Janusz Maszczyk: Tragedia partyzantów przy ulicy Przechodniej
Tam dopiero, na placu targowym, w trakcie dokonywanych zakupów, mama dowiedziała się od znajomej kobiety, że na Pogoni pomiędzy ulicami Mariacką, Nowopogońską, Floriańską i Średnią „trwa ostre policyjne pogotowie”, a cały tamtejszy rejon wraz z uliczkami i tulącymi się do ziemi nędznymi zabudowaniami jest objęty niemiecką blokadą. Kobieta w trakcie tego przekazu była wyjątkowo podekscytowana. Jak to wtedy z trwogą określiła, „trwały tam jakieś walki i była też potworna strzelanina. Teraz tam ‘Niemce’ już nikogo spoza ‘tutejszych’ z tego rejonu nie wpuszczają, a nawet niektóre osoby, które nieopatrznie się w te uliczki zagłębią, po wylegitymowaniu i zrewidowaniu gdzieś odwożą stojącymi w pobliżu “sukami” (popularne określenie okupacyjnych więziennych karetek).
Ponownie, ale dopiero gdzieś po tygodniu od tej niecodziennej i sensacyjnej dla nas rozmowy przy targu, po raz kolejny udaliśmy się do naszej krawcowej. Szliśmy tak jak dotychczas, poprzez uliczkę Floriańską i Średnią, jednak tym razem już z duszą na ramieniu i pełną niekończących się trwożnych pytań. Wreszcie, po pokonaniu tych wijących się piaszczystych wąziutkich uliczek, w końcu dotarliśmy do naszej krawcowej. Dopiero wtedy na miejscu okazało się, że z jej pomieszczenia, którym prawdopodobnie była wtedy sypialnia lub pomieszczenie strychowe, z którego malutkie okno wychodziło bezpośrednio na budynek nr 5 przy ulicy Przechodniej „esesmani”, jak to określiła, „ustawili w oknie karabin maszynowy i prali z niego gdzieś w drugą stronę uliczki Przechodniej. Nas natomiast wszystkich w tym samym czasie wygnali z naszego mieszkania do sąsiadów”. Jak wspominała dalej cały czas drącym głosem, „w tym samym dniu, czyli 14 marca 1944 r., gdy tylko ustała strzelanina, a szczególnie następnego dnia, gestapo i niemiecka policja oraz esesmani dokonywali w tym budynku rewizji i przesłuchań”. Obecnie to okienko, z którego Niemcy wtedy ostrzeliwali z karabinu maszynowego sąsiedni budynek nr 5 już nie jest z uliczki Przechodniej aż tak doskonale widoczne jak to bywało dawniej za moich jeszcze dziecięcych lat, a nawet w latach 50. XX w. Znaczny bowiem upływ czasu, bowiem aż 72 lata od tamtych tragicznych wydarzeń spowodował, że rosnące wtedy przed tym ceglastym budynkiem w ogródku malutkie prawie niewidzialne dzikie drzewka, obecnie wyrosły już tak, że całkiem zasłaniają tę część budynku, więc trzeba wyjątkowo wytężyć wzrok by to okienko na górnej elewacji ceglastej dostrzec.
Według jej dalszych rozdygotanych opowieści, to ponoć wtedy Niemcy „kontrolowali i dokonywali równocześnie szczegółowej rewizji w każdym mieszkaniu, przesłuchiwali też każdego mieszkańca z tego budynku”. Podobno w innych budynkach dokonywano też identycznych przesłuchań i aresztowań. Ta kobieta była tą strzelaniną, rewizją jej mieszkania, a następnie przesłuchaniem przez gestapo tak jeszcze rozdygotana i zestresowana, czy nawet przerażona, że tym razem dalsza rozmowa z moją mamą absolutnie się już nie kleiła. W trakcie więc tego dalszego nerwowego dialogu, unikała nawet wszelkich dodatkowych szczegółowych pytań. Całe jednak szczęście, że w trakcie tego długiego przesłuchania nie wspomniała jednak gestapowcom o naszym wcześniejszym w jej mieszkaniu pobycie, bowiem nie wiadomo jak to by się ostatecznie zakończyło dla mojej mamy i dla naszej rodziny.
[Zdjęcie autora z 2008 roku. Sosnowiec – Pogoń. Budynek nr 4 przy uliczce Przechodniej, w którym podczas okupacji niemieckiej mieszkała krawcowa.]
