Janusz Maszczyk: Transporty kolejowe i marsze śmierci
[Źródło: Pan Paweł Ptak. Lata 1914 – 1917.Sosnowiec ulica Modrzejowska.]
Tematyka okupacji niemieckiej w Sosnowcu z lat 1939 – 1945, a szczególnie krwawa eksterminacja mieszkających tam od wielu już lat Żydów, jest na ogół stosunkowo dobrze znana. Przynajmniej starszemu wiekiem pokoleniu sosnowiczan, ale niestety odchodzącemu już z tego świata. Młodsi natomiast – oczywiście w poszerzonej formie tematycznej – mogą takie informacje pozyskać z publikacji książkowych, czy nawet z samego internetu. Skupię się więc w tym artykule tylko na tych epizodach, które nie wiem z jakiej przyczyny, ale są całkowicie objęty milczeniem przez historyków i pisarzy, a nawet samych Żydów i z tego powodu są obecnie nieznane prawie nikomu w Sosnowcu. Z uwagi na publikację artykułową, opiszę więc z zastosowaniem skrótów myślowych tylko dwa znane autorowi z autopsji przypadki dotyczące tematyki sosnowieckich Żydów oraz trzeci pozyskany już od mojego sosnowieckiego przyjaciela.
Sosnowiec już w okresie II Rzeczypospolitej Polski był miastem okazałym i ludnym. Według spisu powszechnego dokonanego w 1921 roku miasto liczyło 86.497 mieszkańców. Już jednak w styczniu 1926 roku przekroczyło nienotowaną dotychczas liczbę – 100.445 mieszkańców. Dynamika rozwoju przemysłu i możliwości znalezienia pracy, szczególnie fizycznej, zaowocowały tym, że do 1939 roku liczba mieszkańców wzrosła o kolejne 43.113 osób, w tym 26.290 osób to byli ludzie przyjezdni. Dokonany spis w 1931 roku wykazał, że 80,9 % mieszkańców to Polacy, a 19,00 % to Żydzi. Pozostali to głownie Niemcy i Francuzi. Mieszkańcy żydowscy nie byli ludnością rozproszoną pośród zamieszkujących ten teren Polaków. Raczej byli skupieni w dzielnicach handlowych, w rejonach ulic Modrzejowskiej, Targowej, Małachowskiego, Kościelnej i Warszawskiej. Co nie oznacza, że nie byli również obecni w innych dzielnicach miasta Sosnowca. Również na Pogoni w dzielnicy handlowej, przy uliczce Floriańskiej mieli nawet synagogę1/. Stosunkowo duże skupiska żydowskie w Sosnowcu były też na Środuli i w Konstantynowie2/. Według danych zaczerpniętych z Małego Rocznika Statystycznego z roku 1937 liczba mieszkańców Sosnowca wynosiła 121.000, a w 1938 roku już 125.000. Ludność żydowska w Sosnowcu w roku 1939, wg danych oddziału statystycznego Zarządu Miejskiego (pismo N.0/III/3a/46 z 20.III.1946) liczyła około 28.000, co stanowiło 21,5 % ogółu mieszkańców.
[Źródło: Pan Paweł Ptak. Sosnowiec. Ulica Modrzejowska w okresie II Rzeczypospolitej Polski. Na zdjęciu widoczne liczne osoby odziane w charakterystyczne stroje żydowskie.]
****
Po zajęciu przez Niemców Sosnowca terror wobec ludności żydowskiej wzrastał niemal z każdym miesiącem. Jak wspomina Natan Eliasz Szternfinkiel w latach 1941 i 1942 w centrum Sosnowca powstają warsztaty pracy, tak zwane „szopy”3/. Były to warsztaty pracy gdzie zatrudniani byli Żydzi, w tym i kobiety oraz dzieci powyżej 10. roku życia. Już na wstępie należy zaznaczyć, że zatrudnienie w tych warsztatach dawało wtedy pewną szansę Żydom na ich ocalenie. Przynajmniej w tych bestialskich czasach, gdzie zaszczuty jeden człowiek nie widział w drugim człowieka, taka praca była pewną formą ułudy na ocalenie. Płaca w „szopach” była jednak mizerna, wprost nawet głodowa. Zatrudnione w nich dziewczęta żydowskie ponoć więc mdlały przy pracy z głodu. Pierwszy „szop” został utworzony w lutym 1941 roku. Jego właścicielem został Niemiec z Berlina – Hans Held. Powstały „szop” składał się z trzech oddziałów: przy ulicy Modrzejowskiej nr 20, przy Sadowej nr 8 i przy ulicy J. Piłsudskiego nr 70. W tych warsztatach wytwarzano „bieliznę, mundury wojskowe (przyp. autora: mundury wojskowe niemieckie) gorsety i inne artykuły damskie (przyp. autora: oczywiście tylko dla ludności niemieckiej). Powstawały też inne jeszcze „szopy” m.in. przy fabryce wełnianej Dietla przy ulicy Żeromskiego, gdzie zatrudniano około 3.000 Żydów 4/.
