Janusz Maszczyk: Tragedia partyzantów przy ulicy Przechodniej
[Zdjęcie z 8 października 2016r. To samo podwórko co wyżej i fragmencik z prezentowanego powyżej zabudowania.]
– Stefan Wochenko pseud. „Ruczaj”.
Lat 22. Z 89 Zawierciańskiej Drużyny Harcerskiej (Chorągwi Zagłębiowskiej). Były członek Gwardii Ludowej PPS – WRN 13/.
– Jerzy Gorzela pseud. „Jaskółka”.
Podobno mieszkaniec Sosnowca.
– Bogdan Zychta pseud. „Bocian”.
Wg poznanego kolegi, ucznia mojej mamy z byłej Szkoły Podstawowej nr 9 (patrz wyżej), Boguś Zychta – jak się o nim wyraził – był mieszkańcem Pogoni i „mieszkał w budynku na rogu Limanowskiego i Grochowej”. Możliwe więc, że Armia Krajowa poprzez niego pozyskała tę „melinę”, bowiem jego siostra (imię?) była w tym samym czasie służącą u państwa, którzy udostępnili powstańcom z AK „melinę”.
Jestem niezmiernie zdziwiony, a nawet jest mi przykro, że obok już wiszącej tablicy, nie powieszono też drugiej, na której powinno się wymienić z imienia i nazwiska tych wszystkich, których Niemcy zgładzili, lub którzy ucierpieli z powodu wydarzeń 14 marca 1944 r.
Nieznany jest bowiem dalszy los właścicieli tej „meliny”, córki i schorowanego już wtedy jej ojca. Prawdopodobnie, po okrutnym śledztwie w gestapo, zostali później zgilotynowani w Katowicach lub Berlinie. Berlin jest o tyle bardziej prawdopodobny, że byli folksdojczami, czyli zgodnie z niemieckim prawodawstwem obywatelami III Rzeszy Niemieckiej. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że zgładzono też wtedy, służącą, siostrę Bogdana Zychty. Jaki los spotkał pozostałych sąsiadów z budynku nr 5 przy ulicy Przechodniej, gdzie była „melina” – o tym się na Pogoni nigdy po 1945 roku nie wspominało. Dlaczego w końcu też jednak zapomniano o lekarzu – panu Janie Wójcińskim, który jednego z tych partyzantów opatrywał, a później był za to więziony w Gross–Rosen?
Jak pamiętam okupacyjne czasy, to były to takie okrutne i krwawe lata, gdzie za głębokie umiłowanie wolnej Ojczyzny, najczęściej płaciło się bardzo wysoką cenę – życiem; niekiedy nie tylko własnym, ale i całej rodziny. Ci wspaniali chłopcy, bohaterowie z Armii Krajowej, a także ci, którzy ich w tej walce z okupantem wspierali, byli jednak dumnymi dziećmi swojej Ojczyzny – II Rzeczypospolitej. Jak to kiedyś ktoś pięknie napisał: – „walczyli dla Polski i z jej imieniem na ustach ginęli. Nigdy się nie poddali. Zachowali się jak trzeba”.
Komendant naszego Śląskiego okręgu AK, wtedy jeszcze podpułkownik Zygmunt Walter-Janke od stycznia 1949 r. do 1955 r. był więziony i maltretowany. Przebywał nawet w celi śmierci, przez pewien okres czasu w jednej celi wraz ze Stanisławem Skalskim, słynnym bohaterskim pilotem z Dywizjonu 303, a także oficerem – byłym żołnierzem z Armii Krajowej. To wtedy właśnie w więziennej celi śmierci skarżył się swoim kolegom, ze w czasie ubeckiego śledztwa jest bardzo często bity. Niestety, ale tej z lat 90. XX w. notatki prasowej nie mogę w swoich zbiorach archiwalnych obecnie odnaleźć i w związku z tym podać dalszych konkretnych faktów oraz nazwiska autora tej publikacji. Po prostu przy tylu dokumentach jakimi dysponuję w moim archiwum domowym, akurat ten na moje nieszczęście gdzieś się zawieruszył. W wyniku dalszego śledztwa zamieniono mu wtedy karę śmierci na dożywocie. „Po zwolnieniu z więzienia w 1956 r. został zrehabilitowany. Ukończył wówczas historię na Uniwersytecie Łódzkim, a w roku 1975 uzyskał doktorat na Uniwersytecie Warszawskim. 11 października 1988 r., awansowany do stopnia generała brygady w stanie spoczynku. W latach 1988–1990 członek Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Pochowany na cmentarzu w Pabianicach 14/.
