Janusz Maszczyk: Z SOSNOWCA NA KASPROWY WIERCH I GUBAŁÓWKĘ

„SZUKAŁEM TEGO W PARYŻU,

SZUKAŁEM W BERLINIE I RZYMIE,

A TO ZA OKNEM BYŁO I POLSKIE MIAŁO IMIĘ”…

[Źródło: Pan Paweł Ptak – Sosnowiec Archiwum]

MY SOSNOWICZANIE WBREW NIEMAL POWSZECHNYM PESYMISTYCZNYM OPINIOM JAKIE DOCIERAJĄ DO MNIE DO KATOWIC Z MOJEGO RODZINNEGO MIASTA, TO JEDNAK MAMY SIĘ CZYM POCHWALIĆ. OJ MAMY! I TO JESZCZE JAK! I TO NIE TYLKO PRZED POLSKIMI WIELBICIELAMI PRZEUROCZYCH TATRZAŃSKICH KRAJOBRAZÓW, ALE ODWIEDZAJĄCYMI TEŻ NASZE TATRY PRZYBYSZAMI SPOZA NASZEGO KRAJU.

Były to zapewne jeszcze lata XVIII wieku, gdy pośród zalegających tu lasów powstała malutka osada, która już później była określana jako Dębowa Góra. A składała się wówczas z zaledwie tylko pięciu wieśniaczych chałup. Jak wieść niesie ponoć była wówczas własnością Polaków o nazwisku Dębowscy. Stąd możliwe, że nazwa tej okolicy pochodzi od tego nazwiska. W XIX wieku, podczas zaborów Rosji carskiej, w miarę jednak upływu lat, ta okolica należała hipotetycznie już do kilku innych właścicieli. W 1836 roku przeszła na własność Szarlotty von Stolberg – Wernigerode, a w roku 1856 te dobra ziemskie zakupił hrabia Jan Renard, syn doskonale wówczas znanego przemysłowca górnośląskiego i właściciela rozciągających się terenów na Opolszczyźnie hrabiego Andrzeja Renarda 1/. Już jednak w niedługim czasie, bowiem w 1881 roku niemiecki przedsiębiorca z Zabrza Adolf Deischel, po wykupieniu terenów na Dębowej Górze od spadkobierców hrabiego Jana Renarda, czyli Gwarectwa „Hrabia Renard”, uruchomi tu malutką wytwórnię lin konopnych i stalowych, a następnie drutu i plomb. Biuro tej fabryki mieściło się jednak nie na terenie fabryki, ale w Mysłowicach. Z każdym niemal rokiem fabryka będzie jednak stopniowo poszerzała swój asortyment produkcji i już na przełomie XIX i XX wieku, oprócz wyżej wymienionych wyrobów, zaoferuje też jeszcze izolowane kable elektryczne. Jeszcze w czasie zaborów Rosji carskiej w latach 1910 – 1911, stosunkowo dobrze prosperującą fabrykę dalej jednak jej asortyment produkcyjny poszerzano i jednocześnie też ją stopniowo rozbudowywano. W tym okresie czasu produkcja trafiała jednak głównie tylko na rynek rosyjski. Przedstawicielstwa tej fabryki mieściły się wtedy w Warszawie i w Łodzi, w Petersburgu i w Moskwie oraz w Rydze i w innych jeszcze miejscowościach. Wzniesiono także nowe budynki gospodarcze i cztery domy dla pracowników. Wokół zakładu powstała też osada. W 1922 roku biuro tego przedsiębiorstwa przeniesiono jednak z Mysłowic do Zabrza, a następnie jeszcze do Berlina. Gdy w 1924 roku zmarł właściciel tej fabryki Adolf Deichsel, to całą schedę po nim przejął jego syn, Erwin.

W początkowym stadium rozwoju, fabryka będzie tylko zatrudniała około 200 – 300 robotników i około 50 urzędników. Sprowadzonych z byłych jeszcze wtedy terytoriów niemieckich, głównie z Górnego Śląska. W niektórych publikacjach podaje się też inną liczbę zatrudnienia. Później niektórzy z nich tak się zaaklimatyzują i pokochają te tereny i naszą Ojczyznę, że w okresie II Rzeczypospolitej Polski przyjmą już obywatelstwo polskie. Już niedługo miejscowa polska ludność będzie ten rejon fabryczny i osiedlowy popularnie określała – „Druciarnią”. Fabryka, a wkrótce i 4 zabudowania dla pracowników usadowią się w rejonie późniejszych ulic: Tylnej i Niweckiej, Strzeleckiej i Lipowej.

[Źródło: Pan Paweł Ptak Sosnowiec Archiwum. Sosnowiec – dzielnica Dębowa Góra, osiedle „Druciarnia”, ulica Tylna; stare jeszcze zabudowania pracownicze.]

