Janusz Maszczyk: W przeszłość pogońskiej uliczki Żytniej

„OJCZYNA TO ZIEMIA, GROBY I MIEJSCA PAMIĘCI  NARODOWEJ. NARODY TRACĄC PAMIĘĆ, TRACĄ TEŻ ŻYCIE”…

Warto o tym pamiętać. Oj warto!…

[Dawny Dom Kultury „Górnik”.]

        3 września 1939 roku przywitała sosnowiczan ciepła i słoneczna niedziela. Wówczas nasza rodzina nie wiedziała, że są to już jednak ostatnie dla nas tak beztroskie i jakże szczęśliwe lata polskiej wolności. Bowiem dosłownie już w następnym dniu ten bajkowy świat, polskich maków, polskich pszczół i polskich słoneczników, ulegnie całkowitej metamorfozie. Wszystko jak za dotknięciem jednej niewidzialnej dla oczu człowieka czarodziejskiej różdżki, nagle się zawali. W następnych dniach, miesiącach i kolejnych latach nasza egzystencja wyglądało już bowiem zupełnie, ale to zupełnie inaczej niż dotychczas.

         Poniedziałek 4 września 1939 roku jak na polską ironię, również przywitał nas słoneczną i ciepłą pogodą. W tym dniu formacje niemieckie SS – Standarte Germania już od godziny 13 wkraczały od strony Mysłowic, do Sosnowca, pokonując najpierw Modrzejów i Niwkę. Główne jednak ich siły militarne zdążały ulicą Ostrogórską. Niemcy po dotarciu do granic Sosnowca byli już  jednak bardzo poirytowani, a nawet  rozwścieczeni  bohaterską  obroną  naszych braci z Górnego Śląska1/. Bowiem III Rzesza Niemiecka  traktowała  te ziemie, które w wyniku powstań śląskich utraciła, dalej za swoje i tak naprawdę to się ich nigdy nie wyrzekła. Niemcy szukali więc tylko pretekstu, by odreagować na swe dotychczasowe niepowodzenia i uspokoić też urażone ambicje  wielkich zwycięzców. Podobno pretekstem pierwszej  publicznej egzekucji w Sosnowcu, były zamknięte na głucho drzwi wiodące do Ratusza i nikt z urzędników z tego gmachu ich nie powitał. Ten błahy fakt niemieckie dowództwo SS – Standarte Germania uznało jednak za poważną prowokację III Rzeszy Niemieckiej. Więc na tyłach Ratusza  zamordowano  tylko, tak dla przykładu 4. osoby. Jednym z zamordowanych był piętnastoletni harcerz, Henryk Słomka. Jego jedyną winą było to, że paradował w mundurku harcerskim po ulicy Sosnowca nie bacząc, że to miasto jest już zajmowane przez  wojsko niemieckie2/.

                                       * * * *

       Już pod koniec września 1939  roku ul. Żytnia zatracała stopniowo swe sielskie, romantyczne i urokliwe oblicze. Okupant  niemiecki  zadecydował  bowiem, że w północnej  części  tej uliczki będzie się mieściła sosnowiecka centrala tajnej policji polityczne – Gestapo i Kripo, z całym swym morderczym zapleczem3/.

[Zdjęcie nr 1 pochodzi z 2008 roku. Sosnowiec – Pogoń, ul. Żytnia nr 8 – dawna centralna siedziba szefostwa tajnej policji politycznej Gestapo i Kripo.]

       W okupowanym mieście jednoosobowe, lub dwuosobowe filie sosnowieckiego Gestapo pośpiesznie zlokalizowano też przy każdej placówce policyjnej i przy niemal  każdym dużym zakładzie pracy. Areszt Gestapo mieścił się nawet „w suterenach budynku przy ob. ul. Czerwonego Zagłębia 294/. Nie znam obiektywnej przyczyny dlaczego siedziba centralnej placówki sosnowieckiego Gestapo jest jednak przez rodzimych historyków z Sosnowca utożsamiana dosłownie tylko z tym jedynym malutkim willowym budyneczkiem nr 8 leżącym tuż przy uliczce Żytniej (zdjęcie 1). Natomiast  całkowicie się pomija we wspomnieniach historycznych ówczesny ogromny kompleks drugiego też  budynku  i jego piwniczne pomieszczenia (cele aresztu) wraz z salą gimnastyczną, leżące dzisiaj na tyłach tak zwanego powojennego (po 1945 r.) Domu Kultury „Górnik”, a jeszcze dawniej, czyli w okresie II Rzeczypospolitej Polski stanowiące integralną część niewykończonej budowli Domu Społecznego Pracy (więcej na ten temat w dalszej części felietonu). Co ciekawe, w publikacjach historycznych o Sosnowcu nie natknąłem się też dotąd nigdzie na informację, że w tym samym wysokim budynku mieściły się też liczne pomieszczenia niemieckiej policji kryminalnej – Kripo.  Z dużą więc dozą prawdopodobieństwa także w willowym pomieszczeniu przy ul. Żytniej nr 8 Gestapo użyczyło też  pewną ilość pomieszczeń dla sosnowieckiego kierownictwa Kripo. Policji, która na co dzień przecież niczym bliźniacy, współpracowała też z Gestapo.

      Mam uzasadnione wątpliwości, czy w tej urokliwej jeszcze z czasów II Rzeczypospolitej Polski  willi, podczas okupacji niemieckiej Gestapo i Kripo przeprowadzało nawet wszystkie wstępne rutynowe śledztwa. Z tego co wiem i co ostatnio pozyskałem, w tym również od osób, które  przeżyły gehennę śledczą w tym budynku, to brutalne, wprost nie do opisania przesłuchania przeprowadzano przede wszystkim jednak w gestapowsko – kripowskich pomieszczeniach tego kilkupiętrowego głównego budynku i w sąsiadującej z nim dużej sali gimnastycznej,  leżących obecnie na tyłach dawnego Domu Kultury „Górnik” (zdjęcia 2,3 i 4). W prezentowanym  na zdjęciach trzypiętrowym budynku mieściło się przynajmniej kilkanaście, o ile nie więcej gestapowskich i kripowskich pomieszczeń, takie jak:  wartownia, sekretariaty, pomieszczenia administracyjne, zamienne pomieszczenia, t.zw. pokoje śledcze, gdzie Gestapo i Kripo przeprowadzały rutynowe krwawe przesłuchania, obszerne powierzchniowo sale przyjęć dla niemieckich gości, sala konferencyjna i sala szkoleniowa. Dodatkowo jeszcze były pomieszczenia archiwalne, pomieszczenia, gdzie stała umieszczona w odpowiednich stojakach różnego kalibru broń długa i inne jeszcze akcesoria, które wykorzystywano w terenie w różnego rodzaju specjalnych akcjach, itd., itd., itd…

[Zdjęcie nr 2 – utrwalone od strony ul Żytniej; widoczny po prawej stronie wysoki  budynek ( parter i cztery piętra) z malutkimi drzwiami i charakterystycznym dla architektury II Rzeczypospolitej Polski okrągłym oknem, to dawna katownia Gestapo i Kripo. W tym budynku zarówno policja polityczna Gestapo jak i kryminalna Kripo przeprowadzała rutynowe bestialskie śledztwa. Po lewej stronie to już część dobudowana  po 1945 roku,tak zwanego  Domu Kultury  „Górnik”.]

[Zdjęcie nr 3 – ujęcie od strony ul. Reymonta; sala gimnastyczna ( widoczne 7 okien ) i przybudówka (widoczne tylko 2-go okna) łącząca salę z główną  katownią Gestapo i Kripo.]

[Zdjęcie nr 4 – ujęcie od strony ul. Reymonta. Po lewej stronie sala gimnastyczna (widoczne 6. okien), połączona z przybudówką (widoczne 3 okna) i z kilkupiętrowym gmachem Gestapo i Kripo. Zabudowania po prawej stronie powstały dopiero po 1945r.]

