Janusz Maszczyk: Zaułkami Nowego Sielca. Cz. 1
Nowy Sielec – zdjęcie nr 13. Widok browaru i fabryczki sztucznego lodu w Nowym Sielcu, ale utrwalony od strony roboczej bramy, jaka od czasów powstania browaru mieściła się przy uliczce Browarnej, obok renardowskiego urzędniczego budynku, który zachował się do dzisiaj i został utrwalony przez autora na wielu zdjęciach, stosownie opisanych. Wówczas fabryczka była własnością wielkiego koncernu „Hrabia Renard”. Pocztówka na 100 % pochodzi z przełomu XIX i XX wieku, jeszcze z okresu zaborów Rosji carskiej. Na wagonach widoczne charakterystyczne napisy wykonane cyrylicą. Widoczna na pocztówce browarna stosunkowo krótka bocznica była jednak jeszcze wtedy dodatkowo podłączona, też do kilkukilometrowej bocznicy kopalnianej, która już od XIX w. ciągnęła się głębokim parowem, od Kopalni „Hrabia Renard”, następnie przebiegała pomiędzy osiedlem i Hutą „Katarzyna”, a widocznym browarem i fabryczką sztucznego lodu, by swą długą trasę ostatecznie już zakończyć w okolicy „Wenecji” (dzisiejszy fragment uliczki Chemicznej), gdzie z kolei już podłączona była do głównej trasy Kolei Warszawsko – Wiedeńskiej.]
Tereny fabryczne browaru i fabryczki sztucznego lodu rozciągały się w postaci klina na kilku hektarowej powierzchni. Duże fragmenty browaru były wprost doskonale widoczne z Placu Tadeusza Kościuszki, szczególnie jednak z mojego nadrzecznego ukwieconego ogródka, gdyż najdłuższa granica tych piwowarskich zabudowań wprost sąsiadowała z przepływającą obok rzeką Czarną Przemszą. Fragment tej fabryczki stykał się też z ulicznym zaułkiem Browarnym, a konkretnie to z główną portiernią, podłużnym parterowym budynkiem i roboczą bramą, a nawet pewne jego fragmenty rozciągały się jeszcze poza ceglastym urzędniczym budynkiem przy zaułku uliczki Dworskiej. Ten sam co jeszcze stoi tam do dzisiaj, jednak przy zaułku zwanym teraz, jako uliczka Skautów. W okresie okupacji niemieckiej w tym niskim parterowym budyneczku z kilkunastoma malutkimi okienkami, ze strzelistym dachem pokrytym papą, a utrwalonym przez autora na zdjęciu nr 8 mieścił się podręczny magazynek z narzędziami dla pracowników zatrudnionych w tej fabryczce i dla etatowego browarnego ogrodnika. Część pomieszczeń była też przeznaczono dla administracji.
Szczegółowy opis zabudowań browaru i fabryczki sztucznego lodu byłby zbyt obszerny jak na ten internetowy artykulik, więc może tylko wspomnę o najistotniejszym zagadnieniu. Tereny browaru w specyficznej formie zabudowy dzieliły się na część typowo mieszkalno – reprezentacyjną (2. lub 3. trzykondygnacyjne ceglaste budynki mieszkalne i ukwiecone uliczki) oraz typowo roboczą (tylko zabudowania fabryczne).
