał się być w zasięgu, co zresztą potwierdziło się w meczu, Zagłębie uległo 0:1. Pytanie jest zasadnicze: gdzie szukać punktów potrzebnych do utrzymania się w drugiej lidze, jeśli nie u siebie na stadionie, szczególnie w meczach z przeciętnymi rywalami.

Zagłębie grało jakby bez pomysłu. Niegdyś największym atutem piłkarzy z Sosnowca była technika, w meczu z Rakowem nasi piłkarze nie umieli minąć rywala w bezpośrednich pojedynkach, zakręcali się w dryblingach. Warunki do gry były doskonałe jak na tą porę roku. Niestety, w Zagłębiu nie było w sobotę przywódcy, piłkarza który wziąłby na siebie ciężar poderwania zespołu do boju. Można mieć wątpliwości, co do nie uznanej bramki przez sędziego na początku meczu, ale moim zdaniem drużyna, która ma przysłowiowy „nóż na gardle” powinna bardziej się starać.

Tym razem kibice nie zawiedli, ponad dwa tysiące widzów głośno dopingowało sosnowiecki zespół przez cały mecz. Atmosfera na trybunach bardzo dobra, mecz przy sztucznym oświetleniu zawsze wywołuje dodatkowe emocje. Niestety wielu obawia się, że to był tegoroczny rekord frekwencji, mimo iż był to dopiero pierwszy mecz.  Teraz Zagłębie ma przed sobą bardzo trudny wyjazd do Jaworzna, gdzie tymczasowo rozgrywa swoje mecze lider – GKS Tychy. Faworyt w tym meczu jest tylko jeden, ale może to właśnie zmobilizuje Zagłębie. Bądźmy mimo wszystko dobrej myśli. Do końca sezonu zostało 12 meczy i teoretycznie 36 punktów do zdobycia. Trzymamy kciuki.

 

[PP]

Bear