Natomiast w podziemiach tego budynku mieściły się jeszcze cele aresztanckie. Do tego ostatniego  tematu jeszcze powrócę w dalszej części tego artykułu. Natomiast zbiorowe pokazy brutalnej siły, niekiedy wraz ze sprowadzonymi tam rodzinami, by już we wstępnym śledztwie całkowicie załamać ofiarę, były też organizowane zbiorowo w sali gimnastycznej. Można nawet realnie przyjąć taką hipotezę, że sala gimnastyczna stanowiła przerażający przedsionek do gestapowsko – kripowskiego piekła, swoisty w swej wymowie „tramwaj” jakim dysponowało Gestapo w Warszawie przy ulicy Szucha (dzisiaj ul. Wojska Polskiego), gdzie najpierw zbiorowo  łamano psychikę polskich patriotów, a w „biurach” w trakcie kolejnego już bicia ofiary przeprowadzano dalsze rutynowe śledztwo i spisywano już tylko protokół z przesłuchania.

A skala  tortur w trakcie śledztw była iście przerażająco długa i tak dantejsko piekielna, że te krwawe „przesłuchania” wytrzymywali  tylko nieliczni, co wynika nawet z publikacji książkowej, której autorem jest pan Andrzej Szefer 5/. Przy czym zarówno policja kryminalna Kripo jak i Gestapo stosowała prawie identyczne krwawe „przesłuchania”, a metody bandyckich popisów różniły się tylko tym kiedy i co chcieli oprawcy w konkretnym dniu pozyskać od pojmanego Polaka.  Wszystkich bandyckich metod nie będę więc wymieniał, gdyż są tak sadystyczne i przerażające w swej wymowie, że według uznania autora nie nadają się jednak obecnie do przekazu publicznego. Podam więc tylko dla przykładu, te bardziej „ludzkie”. Wg Wikipedii – w trakcie śledztwa prowadzonego przez Gestapo i Kripo stosowano takie metody jak: „bicie pejczem, nahajką, kolbą od broni, przypalanie palnikiem, wieszanie głową w dół, tortury prądem elektrycznym i wiele, wiele jeszcze innych sadystycznych, niezwykle brutalnych i wyrafinowanych metod śledczych”. Wielu więc przesłuchiwanych polskich patriotów umierało już w trakcie tych sadystycznych policyjnych popisów. Jedną z form śledztwa, było też szantażowanie delikwenta unicestwieniem jego najbliższej rodziny, o ile nie będzie „sypał” swych przyjaciół i struktur organizacji konspiracyjnych i nawiązania konfidenckiej współpracy z Gestapo i Kripo.

                                       * * * *

Do dzisiejszego dnia podobno w Sosnowcu zachowało się tylko niewiele dokumentów z tych sadystycznych przesłuchań. A były ich przecież ponoć setki tysięcy. Ich  brak  jest różnie uzasadniany. Po 1945 roku nie podano też nigdy publicznie ile ofiar przewinęło się przez to sosnowieckiego piekło z ulicy Żytniej. Nie podano też ile ofiar niemieccy oprawcy zatłukli na śmierć w trakcie krwawych i sadystycznych przesłuchań w sali gimnastycznej i w pokojach śledczych. Z powojennych publikacji książkowych, broszurowych i informacji prasowych, itd., itp., można jednak przyjąć i to z dużą dozą prawdopodobieństwa, że przez ten czterokondygnacyjny piekielny gestapowsko – kripowski gmach przewinęło się co najmniej kilka tysięcy sosnowiczan. W znacznej  większości to ofiary wywodzące się z polskiego tradycyjnego nurtu patriotyczno – narodowego i  zaledwie tylko  kilkadziesiąt osób  – to sosnowieccy komuniści6/. Ten konkretny fakt dotyczący okresu 1939 – 1945 potwierdzony został  w wielu powojennych źródłach pisemnych . Do sosnowieckiej  katowni Gestapo i Kripo przy ul. Żytniej  dowożono też Polaków z innych, pobliskich i dalszych miejscowości, które w późniejszym już czasie administracyjnie przyłączono do Sosnowca i stały się integralną tkanką dzielnicową tego miasta 7/. Powojenne tajemnicze milczenie o tej siedzibie i ich polskich ofiarach, niektórzy światli Polacy tłumaczą tezą, że za życia Józefa Stalina znane było wszystkim  powiedzenie i to zarówno w Związku Sowieckim jak i w PRL, że „śmierć jednej osoby to tylko tragedia rodzinna, ale śmierć tysięcy, czy milionów to już tylko statystyka”. Są jednak też i tacy co uważają, że po 1945 roku znaczna część polskiego społeczeństwa nagle z  niewiadomych powodów zatraciła swą wrażliwość na cierpienia i utraciła polską duszę oraz sumienie, i zmieniła też swe dotychczasowe prawe oblicza, stając nagle na przysłowiowej głowie. W tym  stwierdzeniu jest chyba jednak coś do rzeczy. Bo jak sobie to masowe  powojenne zjawisko kołowrotka politycznego i zaćmy  narodowo – patriotycznej logicznie i uczuciowo  wytłumaczyć. Okazuje się bowiem, że nie tak jeszcze dawno temu stosunkowo duża liczba  sosnowiczan poświęcała swe życie dla wolnej, niepodległej i suwerennej Polski, a teraz na sosnowieckiej scenie politycznej, w galopującym tempie następowały znaczące zmiany. Już bowiem w niedługim czasie, po 1945 roku sosnowieckie organizacje komunistyczne PPR i PPS będą liczyły po kilka tysięcy członków. Do tych organizacji komunistycznych zaczęli wstępować też osobnicy, którzy dotychczas prezentowali swą apolityczność, a nawet w czasie okupacji niemieckiej nie byli praktycznie związani z żadną  opcją i organizacją polityczną. Po prostu nie należeli jeszcze wówczas do żadnej patriotycznej organizacji konspiracyjnej i wojskowej. Ale co jest  niezmiernie ciekawe i zadziwiające?  Organizacje te nagle też zasilili niektórzy dotychczas czynni członkowie narodowej, patriotycznej organizacji PPS –WRN. Nie były to wprawdzie zjawiska powszechne, ale dla wtajemniczonych w okupacyjną konspirację (1939 – 1945) były jednak dostrzegalne. Odnotowano nawet taki kuriozalny przypadek, że do komunistycznej PPS,  wstąpił po 1945 roku  doskonale znany w Sosnowcu  jeszcze z czasów okresu II Rzeczypospolitej Polski polityczny sosnowiecki działacz patriotycznej partii PPS, później nawet były czołowy członek PPS – WRN z okresu okupacji niemieckiej i od marca 1944 zastępca delegata w Okręgowej Delegaturze Rządu województwa lubelskiego oraz członek komendy Gwardii Ludowej PPS – WRN. W tym przypadku autor nie podaje źródeł historycznych, gdyż tematyka doskonale jest znana starszemu wiekowo już pokoleniu sosnowiczan, którzy historię Polski  zawsze traktowali bardziej profesjonalnie niż serwowaną powszechnie po 1945 roku papkę ideologiczną. Znajduje też zresztą odzwierciedlenie w bardzo wielu powojennych i współczesnych publikacjach książkowych. Jest nawet bez trudu dostępna w Wikipedii internetowej.