****
Ozdobnego kamienia wapiennego w tej okolicy od zawsze było w bród. Tkwi nawet do dzisiaj ukryty pod cienką warstwą ziemi i nie tylko w rejonie „Pekinu” i Zagórza , o czym wielu może nawet nie wie, lub ci co powinni faktycznie o tym wiedzieć, przymykają tylko oczy, lub udają, że to nie są ich problemy, jak taki ozdobny surowiec można pozyskać. Renardowski koncern, który dysponował w okolicy „Pekinu” swym prywatnym kamieniołomem, czerpał więc stosunkowo duże jego ilości i ozdabiał nim budynki oraz różnego rodzaju parkany, murki graniczne oraz mury zaporowe. To było widoczne na każdym niemal kroku. W ozdobnym murze przyulicznym z tego właśnie kamienia, a ciągnącym się od brzegu rzeki Czarnej Przemszy, naprzeciw wieżyczki kościelnej przy uliczce Browarnej, była już w okresie wolnej i niepodległej Polski, zlokalizowana nowoczesna browarna portiernia, w większości pokryta kamieniem wapiennym. Całodobowo profesjonalnie dozorowana. W okresie okupacji niemieckiej (1939-1945) portierami był uzbrojony w broń krótką i długolufową Werkschutz. Portiernia łączyła się z kolei z dwuskrzydłową, niezwykle efektowną w wystroju bramą, a ta już tylko z parterowym pokrytym papą budynkiem, który od ulicy Browarnej był wyposażony kilkunastoma w rzędzie usytuowanymi oknami (zdjęcie nr 8). Dopiero w dalszej kolejności za tym budynkiem, ale dopiero od lat 30. XX w.stykała się robocza browarna brama. Ponieważ poprzednio była zlokalizowana pomiędzy osiedlem Huty „Katarzyna”, a dwupasmową renardowską bocznica kopalnianą, co już zasygnalizowałem na stronie 11 tego artykułu. Niektóre drobne jej elementy sterczą tam jeszcze do dzisiaj obok dawnego renardowskiego ceglastego urzędniczego budynku, w zalegającym tu niemal wszędzie dzikim rozrosłym nieuporządkowanym zielsku. Ta pierwsza od rzeki wiodąca do browaru dwuskrzydłowa brama, wyjątkowo zresztą elegancka, miała charakter wybitnie tylko reprezentacyjny. Absolutnie nie roboczy. Poza nią wiodła w głąb browaru szeroka brukowana już wtedy cegłą klinkierową uliczka. Jedyna zresztą w tamtych odległych latach w zabudowie klinkierowej w Sosnowcu. Fragmenciki tego dawnego klinkieru zachowały się jeszcze do dzisiaj, co utrwaliłem na poniższym zdjęciu nr 14.
[Powyższe zdjęcie nr 14 utrwalono w czerwcu 2015 roku. Widoczne jeszcze dawne fragmenty klinkieru w miejscu, gdzie przez dziesiątki lat, tuż przy portierni była reprezentacyjna brama browarna.]
Terytoria browaru i fabryczki sztucznego lodu odkąd tylko pamiętam, to zalegały na stosunkowo rozległym obszarze. Od zachodu granicząc z toczącą swe wody rzeką Czarną Przemszą, a od wschodu z trasą renardowskiej bocznicy kolejowej i od północy wciskały się nawet aż poza renardowski budynek urzędniczy stojący przy dawnej uliczce Dworskiej. Tereny browarne były od zawsze wizytówką koncernu Renardów. Dlatego utrzymywano je w należytej wprost sterylnej czystości, a ceglaste mieszkalne budynki i kamienno – ceglaste budynki fabryczne o przeróżnej architektonicznej formie, zawsze na bieżąco remontowano. Przetrwały więc w doskonałym wprost stanie technicznym do lat 70. XX wieku. Dlaczego więc jednak te wszystkie niezwykle efektowne zabytkowe fabryczne zabudowania (nie licząc ceglastych budynków fabrycznego osiedla) doszczętnie wówczas wyburzono, a nie dostosowano ich do zamieszkania lokatorskiego?