Janusz Maszczyk: W przeszłość pogońskiej uliczki Żytniej
Prawdopodobnie po 1945 roku nie tylko jednak odstąpiono od przedwojennego projektu architektoniczno – budowlanego z 1934 roku, ale podjęto też decyzję, by zgodnie „z duchem socjalistycznego czasu” ta budowla odpowiadała jednak nowej modnej wówczas architekturze. W stosunkowo krótkim więc czasie powstała przepiękna w specyficznym socrealistycznym wystroju architektonicznym budowla, z doskonale wyposażoną salą koncertowo – kinową, sceną i zapleczem oraz z monumentalnymi pomnikowymi postaciami. Ten piękny jak na owe czasy budynek, w którym jeszcze nie tak dawno temu mieściła się Biblioteka Romanistyczna, Międzyuczelniana Czytelnia Neofilologiczna i Biblioteka Anglistyczna) wraz z dawnym piętrowym budynkiem i salą gimnastyczną zapisze się w powojennej historii Sosnowca jako Dom Kultury „Górnik”. Nowy pod względem wystroju architektonicznego gmach połączono ze stojącym już od czasów II Rzeczypospolitej Polski budynkiem i salą gimnastyczną ( w okresie okupacji niemieckiej siedziba Gestapo i Kripo), niespotykanym dotąd w żadnym z publicznych budynków Pogoni, szerokim holem, o niezwykłej też urodzie (zdjęcie nr 10).
[Zdjęcie 7 (widok od ul. Żytniej); od prawej strony: – widoczna część budynku Szkoły Podstawowej nr 7 im. Adama Mickiewicza ( popularnie zwana Szkołą Barańskiego), i cząstka drugiego budynku, gdzie w latach 1939 – 1945 miało swą siedzibę Gestapo i Kripo (widoczne drzwi i charakterystyczne okrągłe okno). Po 1945, gdy opisywaną budowlę już ostatecznie wykończono i nazwano Domem Kultury „Górnik”.]
[Zdjęcie 8 i 9. Stylistyczne socrealistyczne rzeźby przy dawnym DK. „Górnik”]
[Zdjęcie nr 10. Hol dawnego DK. „Górnik” (zdjęcie 2011); w tyle połączenie z dawnym gmachem i salą gimnastyczną; po lewej stronie, z dwóch stron stylistyczne drzwi wejściowe wiodące do dawnej sali koncertowo – kinowej DK. „Górnik” (dzisiaj uniwersytecka biblioteka i czytelnia).]
[Zdjęcie 11. Monumentalne płaskorzeźby ozdabiające podcienie, gdzie mieszczą się jeszcze trzy szerokie dwuskrzydłowe główne drzwi wyjściowe dla publiczności z dawnej z sali koncertowo – kinowej DK. „Górnik”. Obecnie opisywane drzwi niestety są już na głucho zamknięte (2011r.), gdyż w dawnym reprezentacyjnym pomieszczeniu mieści się uniwersytecka czytelnia i biblioteka (wizyta w roku 2011).]
* * * *
W trakcie, gdy dobiegały już końcowe prace budowlane gmachu koncertowo – kinowego, jak wspominał to jeden z dawnych budowniczych – Zdzisław Wójcik – bardzo bliski, w podeszłym już wieku (ponad 80. lat; obecnie już nie żyje) przyjaciel autora i mojego brata, nagle w piwnicach przyległego doń czterokondygnacyjnego budynku, gdzie mieściła się katownia Gestapo i Kripo, odkryto na ścianach różne napisy. Zdzisław Wójcik – był wówczas protegowanym przez swego ojca młodocianym pracownikiem – kamieniarzem. W Sosnowcu, wśród starszego inteligenckiego środowiska jest znany z czasów PRL jako emerytowany inżynier budownictwa i doskonały też niegdyś piłkarz ręczny i lekkoatleta z KS „Włókniarz”. Z kolei jego ojciec z zawodu artysta – kamieniarz, w tym samym czasie nadzorował w wykańczanym budynku pewne specjalistyczne prace budowlane. Większość napisów i symboli jakie wtedy odkryto w piwnicach była wyryta twardymi trudnymi do określenia narzędziami. Na ścianach piwnicznych widoczne były imiona i nazwiska, daty, krzyże rzymsko – katolickie, i przerażające w swej wymowie wyrażone w dwóch lub trzech słowach listy pożegnalne z bliskimi, adresowane do rodziny, matki, ojca, brata i siostry, nazwy organizacji i ich symboliczne narodowo – patriotyczne znaki. Jak wspominał to mój przyjaciel i mojego brata: –
– „To co zobaczyłem było wyjątkowo przerażające i wzruszające. Tym bardziej, że treść napisów była w słownictwie polskim. Natychmiast o tym niesamowitym odkryciu powiadomiliśmy przełożonych. Po licznych naradach i kontaktach z przełożonymi wszelkie dalsze prace wstrzymano w dawnych piwnicach – aresztach Gestapo i Kripo. Podobno dyrekcja budująca gmach koncertowo – kinowy, powiadomiła też o tych niesamowitych odkryciach sosnowiecki Miejski Komitet PZPR. Pytano – co dalej robić. Potwierdzono decyzję dyrekcji, by dalsze prace wstrzymać, ale tylko na kilka dni… Później dyrekcja z firmy budowlanej poleciła nam, by dalej przeprowadzać remont w tym budynku, a ściany piwniczne pokryte polskimi napisami zatynkować”.
