Janusz Maszczyk: Srebrne monety z Gwarectwa “Hrabia Renard”

[Rysunek autora. Kopalnia „Hrabia Renard” w Sielcu. Lata międzywojenne.]

 

 

 

 

 

 

[Źródło: Paweł Ptak. Oryginalny tytułowy napis jaki dawnej był umieszczany na każdym dokumencie Gwarectwa „Hrabia Renard”.]

W roku 1918 Polska po 123 latach nieobecności powraca wreszcie na mapę Europy i staje się równocześnie też wolnym, suwerennym i niepodległym krajem. Ojczyzną wielonarodowego państwa – II Rzeczpospolitą Polską. Jak wspominali to wielokrotnie moi rodzice – były to dla nich najszczęśliwsze w życiu chwile. Rzeczywistość jednak każdego dnia okazała się dla wielu, zbyt nawet wielu nie tak jednak lukrowana jak sobie to w chwili triumfu i chwały wolności oraz niepodległości wszyscy jej obywatele wtedy wyobrażali. Wielu pełnoletnich już obywateli polskich nie mogło bowiem znaleźć zatrudnienia. Po prostu w odrodzonej jak feniks z popiołów Ojczyźnie przez wiele, wiele lat szalało bezrobocie. Pojawiające się długofalowe ogólnonarodowe kryzysy ekonomiczne wpływały nie tylko na niedostateczny rozwój przemysłu, ale też wyjątkowo znacznie i dotkliwie na ograniczenie zatrudnienia. I to nawet wobec osób kierunkowo wykształconych i doskonale też przygotowanych do wykonywania swego wyuczonego zawodu. Znam to zjawisko doskonale z przekazów rodzinnych1/. gdyż moja mama, Stefania Maszczyk (nazwisko rodowe Doros) dysponująca wówczas dwoma dyplomami, czyli 5 – letnim licealnym wykształceniem pozyskanym w Katowicach i 5 – letnim nauczycielskim pozyskanym w Sosnowcu, przez wiele, wiele lat była osobą bezrobotną. Wprawdzie w tym okresie czasu jako bezrobotna uczyła w szkole ale bezpłatnie (patrz pismo poniżej). A w 1938 roku, czyli na rok przed kataklizmem II wojny światowej, jako wyróżniona nauczycielka spośród sosnowieckiego grona pedagogów w końcu cudownie przyznano jej zatrudnienie (jak niżej) jednak „z obowiązkiem udzielania nauki w wymiarze 4 godzin lekcyjnych tygodniowo”. Z miesięcznym wynagrodzeniem 1 złoty za każdą godzinę nauki, czyli zaledwie tylko 16 złotych w ciągu miesiąca.

****

Już w lutym 1919 roku w Sosnowcu w dzielnicy Sielec, ukonstytuował się Zarząd Państwowy Polski nad Gwarectwem „Hrabia Renard”. A od 1 stycznia 1920 roku Gwarectwo, po przerwie związanej z I wojną światową i okupacją niemiecką (1944 – 1917), na nowo powróciło do dawnych właścicieli. Głównym akcjonariuszem udziałów liczącym aż 70 procent została wtedy francuska Spółka Akcyjna „Huta Bankowa”. Natomiast Gwarectwo „Hrabia Renard” od tej pory miał reprezentować Charles Marsley, dotychczasowy dyrektor Walcowni „Renard”. W tym okresie czasu w Kopalni „Hrabia Renard” „personel techniczny rekrutował się z Polaków, jedynie najwyższe stanowiska zajmowali francuscy dyrektorzy” 2/. Natomiast Gwarectwo i administracja w Kopalni „Hrabia Renard” miało wtedy swą siedzibę w sieleckim Zameczku na terenie tak zwanego sieleckiego „Renarda”.

[Portiernia parkowa. Źródło: Paweł Ptak. Jedno z najstarszych zdjęć Zameczku utrwalone od strony sieleckiego „Renarda”. Tak prezentował się Zameczek od strony „Renarda” jeszcze w okresie II Rzeczpospolitej Polski i zaraz po 1945 roku. Po prawej stronie widoczna dawna zabytkowa jeszcze parkowa portiernia. Obecnie, że nie tylko jest usytuowana w innym niż przez dziesiątki lat miejscu, to na dodatek jeszcze nie zachowano jej pierwotnej urbanistycznej zabytkowej formy.]

[Zdjęcie autora. Tak prezentuje się obecnie parkowa portiernia.]

Tereny sieleckiego „Renarda” zaprezentowałem stosunkowo obszernie w kilku moich artykułach więc odstępuję obecnie od ponownego ich opisu.

****

Już jednak z końcem 1929 roku w Zagłębiu Dąbrowskim, podobnie jak i w innych też regionach naszej Ojczyzny, pojawił się wyjątkowo znaczny i dotkliwy dla społeczeństwa kryzys gospodarczy. Wywołany niewątpliwie też kryzysem ogólnoświatowym. Jego dolegliwości, oczywiście odczuli też górnicy z Kopalni „Hrabia Renard”. Wraz ze spadkiem wydobycia węgla, nastąpiły znaczne redukcje zatrudnieniowe wśród załogi górniczej. Wielu wtedy górników pozbawiono pracy zarobkowej i trafiło na bruk. Kopalnia „Hrabia Renard” podobnie jak i inne kopalnie ograniczyły też wówczas pracę wydobywczą z 6 dni do 2 – 3 dni w tygodniu. Nawet zarobki zatrudnionych w kopalni górników obniżyły się wtedy do jednej trzeciej poprzedniej wielkości. Dopiero znaczna poprawa nastąpiła w połowie lat 30. XX wieku.