Generał brygady Zygmunt Walter-Janke był przybyszem z dalekiej Łodzi, więc Sosnowiec, a szczególnie Pogoń nie była mu tak doskonale z detalami znana jak autorowi tej publikacji. Ale to dzięki jego wspaniałym patriotycznym wspomnieniom i pana dr Juliusza Niekrasza, dopiero w latach 80. XX wieku odkryłem prawdziwą polską historię z czasów okupacji niemieckiej i heroiczną walkę patriotycznego polskiego podziemia – Armii Krajowej w Zagłębiu Dąbrowskim. Z tych wspomnień wynika, że nasz Śląski Okręg w czasie okupacji niemieckiej prawie nigdy nie otrzymał żadnych zrzutów broni od zachodnich aliantów. Wprawdzie raz w Jurze Krakowsko-Wieluńskiej ponoć wylądował samolot z Wielkiej Brytanii i przywieziono wtedy karabiny maszynowe typu – Bren, ale tylko z 900 pociskami na każdy karabin. Po ich wykorzystaniu, po pewnym czasie, przywieziona więc broń nadawała się już tylko na śmietnik. Interwencje kierowane do Komendy Głównej AK w Warszawie by dokonywać zrzutów broni niemieckiej, do której amunicję można było wtedy o wiele, wiele łatwiej zdobyć, ponoć wtedy nie odnosiły żadnych skutków. Po prostu nasi sprzymierzeńcy – zachodni alianci – co innego wtedy mówili, a co innego czynili. A w tym samym niemal czasie Kierownictwo Operacji Specjalnych (SOE) dokonało zrzutów dla Mihajlovicia w ilości 8 t broni i amunicji, a dla komunistycznej partyzantki Josipa Broz Tito w ilości aż 1500 t15/. Partyzanci AK, nie tylko z Śląskiego Okręgu, mimo woli musieli więc dokonywać napadów na placówki niemieckie i rozbrajać też w miastach funkcjonariuszy niemieckich, by w ten sposób zaopatrzyć się w broń i amunicję. A takie napady i rozbrajanie były wtedy bardzo, ale to bardzo niebezpieczne, w konsekwencji były więc śmiertelne ofiary i to zarówno wśród partyzantów z AK, jak i wśród ludności cywilnej.
Uzupełnienie tekstu z dnia 21.03.2017:
Jak się okazuje, to akcją zbrojną przy uliczce Przechodniej nr 5, dowodził szef sosnowieckiej policji kryminalnej Heinrich Hoefflinger. Zanim przybył do Sosnowca, to w Monachium przez wiele lat był szefem policji kryminalnej. W Sosnowcu został mianowany sekretarzem Kriminallpolizei, po śmierci obersekretarza Kripo – Friedricha Lange. Zapisał się wśród tutejszego polskiego i żydowskiego społeczeństwa jako wyjątkowy okrutny zbrodniarz. Po 1945 roku został rozpoznany w Monachium, gdzie pełnił funkcję szefa policji. Poddany ekstradycji w 1946 roku, został osądzony w Sosnowcu i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w Sosnowcu, w więzieniu na Radosze w 1947 roku.
………………………………………………………………………………………………
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w systemach przetwarzania lub odzyskiwania danych, ani przekazywana w jakiejkolwiek postaci elektronicznej, odbitki kserograficznej, nagrania lub jakiejkolwiek innej bez uprzedniej pisemnej zgody autora tego artykułu.
Dziękuję bardzo serdecznie znanemu miłośnikowi Sosnowca i Zagłębia, Szanownemu Pawłowi Ptak, za udzielone bezpłatnie pocztówki oraz dwa zdjęcia. Bardzo serdecznie też dziękuję Szanownemu Panu Tomaszowi Grząślewiczowi za przekazanie zdjęcia starej drewnianej zabytkowej budowli, jaka stała na przedłużeniu uliczki Przechodniej w kierunku uliczki Mariackiej.
Przypisy i publikacje:
1 – Anna Ładuniak, „Nasza Historia”, nr 12 (13), grudzień 2014 r., s. 10.