****
Dokładnej daty niestety ale już nie pamiętam. Jednak gdzieś w pierwszych miesiącach1950 roku moi dawni dwaj przyjaciele z „Wenecji” (fragmencik obecnej uliczki Chemicznej), Andrzej P., zwany też w naszym gronie przyjaciół i kolegów jako „Jolo” i Janusz J., zwany też jako „Balacha”, zaciągnęli mnie do Domu Kultury „Górnik” bym zasilił szeregi utworzonej tam przez nich sekcji oświatowo – kulturalnej, pod nazwą „Klub Filmowy”, lub „Klub Fotograficzno – Filmowy”. Dokładnej nazwy tej sekcji niestety, ale już nie pamiętam. Kierownikiem tej sekcji był wtedy niezwykle operatywny w naszym gronie „Jolo”. Natomiast dyrektorem, czy kierownikiem Domu Kultury „Górnik”, była wtedy osoba, która za czasów, gdy sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach był Tow. Zdzisław Grudzień (1960–1970), to zrobiła ogromną furorę w katowickiej telewizji 9/. W tej sekcji sporadycznie uczestniczył też rodzony brat kierownika DK „Górnik”. Zadaniem tej sekcji była też popularyzacja edukacyjnych filmów wśród młodzieży szkolnej. W związku z tym, ponoć już kilka miesięcy wcześniej zanim tam dotarłem, to co najmniej kilka, czy nawet kilkanaście szkół powszechnych z terenu samej tylko Pogoni, gościło już ponoć w DK „Górnik” na specjalnie zorganizowanych seansach filmowych. Filmy wyświetlano wówczas projektorami dźwiękowymi 19 mm. Spektakle odbywały się w przecudownej, dopiero co wykończonej głównej sali filmowo – koncertowej, gdzie również odbywały się też wszelkiego typu okolicznościowe spotkania rocznicowe o charakterze propagandowym. Przypominam sobie, że moi przyjaciele znając moje uwielbienie do sportu wyczynowego, pewnego dnia zaprezentowali mi film o fenomenalnym czechosłowackim lekkoatlecie – o panu Emilu Zatopku. Za mojej tam bytności tych seansów szkolnych już nie kontynuowano, gdyż ponoć kierownictwo DK „Górnik” podejrzewało, że w trakcie sprzedaży biletów młodzieży szkolnej dochodzi też jednak do dziwnych pomyłek w ich rozliczeniu.
To wtedy właśnie, po raz pierwszy w swym życiu, poznałem prawie wszystkie zakamarki tego wielkiego kompleksu budowlanego. Oczywiście, że wtedy nigdy, nikt ani jednym słowem nie wspomniał o tym jaki ten kompleks budowlany kryje tragiczne i ponure tajemnice z czasów okupacji niemieckiej. A przecież od tamtych okupacyjnych dni minęło zaledwie kilka lat. Z tamtych więc lat utkwiły mi w pamięci tylko wyjątkowo radosne i huczne zabawy taneczne z orkiestrami kameralnymi. Miejscami tych radosnych i pełnych szczęścia zabaw była właśnie sala gimnastyczna i mniejsze salowe pomieszczenia w kilkukondygnacyjnej, dawnej jeszcze katowni Gestapo i Kripo. Alkohol i piwo oraz radosne tańce nie miały prawie końca. Dlaczego o tym jednak wspominam? Ano dlatego, gdyż tancerzami wśród tych radosnych par byli też starsi już wiekiem mężczyźni i kobiety. Wśród mocno podchmielonych i chwiejących się na nogach mężczyzn w sali gimnastycznej, pewnego dnia spotkałem znaną mi osobę, urzędnika z Huty „Sosnowiec”, którego doskonale znała moja rodzina. Jeszcze wtedy absolutnie nie wiedziałem, że ten Pan w okresie okupacji niemieckiej był konspiracyjnym żołnierzem Armii Krajowej w okręgu chrzanowskim. A Jego rodzony brat, znanym przedwojennym jeszcze sosnowieckim działaczem patriotycznym, odgrywającym czołową rolę w akcjach specjalnych do jakich dochodziło w czasie powstań śląskich. Wśród tancerzy byli też oczywiście znani mnie i mojemu bratu, podobnie jak i mojej mamie i ojcu, pracownicy z Komitetu Miejskiego PZPR w Katowicach, w tym nawet jeden sąsiad z osiedla urzędniczego z Placu Tadeusza Kościuszki. Na tych balach bywała też jeszcze wtedy pewna dziewczyna z osiedla Huty „Katarzyna”, której ojciec w okresie II Rzeczypospolitej Polski był wielkim patriotą i zawodowych oficerem Wojska Polskiego. Późniejsza pierwsza małżonka jednego z moich byłych przyjaciół z „Wenecji”.