Ponoć właściciel tej fabryki w porównaniu do większości innych kapitalistów, był jednak człowiekiem niezwykle ludzkim. Dbał więc nie tylko o własne interesy, ale też i o swoich pracowników. Był bowiem doskonale zorientowany, że syty i posiadający zakładowe przydziałowe mieszkanie człowiek, będzie bardziej nie tylko związany z firmą, ale też wydajnym pracownikiem. Oprócz więc wzniesionych domów dla swoich pracowników na Dębowej Górze, zbudował też dla nich ośrodek wypoczynkowy w Polanicy – Zdroju (Altheide), który na cześć swojej córki ozdobił go nazwą „Emma”. Był też bardzo zaangażowany w ochronie przeciwpożarowej miasta Sosnowca. W tym celu w 1902 roku w fabryce uruchomił też straż pożarną wyposażając ją jednocześnie w wysokiej jakości sprzęt gaśniczy. Firmowa straż pożarna, niczym zawodowa, brała też udział w wielu akcjach gaśniczych na terenie Sosnowca, koordynując te przedsięwzięcia wspólnie z zakładową strażą pożarną z sieleckiej Kopalni „Hrabia Renard”, z Gwarectwa „Hrabia Renard”.

Podjęcie produkcji lin wyciągowych górniczych, niezwykle zresztą poszukiwanych w tym rejonie kraju, niewątpliwie przyczyni się do gwałtownego też rozwoju tej fabryki. Już w okresie II Rzeczypospolitej Polski poszerzając swój asortyment produkcyjny ten dobrze już wtedy prosperujący zakład pracy, z inicjatywy nowego właściciela Erwina Deichsela zmieni nie tylko swoją dotychczasową nazwę – Fabryki Drutu, Lin Stalowych i Konopnych, Drutu i Plomb oraz Płótna Żaglowego – Adolf Deichsel w Sosnowcu, ale stanie się też spółką akcyjną o nazwie – Fabryka Lin i Drutu, dawniej A. Deichsel S.A. Fabryka o brzmiącej już wówczas nowej nazwie była liczącą się firma nie tylko w Sosnowcu, dysponowała bowiem nawet swoją bocznicą kolejową, która z kolei była jeszcze połączona z koleją dęblińsko – dąbrowską i odnogą przez Sosnowiec Południowy z linią Kolejową Warszawsko – Wiedeńską. Produkowany wielkotonażowy asortyment w tej firmie można więc było niemal błyskawicznie i bezproblemowo eksportować poza granicę nie tylko Sosnowca, ale i Zagłębia Dąbrowskiego. 

[Źródłem trzech powyższych zdjęć jest fotopolska.eu Fabryka Lin i Drutu, dawniej A. Deichsel S.A. Lata 1920 – 1944 (dokładny rok ?)]

Gdy Dębowa Góra od 1915 roku stanie się już jedną z dzielnic Sosnowca, to wówczas nie tylko w Zagłębiu Dąbrowskim, ale i na terenie naszego kraju będzie słynna z produkcji szerokiego asortymentu wysokiej jakości lin stalowych wyciągowych i nośnych. To właśnie dzięki tej pozornie malutkiej fabryczce z sosnowieckiej „Druciarni”, wysokiej jakości liny stalowe będą w pierwszej kolejności zainstalowane nie tylko we wszystkich prawie głębinowych kopalniach Zagłębia Dąbrowskiego, ale trafią też jako liny wyciągowe na wznoszoną z mozołem już od XIX wieku stożkową żużlową hałdę koło sosnowieckiej Huty „Katarzyna”. Już wkrótce też dotrą i do stolicy zimowego sportu – Zakopanego, o czym znacznie więcej poniżej.

****

     Podobno pierwsze próby budowy kolejki zębatej na Świnicę i po Słowackiej stronie Tatr na Gerlach zrodziły się już w czasach zaborów naszej Ojczyzny. Były to ponoć jeszcze pierwsze lata XX wieku. Ta ówczesna niezwykle śmiała myśl niczym rzucony bumerang, ponownie więc zatoczy łuk czasu i powróci w wolnej, niepodległej i suwerennej już Ojczyźnie, gdy Polska po raz pierwszy podejmie się w 1929 roku zorganizowania w Zakopanem Mistrzostw Świata FIS. Wówczas to dopiero okaże się, iż wbrew oponentom, jest jednak możliwy zjazd z Kotła Gąsienicowego z Kasprowego Wierchu poprzez Halę Goryczkową do Kuźnic. Już wtedy ponoć, ta narciarska trasa zjazdowa, będzie wyraźnym sygnałem do podjęcia trudów budowy kolejki linowej na wznoszący się w Zakopanem, tatrzański niebotyczny szczyt – Kasprowy Wierch. Jak na tamte czasy było to w naszej Ojczyźnie wydarzenie wprost epokowe, z trudem nawet kojarzące się w głowach Polaków. Do tej bowiem pory kolej linowa funkcjonowała zaledwie tylko w 80 przypadkach na całym świecie, a w samych Tatrach nikt takiej inwestycji jeszcze dotychczas nie zrealizował. Projekt techniczny zostanie więc zlecony firmie niemieckiej „Bleichert” z Lipska i fabrycznej stoczni morskiej jeszcze wówczas mieszczącej się w granicach Wolnego Miasta Gdańska. Z kolei projekt budowy górskich zabudowań stacyjnych zlecono już państwu Annie i Aleksandrowi Kodelskim, którzy swą siedzibę mieli wówczas w Warszawie.

Strony: 1 2 3 4 5 6

Bear