[Źródło: Pan Paweł Ptak. Pocztówka pochodzi prawdopodobnie jeszcze z pierwszych lat okupacyjnych Sosnowca (obecna ulica J. Piłsudskiego, gdy jeszcze Żydzi mogli w miarę swobodnie poruszać się po głównych ulicach miasta. W oddali po prawej stronie przed przejeżdżającym tramwajem widoczna na jezdni Żydówka (na rękawie widoczna charakterystyczna opaska). Po prawej stronie, co może nas obecnie dziwić, widoczna jeszcze polska kapliczka poświęcona Powstańcom Styczniowym.]
W rzeczywistości jednak ta praca była dla nich tylko pewną formą ułudy, bowiem już niebawem Niemcy podjęli decyzję o totalnej fizycznej ich zagładzie. Niemcy bowiem podczas okupacji w Sosnowcu zachowywali się wobec nich nie jak normalni ludzie ale jak bezmyślna maszyna skonstruowana tylko do mordowania. Kto więc z obecnie żyjących nie przeżył okupacji niemieckiej, to tych czasów nie jest w stanie zrozumieć. Absolutnie! Niemcy w tamtych czasach potrafili bowiem zmieniać się nieprawdopodobnie, zatracali nie tylko więc swe sumienia ale nawet ludzki stosunek do innych. To był wtedy w większości kraj morderców, bowiem nikt nie widział wokół siebie winnych. Natomiast po 1945 roku niemal powszechnie twierdzili, że wykonywali tylko rozkazy swych przełożonych, a to była przecież wojna, z tego powodu nie czuli się więc absolutnie winnymi. Może jeszcze tylko wspomnę, że po Żydach taki sam los unicestwienia lub wysiedlenia z tych terenów i zamienienia w niewolników miał spotkać też polską ludność z Sosnowca. To była tylko kwestia czasu. Stosunkowo krótkiego czasu…
****
Jak wspomina w swej cytowanej już publikacji pan Natan Eliasz: – „Nadchodzi pamiętny dzień w dziejach Żydów Zagłębia, dzień 12 sierpnia 1942 roku”. Niemcy zwabili podstępem Żydów, by stawili się na plac sportowy Unii. Szli mężczyźni, starzy i młodzi, kobiety i dzieci, a nawet chorzy ze szpitala. Tylko ciężko chorzy pozostali w szpitalu, a dokładny ich wykaz został przedstawiony katom hitlerowskim. Ludność żydowska z małymi wyjątkami stawiła się prawie w całości na plac w liczbie 26.000 osób. …[…]…Żydzi, zgodnie z zaleceniem Gminy Żydowskiej, stawili się w porządnych ubraniach. Kobiety tleniły lub farbowały włosy, by mieć wygląd młodszych, zdolnych do pracy….[…]…. Gdy wszyscy Żydzi byli już zebrani, plac został obstawiony przez gestapo i policję niemiecką, uzbrojoną w karabiny maszynowe. Na placu rozstawione były stoliki i każdy musiał się zgłosić do właściwego urzędnika według początkowej litery swego nazwiska. Po zarejestrowaniu całej ludności, gestapowcy stłoczyli wszystkich Żydów po jednej stronie placu, a druga połowa została wolna. Dzień był upalny, a ścisk wielki. Ludzie byli strasznie zdenerwowani i niespokojni. O godzinie 12 – tej w południe rozstawiono stoły na wolnej części placu. …[…]… Na rozkaz gestapo rodziny musiały kolejno przechodzić przez komisje, które decydowały o życiu lub śmierci zebranych. Komisje te składały się z gestapowców, przedstawicieli ‘Dienststelle’ i członków Centrali Żydowskiej. Każdy Żyd został zakwalifikowany do jednej z czterech grup oznaczonych liczbami: 1, 2, 3 ,4. Grupy te były rozmieszczone na placu w oddzielnych miejscach…..[…]…Wieczorem zaczął padać deszcz i trwał przez całą noc. Dzieci przemoknięte i głodne płakały. Ludzie wycieńczeni nie mogli już stać na nogach i siedzieli na ziemi w wodzie. Wielka bezbronna masa ludzi stłoczonych, skulonych na ziemi w wodzie, z twarzami skazańców oczekujących na wyrok śmierci, płacz kobiet i dzieci znajdujących się na placu, otoczonych zgrają bandytów hitlerowskich, uzbrojonych od stóp do głowy – oto obraz. t. zw. punktu zbornego w nocy 12 sierpnia 1942 roku”. Koniec cytatu – zgodnie z zachowaniem autorskiej ortografii. Jak wspomina na dalszych stronach tej publikacji książkowej cytowany już autor, to około 8.000 Żydów zagoniono później do zabudowań przy ulicy Targowej nr 4, Kołłątaja nr 4 i 6. A w kolejnych następnych trzech dniach wszystkich odtransportowano do KL Auschwitz – Birkenau, gdzie zostali bestialsko zamordowani.