                                        * * * *

 

Może jeszcze tylko wspomnę, że ofiarą sosnowieckiego Gestapo i Kripo z uliczki Żytniej było też co najmniej kilkanaście znanych naszej rodzinie osób z Sosnowca. Jedna nawet  bardzo bliska  koleżanka mojej mamy pani Kazimiera G. z osiedla robotniczego „Rurkowni Huldczyńskiego” z tak zwanych „Białych domów”, która  po śledztwie przy ul. Żytniej  została skazana na pobyt  w obozie koncentracyjnym. Z kolei  jej  mąż  już w okresie II Rzeczypospolitej Polski (od 1935 r.), jak wynika to z publikacji książkowej, był znanym działaczem komunistycznej KPP (urodzony w Strzemieszycach), a od 1942r. aktywny członek komunistycznej  partii  PPR (członek Komitetu Okręgowego i równocześnie sekretarz Komitetu Podokręgowego w Strzemieszycach. Zanim jednak został zamordowany, to  był okrutnie torturowany w opisywanej wyżej sali gimnastycznej8/. Moja mama, Stefania Maszczyk, tą Panią i rodzinę zawsze bardzo ceniła za wysoką kulturę i głęboki  patriotyzm. Pamiętam, że mama swoją bliską koleżankę tytułowa zawsze jako – drogą swemu sercu Kazię. Była nawet święcie przekonana do końca swego ziemskiego życia (zmarła w 2005 roku), że jej bliska sercu koleżanka przebywała w okresie okupacji niemieckiej w obozie koncentracyjnym, ale za przekonania i  przynależność  do polskiej,  narodowo – patriotycznej organizacji. Nigdy bowiem nie przypuszczała, że jej przemiła koleżanka i mąż byli powiązani i to jeszcze głębokimi nićmi z organizacją  komunistyczną, która przecież była na usługach obcego i wrogo ustosunkowana do II Rzeczypospolitej Polski  państwa. Ofiarą tortur w budynku przy uliczce  Żytniej był też znajomy mojego brata. Po 1945 roku mieszkaniec  pogońskiej  ulicy Pustej, w czasie okupacji niemieckiej członek narodowej i patriotycznej partii PPS – WRN. Zagadnięty przez brata (lata 50. XX w.)  jak przeżył to gestapowskie piekło tylko odpowiedział:

…„Panie Wiesiu! Byłem zawsze ateistą! Ale, że przeżyłem to potworne piekło gestapowskiego śledztwa w tym przestronnym i wielkim budynku przy ul Żytniej, a następnie obóz koncentracyjny – to zasługa Boga”.

Kiedy to mówił, to był podobno  ogromnie zdenerwowany. Brat więc taktownie nie starał się już od niego pozyskiwać dalszych informacji o tej krwawej placówce, mimo iż zainteresowany był szczegółami, których do dzisiaj większość z nas ich nie zna. W pewnej  jednak chwili znajomy mego brata prawdopodobnie wyjątkowo już podekscytowany wspomnieniami, nagle wyrwał ze spodni koszulę i pokazał mu brzuch. Jak wspominał  brat – tak potwornie opuchniętej wątroby, to nigdy w życiu nie widziałem u żadnego człowieka. Odchodząc  jeszcze  powiedział:

 …„W trakcie śledztwa tak mnie pobili gestapowscy z ulicy Żytniej, że moje dni ziemskiego życia są już policzone..”…

                                          * * * *

 

W sierpniu 2014 roku pozyskałem, całkiem zresztą przypadkowo, nieznaną mi dotychczas publikację książkową pana  Andrzeja Szefera, pt.: „Więzienia Hitlerowskie na Śląsku, w Zagłębiu Dąbrowskim i w Częstochowie 1939 – 1945”. Warto tę książkę przeczytać. Oj warto! Szczególnie ją polecam młodemu pokoleniu Polaków, którzy tamtych okupacyjnych lat nie znają z autopsji, tylko z opowiadań lub pisemnych wspomnień, jakże jednak niejednokrotnie  koloryzowanych i odbiegających od ówczesnej  okupacyjnej rzeczywistości.  Pan  A. Szefer opisuje w niej perfidne, wprost sadystyczne metody jakie stosowali wobec pojmanych członków z polskiego podziemia w czasach okupacji niemieckiej, zwyrodniali oprawcy z Gestapo i Kripo, którzy zapewne pozbawieni też byli zwykłego ludzkiego człowieczeństwa. W tej książce na stronach 207 i 208 cytowany autor opisuje też brawurową i co ciekawe skuteczną, też ucieczkę jednego z polskich patriotów z kazamatów Kripo i Gestapo przy uliczce Żytniej oraz stosowane w tej placówce może nie przesłuchania, ale bestialskie i sadystyczne metody, by tylko wydobyć od uwięzionych Polaków potrzebne informacje do skutecznego  rozpracowania się z ruchem oporu.

Po 1945 roku komunistyczne władze PRL oficjalnie uznały III Rzeszę Niemiecką  jako jedynego tylko  agresora we wrześniu 1939 roku. Natomiast wszelkie decyzje wynikające z  podpisania tajnych porozumień przez Mołotowa i Ribbentropa, czyli przez Związek Sowiecki z III Rzeszą Niemiecką i uzgodniony tajnym protokółem podział zagrabionego terytorium II Rzeczpospolitej Polski przez dwóch agresorów ( Związek Sowiecki zagarnął 2/3 ziem na wschód od rzeki Bug), i  gehennę jakiej doznali Polacy ze strony Związku Sowieckiego w związku z IV Rozbiorem Polski, skutecznie zamazywano  przed polską opinią publiczną. Wrogiem publicznym numer 1 była wiec wtedy tylko III Rzesza Niemiecka i jej  prawna spadkobierczyni Niemiecka Republika Federalna (NRF), a później RFN! W tej jednoznacznej sytuacji politycznej, gdzie sprawcą wszelkich nieszczęść naszej Ojczyzny obarczono tylko RFN, rodziny Polaków, niezależnie od opcji politycznej, których bliscy przeszli przez to pogońskie piekło przesłuchań, realnie liczyły się z tym, że na willowym i czterokondygnacyjnym budynku, w którym nie tak jeszcze dawno temu mieściła się pogońska  katownia Gestapo  i Kripo w końcu jednak zawiśnie stosowna tablica pamięci narodowej. Niektórzy liczyli na jeszcze więcej. Oczekiwali, iż w dawnym budynku, gdzie w piwnicach nagle odkryto liczne napisy polskich skazańców (więcej w dalszej części tego artykułu) powstanie też izba pamięci narodowej. A takie izby pamięci przecież wówczas prawie masowo praktykowano, nawet w szkolnictwie. Wbrew jednak tym naiwnym poglądom, nowa władza PRL zachowała się jednak zupełnie inaczej niż sądzono. Aby tematu  pamięci narodowej już jednak dalej nie drążyć, więc tylko króciutko wspomnę, że właściwie do dnia dzisiejszego w Sosnowcu nie została oznakowana w żadnej formie hitlerowska katownia, gdzie maltretowano  Polaków, przy ulicy Żytniej. Na żadnym więc z wymienionych budynków hitlerowskiej katowni nie zawisła nawet skromna  tablica  pamięci narodowej ( ostatnia wizyta autora w opisywanym miejscu – listopad 2011 roku). 

                                      * * * *

 

Do dzisiaj więc wśród rodowitych i to od wielu pokoleń mieszkańców Sosnowca, nawet z samej  tylko dzielnicy Pogoń, ale z terenów znacznie już odległych od uliczki Żytniej funkcjonuje przekaz, że cały zespół Domu Kultury „Górnik” zafundowały w darze biednemu powojennemu społeczeństwu, wyłącznie tylko władze komunistyczne z Sosnowca. Co oczywiście jest nieprawdą, ale nigdy jednak publicznie nie dementowaną. Kto więc tak naprawdę społeczeństwu  sosnowieckiemu zafundował w końcu ten piękny zespół zabudowań?… Cały zespół zabudowy tak zwanego powojennego Domu Kultury „Górnik”, był już zainicjowany znacznie, znacznie wcześniej bowiem już za czasów II Rzeczypospolitej Polski, z przeznaczeniem dla celów kulturalno – rozrywkowych i pracy twórczej, głównie z młodzieżą (nie tylko). Projekt budowlany nosił wówczas nazwę „Domu Społecznego  Pracy”. W tym celu przybyła nawet do Sosnowca już w sierpniu 1934 roku na plac budowy, a mieszczący się przy pogońskiej uliczce  Żytniej, specjalna grupa znanych działaczy zagłębiowskich, która dokonała oficjalnego wykopania w miejscowym gruncie tak zwanych „pierwszych łopat” pod fundamenty tego okazałego obiektu. Ten historyczny fakt został nawet utrwalony na poniższym zdjęciu, które autor pozyskał dzięki życzliwości Narodowego Archiwum Cyfrowego w Warszawie.