… I to kolejne już retoryczne pytanie, pozostanie jednak bez odpowiedzi. Może jeszcze tylko wspomnę, że niejeden mieszkaniec z urzędniczego osiedla z Placu Tadeusza Kościuszki zazdrościł mieszkańcom z terenu browaru luksusowych mieszkań jakimi oni dysponowali oraz ich przecudownego usytuowania w prawdziwej oazie zieleni, szczególnie w dominującym gąszczu kasztanowych drzew i ozdobnych krzewów. Wzdłuż bowiem głównej klinkierowej alei i innych bocznych ciągów browarnych uliczek rosły już bowiem wtedy o potężnych rozmiarach kasztanowce, a po dwóch stronach zalegały jeszcze ogromne plastry skrapianych wodą zielonych trawiastych kwietników, a od chodników oddzielały je ozdobne krzewy. O piękno przyrody browarnej i dworskiej dbał bowiem specjalnie do tego celu zatrudniony ogrodnik, który miał jeszcze do pomocy dodatkowych przyuczonych pracowników. To właśnie z tych terenów szczególnie wiosną dochodziły do budynków przy Placu Tadeusza Kościuszki najpiękniejsze trele ptasich śpiewów jakie kiedykolwiek w swym długim życiu słyszałem.Te ptasie wiosenne koncerty, szczególnie kosów, zapamiętałem wprost doskonale. Bardzo często,szczególnie podczas okupacji niemieckiej o nich wspominał też mój ojciec, gdyż ponoć – z samego rano gdy w pośpiechu podążał do pracy – to ten ptasi niebiański śpiew pozwalał mu w trudnych życiowo chwilach bardziej pogodniej i z większą też nadzieją wypatrywać lepszego polskiego jutra. Może warto jeszcze wspomnieć, że zanim w Sosnowcu w Nowym Sielcu wybudowano basen kąpielowy, nie licząc odziedziczonego malutkiego poniemieckiego przy sieleckim schoenowskim pałacyku (później Sąd Okręgowy przy ul. 1 Maja), to na tym terenie fabrycznym już w XIX wieku był zlokalizowano na potrzeby własne też basen, którego jednak podstawowym zadaniem było zlokalizowanie sporej ilości wody, która w sytuacji pożaru mogła być z tego zbiornika czerpana. Podobno początkowo zamrożona zimową porą woda w tym basenie, w postaci kostek lodu, służyła do produkcji sztucznego lodu. Ten basen kąpielowy wraz moimi kolegami z Placu Tadeusza Kościuszki z osiedla „Rurkowni Huldczyńskiego” poznaliśmy też wprost doskonale już jako dzieciaki, bowiem wystarczyło tylko pokonać nurt rzeki i tajemniczo ukrytą furtkę w nadrzecznym parkanie, by się do niego bez problemu dostać. Strażnicy zamiast nas skarcić za nielegalne wkroczenie na strzeżony browarny teren, to widząc nieznanych im maluchów jakby mimo woli przymykali swe czujne oczy, ale w gruncie rzeczy chyba jednak też życzliwe. Jak już wspominałem to te tereny od zawsze jak tylko pamiętam były utrzymane wprost w luksusowym, wręcz sterylnym stanie.Tak było przynajmniej od czasów zaborów Rosji carskiej, aż do całkowitej likwidacji tego obiektu w 1976 roku, mimo iż w latach 1972 – 1974 przeprowadzona była jego modernizacja. Dzisiaj, co już wyżej zasygnalizowałem, pośród potwornego bałaganu jaki już tam od wielu lat zalega i walających się w ziemi przeróżnych rupieci, nawet z dawnego jeszcze browaru, można też natrafić na resztki drobniutkich elementów z dawnych jeszcze renardowskich eleganckich budynków mieszkalnych. Mimo, iż jest tu wyjątkowo niebezpiecznie, szczególnie o zmroku, to jednak z pobliskiego osiedla katarzyńskiego wytyczono już sobie poprzez dawne tereny browaru drogę wiodącą na skróty, która się wije wśród dzikich rozrosłych tu przez lata drzew i krzewów oraz różnego rodzaju walających się tu rupieci, i kończy się dosłownie w tym miejscu, gdzie dawniej była robocza browarna brama, przy uliczce Browarnej na styku z zaułkiem uliczki Dworskiej.