Od tej pory już nigdy więcej nie odwiedziliśmy znanej nam z czasów okupacji niemieckiej krawcowej. Szczegółów tragicznych zajść jakie miały miejsce 14 marca 1944 roku w tej okolicy nie mógł spośród Polaków znać absolutnie nikt, nawet mieszkańcy z sąsiednich budynków w tym rejonie Pogoni. Niemcy bowiem wówczas tak głęboko strzegli tej tajemnicy, że nawet gdy trwała zażarta wymiana ognia, to do ciekawskich osób nieroztropnie wyglądających z okien po prostu strzelali. Ludzie widząc to woleli więc raczej nie ryzykować życia i nie zbliżali się nawet do okien, tylko leżeli na podłodze, a bardziej religijni odprawiali ponoć nawet zdrowaśki. Dopiero w kilka lat po 1945 roku, gdy miejscowa władza dalej milczał jak zaklęta, niektórym ludziom zaczęły się wreszcie rozwiązywać języki i wtedy dopiero można było ustalić, ale tylko przybliżony przebieg wypadków. Po pewnym dopiero okresie czasu rozeszły się szeptane z cicha pogłoski, że partyzantami byli żołnierze z Armii Krajowej. Oficjalna jednak wersja dalej określała, że partyzantami byli bojownicy z komunistycznej Gwardii Ludowej. Przynajmniej taką wersję prezentowano nam wtedy (lata 1950 -1955) na lekcjach historii w pobliskim Liceum Ogólnokształcącym im. St. Staszica.
Obecnie już trudno ustalić dokładną datę, ale chyba dopiero gdzieś pod koniec lat 60. XX wieku na budynku tym wreszcie została zawieszona tablica pamięci. Jej treść bardzo dokładnie opisał znany z tamtych lat historyk pan Jan Kantyka 10/. Tej dopiero co nowo powieszonej tablicy na ceglastym murze jednak nigdy nie widziałem, gdyż od 1963 roku już na stałe mieszkałem w Katowicach. Nie miałem więc nawet pojęcia, że ją tam w końcu nawet umieszczono.
Fakty związane z tymi tragicznymi wydarzeniami zacząłem więc drążyć dopiero wówczas, gdy w 1986 roku pozyskałem książkę pana Jana Kantyki (patrz przypisy i publikacje). Otóż autor tego wydania pisze tak:
„ul. Przechodnia 5
Tablica upamiętniająca miejsce, w którym zginęli czterej partyzanci. Dnia 14 marca 1944 roku żołnierze oddziału partyzanckiego batalionu ‘Surowiec’, kompanii kpt. ‘Twardego’, po wykonaniu zadania bojowego w Będzinie zatrzymali się na kwaterze przy ul. Przechodniej 5 w Sosnowcu. Śledzeni przez hitlerowców bronili się kilka godzin. Dla uczczenia ich bohaterskiej postawy ufundowano tablicę z napisem:
W dniu 14 marca 1944 zginęli w tym miejscu w walce zbrojnej z okupantem hitlerowskim żołnierze zagłębiowskiej brygady GL – PPS, partyzanci:
Tadeusz Bolek –ps. „Tado”
Jerzy Gorzula – ps. „Jaskółka”
Stefan Wohanka –ps. „Ruczaj”
Bogusław Zychla – ps. „Bohdan”
Cześć ich pamięci !
Fundatorem i opiekunem tablicy jest załoga Huty im. Mariana Buczka w Sosnowcu”. Koniec cytatu.
[Zdjęcie z 2008 roku. Pogoń – uliczka Przechodnia. Na zdjęciu ceglasty budynek nr 5 i tablica pamięci.]
Po jakimś czasie okazało się jednak, że ta pierwsza po 1945 roku powieszona tablica została błędnie opisana. Pomyłki występowały nie tylko w samym tytule określającym organizację partyzancką, do której należeli polegli; błędnie wygrawerowano też niektóre imiona, nazwiska i pseudonimy. Z przekazu pana Jana Kantyki wynika, że tak opracowana tablica była tam jeszcze zawieszona przynajmniej do roku 1986, a w rzeczywistości możliwe, że wisiała tam jeszcze dłużej.Jak długo, tego oczywiście nie wiem. Co jest jednak ciekawe i zastanawiające? Przed tą błędnie opracowaną tablicą ponoć każdego 14 marca, corocznie jednak odbywały się tam uroczystości, w których brali udział nie tylko czołowi oficjele sosnowieccy, ale nawet niektórzy żyjący jeszcze wówczas byli członkowie Armii Krajowej z byłego Inspektoratu Sosnowiec. Pod tą tablicą pamięci kładziono więc uroczyście kwiaty i wieńce, a orkiestra dęta z kapelmistrzem na czele, już wtedy z Huty im. Mariana Buczka (dawna Huta „Sosnowiec”), grała też hymn narodowy.