[Opis zdjęcia nr 5 z NAC. Budowa Domu Społecznego w Sosnowcu – VIII.1934 r. Fotografia przedstawia grupę  osób biorących udział w wykopaniu pierwszych łopat fundamentów pod dom społeczny. Widoczni m.in.: starosta Będzina Józef Boxa, dyrektor Cholewicki, były wiceminister Józef Gollot, pani Boxa, pani Cholewicka, wicestarosta grodzki będziński Edward Heynar, wicestarosta powiatu będzińskiego Antoni Izydorczyk, prezydent komisaryczny Sosnowca Hugon Almstaedt, pan Toba, wiceprezes Związku Legionistów Władysław Mazur (od autora: – piąty od prawej pan Władysław Mazur), komendant Związku Strzeleckiego Zygmunt Nowara, prezes Szpineter i komendant Policji Państwowej powiatu będzińskiego Ciesielski. Zdjęcie z „NAC” sygn. 1 – P – 1236;

Opis uzupełniający od autora: – Dom Społeczny Pracy (tak brzmiała oficjalnie wtedy jego nazwa) przy ul. Żytniej to nic innego jak dzisiejszy cały kompleks budowlany zwany po 1945 roku Domem Kultury „Górnik”, a widoczna na zdjęciu grupa osób stoi właśnie w miejscu jego budowy. Za widocznym płotem mieści się plac szkolny Szkoły Podstawowej nr 7 im. Adama Mickiewicza (szkoła popularnie zwana „Szkołą Barańskiego”). W pierwszym po lewej stronie budynku (spadzisty dach) mieszkał wieloletni kierownik tej szkoły pan Antoni  Barański. Przyp. od autora: na  prezentowanym zdjęciu były widoczne ślady zabrudzeń, głównie w postaci ołówkowych linii, które autor resetował – o czym dla porządku uprzejmie wszystkich informuje.]

W tym celu projektanci budowlani zaprezentowali nawet  społeczeństwu sosnowieckiemu specjalną makietę tego okazałego obiektu – patrz zdjęcie nr  6.

Projekt już w trakcie jego realizacji, zwłaszcza po 1945 roku ulegał jednak widocznym architektonicznym zmianom, co jest zresztą doskonale widoczne, gdy tylko porównamy obecny wygląd tego obiektu z powyższym modelem zaprezentowanym publicznie w 1936 roku. Do  września 1939 roku wybudowano w sensie użytecznym jednak tylko leżącą na tyłach salę gimnastyczną i wysoki trzypiętrowy budynek, które w okresie II Rzeczypospolitej Polski były już użytkowane, a w czasach okupacji niemieckiej były z kolei zajęte przez sosnowiecką centralę Gestapo i Kripo. Widocznie wywiad sowiecki był o tej siedzibie doskonale zorientowany, gdyż w końcowych miesiącach 1944 roku przeprowadzono lotniczy atak bombowy na ten kompleks budowlany. Jednak nieskuteczny. Bomba lotnicza spadła bowiem obok, nie uszkadzając jednak absolutnie tych zabudowań.

Co jest jeszcze ciekawe? Dalsze prace budowlane były przez Niemców kontynuowane także w czasach okupacji niemieckiej, ale dotyczyły tylko głównie sali widowiskowo – kinowej, gdzie między innymi zamierzano też organizować  propagandowe hitlerowskie wiece partyjne z udziałem NSDAP.  Widoczny na zdjęciu nr 7 budynek stał więc tu już w 1945 roku wybudowany jednak w stanie całkowicie surowym. Pozbawiony był bowiem okien i drzwi oraz charakterystycznej socrealistycznej szaty architektonicznej zewnętrznej i wewnętrznej.  Dzisiaj już trudno ustalić bardzo dokładną datę, ale za czasów PRL, w  latach 40. XX wieku rozpoczęto dalsze prace wykończeniowe tego budynku oraz połączenia go w sposób harmonijny z pozostałymi obiektami tego jeszcze przedwojennego  kompleksu budowlanego. Jedno jest pewne, że już w 1948 roku w pięknej sali teatralno – kinowej odbył się ogólnopolski  zjazd Związków Zawodowych „Górników”, a w  1949 roku gościł w nim nawet sam Bolesław Bierut z Hilarym Mincem i Józefem Cyrankiewiczem (patrz: – Polska Kronika Filmowa nr 51/1949). Zaproszonym  dostojnym gościom na Święto Górnicze, obchodzone w dniu Świętej Barbary,  towarzyszyli też przedstawiciele komunistycznej partii i rządu. Jak to wynika z cytowanej wyżej Polskiej Kroniki Filmowej, po oficjalnych uroczystościach jakie miały miejsce w sali teatralno – kinowej, zaproszeni  dostojni goście i górnicy  tańczyli później w sali gimnastycznej,  a  przekąski serwowano im w salach czterokondygnacyjnego budynku (patrz zdjęcie nr 2), w których jeszcze nie tak dawno temu, bowiem zaledwie trzy lata wstecz mieściła się przecież katownia Gestapo i Kripo.

Prawdopodobnie po 1945 roku nie tylko jednak odstąpiono od przedwojennego projektu architektoniczno – budowlanego z 1934 roku, ale podjęto też decyzję, by zgodnie „z duchem socjalistycznego czasu”  ta budowla odpowiadała jednak  nowej modnej wówczas architekturze. W stosunkowo krótkim więc czasie powstała przepiękna w specyficznym socrealistycznym wystroju architektonicznym budowla, z  doskonale wyposażoną salą koncertowo – kinową,  sceną i zapleczem oraz z monumentalnymi  pomnikowymi postaciami. Ten piękny jak na owe czasy budynek, w którym jeszcze nie tak dawno temu mieściła się Biblioteka Romanistyczna, Międzyuczelniana Czytelnia Neofilologiczna i Biblioteka Anglistyczna)  wraz z dawnym  piętrowym budynkiem i salą gimnastyczną  zapisze się w powojennej historii Sosnowca jako Dom Kultury „Górnik”. Nowy pod względem wystroju architektonicznego gmach połączono ze stojącym już od czasów II Rzeczypospolitej Polski budynkiem i salą gimnastyczną ( w okresie okupacji niemieckiej  siedziba Gestapo i Kripo), niespotykanym dotąd w żadnym z publicznych budynków Pogoni, szerokim holem, o niezwykłej też urodzie (zdjęcie nr 10).

[Zdjęcie 7  (widok od ul. Żytniej); od prawej strony: –  widoczna część budynku Szkoły Podstawowej nr 7 im. Adama Mickiewicza ( popularnie zwana Szkołą Barańskiego), i cząstka drugiego budynku, gdzie w latach 1939 – 1945 miało swą siedzibę Gestapo i Kripo (widoczne drzwi i charakterystyczne okrągłe okno). Po 1945, gdy opisywaną budowlę już ostatecznie wykończono i  nazwano Domem Kultury „Górnik”.]

[Zdjęcie  8 i 9.  Stylistyczne socrealistyczne rzeźby przy dawnym DK. „Górnik”]

[Zdjęcie  nr 10. Hol dawnego DK. „Górnik” (zdjęcie 2011); w tyle połączenie z dawnym gmachem i salą gimnastyczną; po lewej stronie, z dwóch stron  stylistyczne drzwi wejściowe wiodące  do dawnej sali koncertowo – kinowej DK. „Górnik”  (dzisiaj uniwersytecka biblioteka i czytelnia).]

[Zdjęcie  11. Monumentalne płaskorzeźby ozdabiające podcienie, gdzie mieszczą się jeszcze trzy szerokie dwuskrzydłowe główne drzwi wyjściowe dla publiczności  z dawnej z sali koncertowo – kinowej DK. „Górnik”. Obecnie opisywane drzwi niestety są już na głucho zamknięte (2011r.), gdyż w dawnym reprezentacyjnym pomieszczeniu mieści się uniwersytecka czytelnia i biblioteka (wizyta w roku 2011).]

                                        * * * *

W trakcie, gdy dobiegały już końcowe prace budowlane gmachu koncertowo – kinowego, jak wspominał to jeden z dawnych budowniczych –  Zdzisław Wójcik –  bardzo bliski, w podeszłym już wieku (ponad 80. lat; obecnie już nie żyje) przyjaciel autora i mojego brata, nagle w piwnicach przyległego doń czterokondygnacyjnego budynku, gdzie mieściła się katownia Gestapo i Kripo, odkryto na ścianach różne napisy. Zdzisław Wójcik – był wówczas protegowanym przez swego ojca młodocianym pracownikiem – kamieniarzem. W Sosnowcu, wśród starszego inteligenckiego  środowiska jest znany z czasów PRL jako emerytowany inżynier  budownictwa i doskonały też  niegdyś piłkarz ręczny i lekkoatleta z KS „Włókniarz”. Z kolei jego ojciec z zawodu artysta – kamieniarz, w tym samym czasie nadzorował w wykańczanym  budynku pewne specjalistyczne  prace budowlane. Większość napisów i symboli jakie wtedy odkryto w piwnicach była wyryta twardymi trudnymi do określenia narzędziami. Na ścianach piwnicznych widoczne były imiona i nazwiska, daty, krzyże rzymsko – katolickie, i przerażające w swej wymowie wyrażone w dwóch lub trzech słowach listy pożegnalne z bliskimi, adresowane do rodziny, matki, ojca, brata i siostry, nazwy organizacji i ich symboliczne narodowo – patriotyczne  znaki. Jak wspominał to mój przyjaciel i mojego brata: –

„To co zobaczyłem było wyjątkowo  przerażające i wzruszające. Tym bardziej, że treść napisów była w słownictwie polskim. Natychmiast o tym niesamowitym odkryciu powiadomiliśmy przełożonych. Po  licznych naradach i kontaktach z przełożonymi wszelkie dalsze prace wstrzymano w dawnych piwnicach – aresztach Gestapo i Kripo. Podobno dyrekcja budująca gmach koncertowo – kinowy, powiadomiła  też o tych niesamowitych  odkryciach  sosnowiecki Miejski Komitet PZPR.  Pytano – co dalej robić. Potwierdzono decyzję dyrekcji, by dalsze prace wstrzymać, ale tylko na kilka dni…  Później  dyrekcja z firmy budowlanej  poleciła nam, by dalej przeprowadzać remont w tym budynku, a ściany piwniczne pokryte polskimi napisami zatynkować”.

****

        Dokładnej daty niestety ale już nie pamiętam. Jednak gdzieś w pierwszych miesiącach1950 roku moi dawni dwaj przyjaciele z „Wenecji” (fragmencik obecnej uliczki Chemicznej), Andrzej P., zwany też w naszym gronie przyjaciół i kolegów jako „Jolo” i Janusz J., zwany też jako „Balacha”, zaciągnęli mnie do Domu Kultury „Górnik” bym zasilił szeregi utworzonej tam przez nich sekcji oświatowo – kulturalnej, pod nazwą „Klub Filmowy”, lub „Klub Fotograficzno – Filmowy”. Dokładnej nazwy tej sekcji niestety, ale już nie pamiętam. Kierownikiem tej sekcji był wtedy niezwykle operatywny w naszym gronie „Jolo”. Natomiast dyrektorem, czy kierownikiem Domu Kultury „Górnik”, była wtedy osoba, która za czasów, gdy sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach  był Tow. Zdzisław Grudzień (1960–1970), to zrobiła ogromną furorę w katowickiej telewizji 9/. W tej sekcji sporadycznie uczestniczył też rodzony brat kierownika DK „Górnik”. Zadaniem tej sekcji była też popularyzacja edukacyjnych filmów wśród młodzieży szkolnej. W związku z tym, ponoć już kilka miesięcy wcześniej zanim tam dotarłem, to co najmniej kilka, czy nawet kilkanaście szkół powszechnych z terenu samej tylko Pogoni, gościło już ponoć w DK „Górnik” na specjalnie zorganizowanych seansach filmowych. Filmy wyświetlano wówczas projektorami dźwiękowymi 19 mm. Spektakle odbywały się w przecudownej, dopiero co wykończonej głównej sali filmowo – koncertowej, gdzie również odbywały się też wszelkiego typu okolicznościowe spotkania rocznicowe o charakterze propagandowym. Przypominam sobie, że moi przyjaciele znając moje uwielbienie do sportu wyczynowego, pewnego dnia zaprezentowali mi film o fenomenalnym czechosłowackim lekkoatlecie – o panu Emilu Zatopku. Za mojej tam bytności tych seansów szkolnych już nie kontynuowano, gdyż ponoć  kierownictwo DK „Górnik” podejrzewało, że w trakcie sprzedaży biletów młodzieży szkolnej dochodzi też jednak do dziwnych pomyłek w ich rozliczeniu.

              To wtedy właśnie, po raz pierwszy w swym życiu, poznałem prawie wszystkie zakamarki tego wielkiego kompleksu budowlanego. Oczywiście, że wtedy nigdy, nikt ani jednym słowem nie wspomniał o tym jaki ten kompleks budowlany kryje tragiczne i ponure tajemnice z czasów okupacji niemieckiej. A przecież od tamtych okupacyjnych dni minęło zaledwie kilka lat. Z tamtych więc lat utkwiły mi w pamięci  tylko wyjątkowo radosne i huczne zabawy taneczne z orkiestrami kameralnymi. Miejscami tych radosnych i pełnych szczęścia zabaw była właśnie sala gimnastyczna i mniejsze salowe pomieszczenia w kilkukondygnacyjnej, dawnej jeszcze katowni Gestapo i Kripo. Alkohol i piwo oraz radosne tańce nie miały prawie końca. Dlaczego o tym jednak wspominam? Ano dlatego, gdyż tancerzami wśród tych radosnych par byli też starsi już wiekiem mężczyźni i kobiety. Wśród mocno podchmielonych i chwiejących się na nogach mężczyzn w sali gimnastycznej, pewnego dnia spotkałem znaną mi osobę, urzędnika z Huty „Sosnowiec”, którego doskonale znała moja rodzina. Jeszcze wtedy absolutnie nie wiedziałem, że ten Pan w okresie okupacji niemieckiej był konspiracyjnym żołnierzem Armii Krajowej w okręgu chrzanowskim. A Jego rodzony brat, znanym przedwojennym jeszcze sosnowieckim działaczem patriotycznym, odgrywającym czołową rolę w akcjach specjalnych do jakich dochodziło w czasie powstań śląskich. Wśród tancerzy byli też oczywiście znani mnie i mojemu bratu, podobnie jak i mojej mamie i ojcu, pracownicy z Komitetu Miejskiego PZPR w Katowicach, w tym nawet jeden sąsiad z osiedla urzędniczego z Placu Tadeusza Kościuszki. Na tych balach bywała też jeszcze wtedy pewna dziewczyna z osiedla Huty „Katarzyna”, której ojciec w okresie II Rzeczypospolitej Polski był wielkim patriotą i zawodowych oficerem Wojska Polskiego. Późniejsza pierwsza małżonka jednego z moich byłych przyjaciół z „Wenecji”.

               W późniejszych latach, gdy już odkryłem okrutne karty przeszłości tych pomieszczeń, to  zadawałem sobie wielokrotnie pytania? Oczywiście bez odpowiedzi. Czy ci dorośli i rodowici sosnowiczanie, w tym i urocze niewiasty z tak zwanych dobrych patriotycznych domów, mogli wtedy nie wiedzieć, że podpici i roztańczeni, oraz pełni tryskającego szczęścia i radości,  jednak bawią się i tańczą w miejscach, gdzie powinny raczej być izby pamięci narodowej, a nie pomieszczenia hulankowe? Niestety ale nasze ziemskie życie bywa tak zagmatwane i pełne też takich tajemniczych zagadek, że nie sposób pewne osoby rozszyfrować. Wynika to bowiem z tego, że każdy człowiek ma przynajmniej dwa oblicza. A im bardziej jest inteligentny, to potrafi mieć ich wiele. Te oblicza niestety ale nie zawsze bywają pełne dumy i patriotycznych inklinacji, dobra i miłości do bliźniego. Złe czyny bowiem łaszą się do człowieka. Wielką więc sztuką jest ich pokonanie. Ale tym mogą się poszczycić tylko nieliczni spośród nas.

 

                                          * * * *

 

 Nowy budynek koncertowo – kinowy,  przez kilka lat, o ile się nie mylę to do 1956 roku, spełniał też rolę o charakterze propagandowo – ideologicznym. Oczywiście, oprócz wspomnianych już powyżej hulanek. Tematyka dotyczyła głównie organizowania komunistycznych imprez i okolicznościowych akademii z okazji Święta 1 Maja, Wybuchu Rewolucji Październikowej, uroczystych obchodów „Dnia Nauczyciela”, „Dnia Górnika” i całego jeszcze szeregu innych komunistycznych imprez propagandowych, typowych dla okresu stalinowskiego. W następnych latach oprócz akademii  ideologicznych wyświetlano też filmy, ale tylko produkcji radzieckiej. Natomiast w każdą niedzielę, w godzinach przedpołudniowych, organizowano dla dzieci tak zwane poranki. Wyświetlano wówczas  też  tylko filmy produkcji radzieckiej. Dzisiaj już trudno autorowi z pamięci uściślić pełną chronologię jaką  ten uroczy budynek spełniał  jeszcze w dalszych latach. Przypominam jednak sobie, że gdzieś pod koniec lat 50. XX wieku zadomowił się w nim „Klub Filmowy Inteligencji Sosnowieckiej”, który cieszył się stosunkowo dużym zainteresowaniem mieszkańców. W trakcie posiedzeń przybliżano bowiem znane postacie kinematografii światowej, reżyserów, scenarzystów i wyświetlano też filmy nawet produkcji USA. Czego jeszcze w innych kinach sosnowieckich absolutnie nie praktykowano. Tam dominowały wyłącznie jeszcze tylko filmy radzieckie i tylko rodzynkowo filmy z państw tak zwanego bloku komunistycznego. Później ku zdumieniu moich licznych znajomych, kolegów i przyjaciół oraz autora  piękną scenę całkowicie unieruchomiono i to przynajmniej na stosunkowo bardzo długi okres czasu. Postawiono  bowiem  na niej ring bokserski. Prawdopodobnie był własnością sekcji bokserskiej KS „Górnik” Sosnowiec, a w pięknie wyścielanych promieniście usytuowanych fotelach w sali koncertowej, zasiedli teraz sosnowieccy kibice. Zachowywali się różnie. Niektórzy nawet demonstracyjnie wyciągali nogi i kładli wtedy swe brudne buciska  na  wyścielane  pluszem oparcia sąsiadów. Muszę jednak stwierdzić, że ta sceneria była nie tylko przeraźliwie prostacka, ale i groteskowa. Wśród bowiem bokserów i niemiłosiernie ryczącej  widowni uwijali się znani autorowi Panowie legitymujący się też wyższym wykształceniem. Zatrudnieni w wysokopłatnym górnictwie, teraz  z tak zwanego  polecenia partyjnego  spełniali  rolę „chłopców na posyłki”. W tym sportowym bokserskim świecie, wśród kibicowskich oparów z dymu papierosów i fruwających co jakiś czas części odzieży, tupania, przekleństw i krzyków zadowolenia, i niezadowolenia, i skrytego picia piwa, sprawiali  jednak  wrażenie  komiczne. Byli bowiem całkowicie zagubieni  w pełnieniu  zleconych im nowych ról.  Ale ponoć w życiu dla wielu liczy się dosłownie tylko „kasa”!… Więc i to zjawisko zatracenia pewnych ludzkich wartości jestem sobie też obecnie w stanie wytłumaczyć…

****

Obecnie (wizyta 2011 roku), po prawie kilkudziesięciu latach odkąd tam ostatni raz bywałem, w dawnej sali koncertowo – kinowej Domu Kultury „Górnik”, zamiast ringu bokserskiego, z kole zlokalizowano czytelnię i bibliotekę uniwersytecką. Tego kiedyś ekskluzywnego pomieszczenia nie było mi jednak dane dokładniej spenetrować. Delikatnie więc tylko otworzyłem drzwi i  błyskawicznie nasyciłem wzrokiem wnętrze, co trwało bardzo krótko, niemal jak mgnienie oka, ale i tak po prostu zdrętwiałem. Wrażenie tego co zobaczyłem było tak niesamowite i zaskakujące, że straciłem czucie w nogach i musiałem chociaż na chwilę skorzystać z pobliskiej ławy uniwersyteckiej. Dawna, po 1945 roku przepiękna sala koncertowo – kinowa wyposażona w scenę i ekskluzywne trzy rzędy wyścielanych pluszem foteli, dzisiaj wygląda wprost okropnie. Wszędzie widoczne rzędy prostych stolików i krzeseł, a obok poustawiano typowe, proste szeregi regałów bibliotecznych. Sceny nie dostrzegłem. To wszystko niemiłosiernie  się kłóci, podobnie jak dawny ring bokserski, z dostojnym wystrojem i przeznaczeniem tej nietuzinkowej koncertowej sali. Pozostaje jeszcze merytoryczne pytanie? Dlaczego na tyłach dawnego DK „Górnik”, gdzie jest jeszcze stosunkowo dużo niezagospodarowanego terenu, nie wybudowano parterowej, przestronnej sali z przeznaczeniem na typową bibliotekę i czytelnię, tylko te akcesoria prawie na siłę wtłoczono do tak pięknej sali koncertowej? Tym co zastałem nie powinienem jednak być, aż tak  emocjonalnie podekscytowany i zaskoczony. To kolejny przecież już raz daje nam znać o sobie chichot sosnowieckiej historii?… Starsze wiekowo pokolenie rodowitych Sosnowiczan zapewne wszak  jeszcze doskonale pamięta, jak po 1945 roku dawne pałace Schoenów „przerabiano” na lokatorskie mieszkania fabryczne, sypialnie i pomieszczenia nauki dla uczących się tam dziewcząt nowego dla nich fachu dziewiarstwa (lata 50. XX w), a w głównej bryle pałacu Dietlów w tym samym niemal czasie ćwiczyły dziewczęta z baletu (Szkoła Baletowa), a później była Szkoła Muzyczna, Klub Inteligencji, brydżyści, itd… a obok pałacu stojącą ekskluzywną drugą bryłę „wjazdową” przyznano, o zgrozo, Klubowi Sportowemu „Włókniarz”, a później podobno pachnące jeszcze świeżością przestronne sale i hrabiowską łazienkę w tym klubowym budynku „przerobiono” na mieszkania lokatorskie.

[Zdjęcie 12 – Dawne wejście do sali gimnastycznej (okres II Rzeczypospolitej Polski, czasy okupacji niemieckiej i lata 60.-70. XX wieku). Zdjęcie 13  – wywieszka informacyjna umieszczona  na drzwiach (nr 124)  wiodących do dawniej sali gimnastycznej.]

****

W sali gimnastycznej bywałem setki razy już jako zawodnik w latach 60. XX wieku, gdy była już  koszykarską areną sportowych zmagań Górniczego Klubu Sportowego „Zagłębie”, a ja byłem jego zawodnikiem. Byłem już wówczas bardzo doświadczonym koszykarzem z 1 ligowego zespołu  koszykówki „Sparta” Nowa Huta i z 2 ligowego AZS Częstochowa. Jeszcze wówczas absolutnie nie wiedziałem, że w tym rozśpiewanym budynku i o zgrozo radosnej dla autora sali gimnastycznej, kiedyś Gestapo i Kripo dokonywali zbiorowych przesłuchań Polaków. A przecież wśród licznych kibiców i działaczy z tego klubu sportowego byli też osobnicy na tyle starsi już wiekiem i dojrzali umysłowo, i chyba prezentujący taki już poziom intelektualny i wrażliwości społecznej, że powinni  pamiętać jakie tajemnice z okresu okupacji niemieckiej kryje zarówno ten budynek jak i sala gimnastyczna. Tej  niesamowitej zagadki milczenia nie jestem w stanie rozwiązać do dzisiaj.

      Obok drzwi wiodących do sali gimnastycznej (zdjęcie nr 12), w korytarzu po prawej stronie,  mieściła się wówczas też malutka, przytulna kawiarenka, która była przydzielona klubowi sportowemu GKS „Zagłębie”. Dzisiaj już chyba jest nieczynna, lub lokal dostosowano do innych celów, gdyż wszystkie drzwi w trakcie mojej wizyty w 2011 roku były w tym korytarzu pozamykane na głucho. Przypominam sobie jak do tej kawiarenki w latach 60. XX w. przyjeżdżał ze Stadionu Ludowego w Sosnowcu, najczęściej po meczach ligowych piłki nożnej GKS „Zagłębie”, Towarzysz Edward Gierek, gdy jeszcze pełnił funkcję 1 Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach. Autor widział Go wraz z solidną obstawą w tej kawiarence co najmniej kilkakrotnie. Od grudnia 1970 roku został mianowany 1 Sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR. Już od lat 60. XX wieku był członkiem POP PZPR w KWK. „Sosnowiec”. To wtedy prawdopodobnie lizusi partyjni, a takich wówczas, tak jak i obecnie nie brakowało, zmienili dotychczasową nazwę tego obiektu na Dom Kultury Kopalni „Sosnowiec”, co zostało nawet wyryte pod gzymsem gmachu (zdjęciu nr 14 i 14 A).

O powyższej kolejnej już zmianie nazwy tego zespołu budynków nawet wtedy nie widziałem, gdyż od lat 60. XX w. byłem już mieszkańcem Katowic. Do tej części Pogoni docierałem więc stosunkowo rzadko, gdyż teraz zasadniczym cotygodniowym celem moich przyjazdów do rodzinnego Sosnowca było odwiedzanie już całkowicie wtedy osamotnionej mojej mamy. Ojciec bowiem zmarł już w 1954 roku. Natomiast Ją, po moim już wyjeździe do Katowic w 1963 roku, eksmitowano z urzędniczego osiedla z Placu Tadeusza Kościuszki, z trzyizbowego mieszkania, w którym mieszkała już przez dziesiątki lat, od chwili tylko wybudowania tego osiedla i przeniesiono do tak zwanych „Białych domów”(osiedle robotnicze „Rurkowni Hulczyńskiego” w okolicy basenów w Nowym Sielcu). Tam jej przydzielono jedną izbę z kuchennym węglowym piecem. W tej kuchennej klitce mieszkała prawie przez 30. kolejnych lat, aż do swej śmierci do roku 1995.

W tym samym niemal czasie, czyli też w maju 2015 roku, mój przyjaciel Janusz Szalecki przekazał mi niezwykle też ciekawą informację, że na samym szczycie prezentowanego zdjęcia nr 14  figuruje już ponoć od 1948 roku napis – „Centralny Ośrodek Kulturalno Oświatowy Głównego Zarządu C.Z.Z.G w Polsce”, o czym też dotychczas nie wiedziałem. Również za tę informację więc bardzo serdecznie dziękuję.

 

[Własność „Archiwum Sosnowiec” – Pana Pawła Ptak. Zdjęcie 14. Z przodu napis „DOM KULTURY KOPALNI SOSNOWIEC”. Powiększony  napis z tego budynku  jest widoczny na zdjęciu nr 14 A.]

 

                                      * * * *

       Obok dawnego kompleksu budowlanego zwanego Domem Kultury „Górnik” stoi jeszcze jeden zabytkowy, bardzo piękny budynek, z ciekawą też kartą przeszłości. To dawna Szkoła Podstawowa nr 7, zwana też popularnie „Szkołą Barańskiego” (zdjęcie nr 15). Temat jednak już przeznaczony do odrębnego artykułu. Może warto tylko zasygnalizować, że w tym budynku podczas okupacji niemieckiej w dni powszednie prowadzono szkolenia niemieckiej organizacji Luftschutz. Podobno woźny, czy portier z tego szkolnego budynku kierowany miłością do bliźniego, w tajemnicy przed Niemcami pozwalał jednak polskim rodzinom w dni gdy gmach był całkowicie już opustoszały przez Niemców, wypatrywać z czwartego piętra lub z poddasza uwięzionych w pobliskim gmaszysku – katowni Gestapo i Kripo – swoich bliskich. Za taki humanitarny czyn z chwilą jego tylko ujawnienia groziła wtedy kara „przesłuchania” w leżącej obok katowni Kripo i Gestapo i bezapelacyjny wyrok skazujący do obozu koncentracyjnego, lub nawet na szafot.

……………………………………………………………………………………………………………………

Pierwszy artykuł ukazał się w 2012 roku, kolejny uzupełniony już nowymi faktami, opublikowano w lutym 2013r. Obecny artykuł jest trzecim już  z kolei tekstem uzupełnionym o  najnowsze pozyskane  informacje.

 

Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w systemach przetwarzania lub odzyskiwania danych, ani przekazywana w jakiejkolwiek postaci elektronicznej, odbitki kserograficznej, nagrania lub jakiejkolwiek innej bez uprzedniej pisemnej zgody autora tego artykułu.

 

Zdjęcie nr 5 o sygnaturze – 1 – P- 1236 pozyskano z Narodowego Archiwum Cyfrowego w Warszawie. Zgodę na bezpłatną publikację uzyskałem w dniu 11 lutego 2013 roku od Szanownej Pani Renaty Balewskiej, za co autor bardzo serdecznie tej Pani dziękuje.

Zdjęcie nr 14 pozyskano z Archiwum Sosnowiec. Zgodę na jego bezpłatną publikację wyraził Szanowny Pan Paweł Ptak, za co autor bardzo serdecznie dziękuje. Dziękuję też mojemu przyjacielowi, Januszowi Szaleckiemu – za dodatkowo pozyskane informacje.

 

Bibliografia i przypisy:

1 W dniu 4 września trwały w wielu punktach Katowic walki z wkraczającymi oddziałami niemieckimi. W tym samym dniu rozpoczęły się też morderstwa Obrońców Katowic. W samym tylko centrum Katowic przy dawnej ulicy Zamkowej zamordowano około 80. Powstańców Śląskich i harcerzy. Dokonano masowych morderstw w Lasach Panewnickich oraz rozstrzeliwano też pojedynczych i grupowych Górnoślązaków w innych jeszcze miejscach w Katowicach. Egzekucje nie ominęły też polskich patriotów w Szopienicach, Wyrach, Mysłowicach, Łaziskach Górnych, Bieruniu Starym, Katowicach Bogucicach, Mikołowie, w Nowym Bytomiu, Lędzinach. To tylko ułamek zbrodni jakiej dokonywał niemieckie okupant, więcej na ten temat – Juliusz Niekrasz, „Z dziejów AK na Śląsku” , Warszawa, 1985.

2 – Juliusz Niekrasz, „Z dziejów AK na Śląsku”, Warszawa 1985, s.27.

3 – Urząd Tajnej Policji Państwowej (niem. GeheimesStaatspolizeiamt – Gestapo) został utworzony przez Hermanna Göringa 26 czerwca 1933 roku. W pierwszej wersji obejmował tylko tereny prowincji pruskiej. Już w 1936 roku Hermann Göring zmienił jednak nazwę używając skrótu – Gestapo – które objęło swym działaniem już całą III Rzesze Niemiecką. Decyzje Gestapo były ostateczne i nigdy też nie były podważalne przez jakiekolwiek niemieckie sądy. W 1936 roku szefem Gestapo zostaje Heinrich Himmler, który łączy gestapo i policję kryminalną (Kriminalpolizei – Kripo). Tak powstaje jedna organizacja – Policja Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei – Sipo), która zostaje podporządkowana szefowi partyjnej służby bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst – SD), Reinhardowi Heydrichowi. W roku 1946 roku Gestapo została uznana przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze jako organizacja przestępcza i ludobójcza.

Pierwsze spotkanie Gestapo i NKWD miało miejsce w Brześciu nad Bugiem 27 listopada 1939 roku. Druga konferencja Gestapo i NKWD odbyła się pod koniec listopada 1939 r. w Przemyślu. Wg Wikipedii – „ 20 lutego 1940 w Zakopanem miała miejsce wspólna konferencja sowiecko – niemiecka, na której omówiono metody pracy operacyjnej przeciwko podziemiu polskiemu i wymieniono się informacjami..[…]… Spotkanie odbyło się w willach „Pan Tadeusz” i „Telimena”.Więcej informacji na temat tych spotkań można pozyskać z dziesiątek historycznych publikacji książkowych i w internecie.

Wg Wikipedii – Kriminalpolizei (Kripo, z niem. Policja kryminalna) – niemiecka policja kryminalna. Kripo w III Rzeszy Niemieckiej była jednym z departamentów RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy).

Do 1936 Kripo stanowiło część administracji landów, lecz po przeprowadzeniu centralizacji niemieckiej policji przez Heinricha Himmlera policja kryminalna wszystkich landów włączona została do pruskiej policji kryminalnej. W 1937 powstało Biuro Policji Kryminalnej Rzeszy (Reichskriminalpolizeiamt). Kripo wraz Gestapo (hitlerowską policją polityczną) stały się częścią Głównego Urzędu Policji Bezpieczeństwa Rzeszy (HauptamtSicherheitspolizei, Sipo). Wreszcie w 1939 po utworzeniu RSHA Kripo, Gestapo oraz SD (Służba Bezpieczeństwa SS) weszły w skład RSHA (Kripo stało się Departamentem V Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy). Niemiecką policją kryminalną zarządzał Arthur Nebe, pod koniec wojny zastąpiony przez Friedricha Panzingera.

Kripo formalnie zajmowała się głównie sprawami kryminalnymi, pozostawiając Gestapo sprawy polityczne i organizowanie terroru. Jednak faktycznie dość często zdarzały się przypadki współdziałania obu policji w walce z politycznymi przeciwnikami III Rzeszy Niemieckiej i w eksterminacji Żydów. Kripo ponosi także współodpowiedzialność za umieszczanie ludności polskiej i krajów okupowanych w obozach koncentracyjnych oraz za przeprowadzanie zbrodniczych eksperymentów medycznych na więźniach tych obozów (obowiązkiem Kripo było dostarczanie „królików doświadczalnych” w celu dokonania tych eksperymentów). Na obszarze Rzeszy członkowie Kripo ubierali się po cywilnemu, natomiast w krajach okupowanych przez Niemcy mieli obowiązek noszenia mundurów SS (nawet jeśli do SS nie należeli) wraz z insygniami odpowiednimi do ich stanowisk w policji kryminalnej.

4 – Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, „Obozy hitlerowskie na  ziemiach polskich 1939 -1945 – informator encyklopedyczny” Warszawa, 1979, s. 465.

Natomiast wg. Monografii  Sosnowca  pod redakcją: Antoniego Barciaka, Andrzeja T. Jankowkiego; „SOSNOWIEC, OBRAZ MIASTA I JEGO DZIEJE” , Sosnowiec 2016, s.702

Obecna ulica 3 Maja nosiła nazwy:

 – przed 1918 r.: -Głównaja /Główna (1904), Hauptstrasse (1915), Trzeciego Maja /Strasse des.3 Mai (15.VI.1916),

– w latach 1918 -1939:- Trzeciego Maja,

– w latach 1939 – 1945:- Hauptstrasse (XI.1939),

– 1945 – 1989: – 3 Maja, Stalinogrodzka (20. V.1953), Czerwonego Zagłębia (30.X.1956).

5 – Praca zbiorowa pod redakcją Andrzeja Szefera „Więzienia Hitlerowskie na Śląsku w Zagłębiu Dąbrowskim i w Częstochowie”, wyd. Śląski Instytut Naukowy, Katowice 1983.

6 – M. in. : patrz – Muzeum Sosnowiec dokumenty politycznej przeszłości (informator wystawy), Sosnowiec, 2000, s. 16

„…[..]… Równocześnie z formowaniem tajnej sieci PPR powstała – Gwardia Ludowa….[…]… W sierpniu 1944r. Gwardię Ludową przemianowano na Armię Ludową  (Gl – Al ). Nie była formacją liczną, skupiała ok. 400 członków. Największą grupę zbrojną stanowił oddział GL im. Jarosława Dąbrowskiego działający w okręgu chrzanowskim”. Koniec cytatu. A okręgu chrzanowskiego nie można przecież zaliczać administracyjnie nie tylko do Sosnowca, ale nawet do Zagłębia Dąbrowskiego. 

Należy też uwzględnić bardzo istotny fakt, że do 1945 roku terytorium dzisiejszego Sosnowca było znacznie mniejsze niż to jest obecnie. A jak wynika to z wielu powojennych publikacji, to głównie na terenach przyłączonych dopiero po 1945 roku do Sosnowca, były dość znaczne skupiska organizacji komunistycznych, takich jak: jak Komunistyczna Partia Polski (KPP), Polska Partia Robotnicza(PPR) i Gwardia Ludowa (GL) oraz Armia Ludowa (AL). Jako klasyczny przykład może posłużyć Kazimierz Górniczy ze stosunkowo już liczną wówczas siecią agenturalną, antypolską jaką była KPP w okresie II Rzeczypospolitej Polski, a w okresie okupacji niemieckiej – PPR i organizacje bojowe Gwardii Ludowej i Armii Ludowej. Kazimierz Górniczy który został przyłączony do Sosnowca dopiero w 1975 roku.

7 – Tereny, które weszły w skład Sosnowca w 1902 roku: Stary Sosnowiec, Pogoń, Sielec, Kuźnica, Środulka, Radocha, Ostra Górka.

Tereny przyłączone do miasta Sosnowca w 1915 roku: Konstantynów, Pekin, Środula, Dębowa Góra, Modrzejów, Milowice.

Tereny przyłączone do miasta Sosnowca w 1953 roku: Niwka, Dandówka, bobrek, Bór, Jęzor.

Tereny przyłączone do miasta Sosnowca w 1975 roku: Porąbka, Kazimierz Górniczy, Ostrowy Górnicze, Juliusz, Klimontów, Zagórze,Maczki.

miejscowości przyłączone do Sosnowca w 1953 roku: Niwka, Dańdówka, Bobrek, Bór, Jęzor a w 1975 roku: Porąbka, Kazimierz Górniczy, Ostrowy Górnicze, Juliusz, Klimontów, Zagórze, Maczki.

8 – Henryk Rechowicz, „Ludzie PPR – SYLWETKI ZAMORDOWANYCH I POLEGŁYCH DZIAŁACZY”, WYD. „Śląsk” 1962, s. 54 – 61

9 – Ten Pan, którego imienia i nazwiska, już nie pamiętam, towarzyszył bowiem w tamtych czasach niemal wszędzie Tow. Z Grudniowi, we wszystkich niemal spotkaniach i akademiach partyjnych, niczym jego cień. Jako bowiem operator telewizji katowickiej potrafił w mig po każdej tego typu partyjnej wizycie, tak wspaniale i w takim genialnym pozytywnym  świetle promować  na ekranie telewizyjnym to spotkanie, niczym profesjonalny reklamodawca Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach.

  Przypominam sobie taki błyskawiczny montaż telewizyjny z lat 70. XX wieku dokonany przez tego Pana ze spotkania robotniczego z Chorzowskiej Wytwórni Konstrukcji Stalowych „KONSTAL” w Chorzowie. Ja wówczas jako Naczelnik Delegatury Zjednoczenia Przemysłu Taboru Kolejowego „Tasko” w Katowicach, na to spotkanie zostałem też urzędowo zaproszony. Proszę sobie tylko wyobrazić taką sytuację. Zanim po zakończonym spotkaniu dotarłem z Chorzowa do Katowic, do swojego mieszkania, to na ekranie telewizyjnym, w popołudniowym dzienniku już ukazała się zmontowana wersja tego spotkania. Oczywiście odpowiednio wylukrowana z duchem czasu.

10 – wspomnienia własne, brata, kolegów, znajomych i przyjaciół.

Katowice, czerwiec  2017 rok

Janusz   Maszczyk

Bear