W tym mniej więcej też czasie, a konkretnie to w 1934 roku, do Kopalni „Hrabia Renard” trafia z średnim wykształceniem górniczym pewien Polak, którego imienia i nazwiska, niestety ale z przyczyn obiektywnych (ochrona tak zwanych danych osobowych) nie mogę jednak ujawnić. Natomiast zaprezentuję niezwykle ciekawy jego dokument jakim była wtedy specyficznie opracowana i zawierana z pracownikami umysłowi – umowa o pracę przez sieleckie Gwarectwo 3/. Nieporównywalna absolutnie z podobnymi dokumentami z lat 1945 – 1989, jak również i z obecnymi, które są nie tylko wielkości około połowy karteczki A4, ale zawierają tylko podstawowe formy umowy, takie jak data rozpoczęcia pracy, charakter zatrudnienia, płaca, itd., itp. Ta natomiast międzywojenna umowa o pracę jest natomiast wyjątkowo bardzo obszernie sformułowana. Widnieją w niej bowiem nie tylko obostrzenia dotyczące samych warunków zatrudnienia i wynagrodzenia za pracę, ale sformułowania słowne wykraczające też poza sam stosunek pracy. Jest opracowana aż na czterech stronach arkusza A4 z wyjątkowo drobiazgowymi wytycznymi i pouczeniami wobec zatrudnianego pracownika. W tym przypadku wykształconego nadsztygara górniczego. Oto poniżej jej tylko pierwsza strona. W trakcie zapoznawania się z jej tekstem proponuję też zwrócić uwagę na specyficzny styl samego pisma jaki wówczas stosowano oraz też na zwroty typowo gwarowe. Jakie jeszcze sam autor zapamiętał ze swego dzieciństwa, gdy jeszcze mieszkał w Sosnowcu.

[Źródło: Paweł Ptak. Pierwsza strona umowy o pracę zawarta pomiędzy Kopalnią Węgla i Zakładami Przemysłowymi w Sosnowcu Gwarectwa „Hrabia Renard” z nadsztygarem.]

Już na pierwszej stronie, i to w pierwszych zdaniach, jest widoczne bowiem pouczenie skierowane do zatrudnianego pracownika – nadsztygara – o obowiązku wykonywania pracy „jak najsumienniej i z całą gorliwością”. Takie pouczenie obecnie byłoby niewątpliwie potraktowane jako forma kuriozalna o charakterze też wybitnie nagannym, a wówczas było zjawiskiem zupełnie powszechnym. Zatrudniana osoba nie rozrywała więc z tego powodu dramatycznie szat swego ubrania.

Równocześnie już na samym początku zatrudnienia zwraca się też uwagę przyszłemu nadsztygarowi, że może się również liczyć z tym iż nie będzie wykonywał pracy wyłącznie tylko w samej sieleckiej Kopalni „Hrabia Renard”, ale też w pozostałych grupach przemysłowych Towarzystwa. W szczególności w Towarzystwie Przemysłowym Będzin – Olkusz, co wyprzedzając znacznie fakty nastąpiło już jednak niebawem.

Zwraca się też uwagę przyszłemu nadsztygarowi, by bez zezwolenia i to pisemnego Gwarectwa nie brał „żadnego udziału pośredniego lub bezpośredniego w przedsiębiorstwach konkurencyjnych lub będących w stosunkach handlowych z Gwarectwem oraz z pozostałymi Towarzystwami naszej grupy przemysłowej, ani też przyjmować żadnych ubocznych zajęć bez ..[…].. pisemnego i formalnego zezwolenia”.

Dopiero po tych wstępnych obostrzeniach określono też, ale jednak bardzo obszernie warunki płacy. Już z samego początku należy wyraźnie podkreślić, że różnice w dochodach pomiędzy branżami, a nawet w jednej grupie zawodowej w okresie II Rzeczpospolitej Polski były znaczne. Podobnie zresztą jak i obecnie. Jednak w tym artykule z uwagi na tematykę zajmiemy się analizą tylko tej grupy zawodowej i dla porównania tylko z podobnymi, a raczej bardziej nam znanymi z rodzinnego podwórka grupami zawodowymi.

****

Okazuje się, że jako nadsztygarowi przyznano wówczas podstawowe wynagrodzenie w kwocie 480 złotych jednak „za czynności wykonywane zarówno dla Gwarectwa, jak również dla Franko – Polskiego Towarzystwa Przemysłowego Będzin – Olkusz” oraz premię „w wersji zmiennej jednak nie mniejszej niż 150 złotych”. Czyli najniższy zarobek nadsztygara wynosił miesięcznie 630 złotych z możliwością w każdej niemal chwili zmiany jednak miejsca zatrudnienia. W tym samym mniej więcej okresie czasu górnik niewykwalifikowany zarabiał od 130 – 150 złotych, a wykwalifikowany od 200 do nawet 400 złotych. Wynagrodzenie adiunkta na uczelni wynosiło od 355 do 450 złotych, a asystenta 160 złotych, natomiast lekarze około 400 złotych. Zarobki nauczycieli kształtowały się od 160 do 260 złotych. Okazuje się, że listonosze zarabiali około 200 złotych, czyli tyle samo co maszyniści obsługujący parowozy kolejowe 4/.

Oprócz wymienionych zarobków zatrudnionemu nadsztygarowi obiecywano też świadczenia w naturze:

– „w miarę możliwości bezpłatne mieszkanie służbowe, względnie odszkodowanie w gotówce w wysokości ustalonej przez Dyrekcję Towarzystwa”.

W przypadku jednak przyznania bezpłatnego mieszkania służbowego – „opłaty za „zużytkowanie wody do picia i potrzeb gospodarstwa domowego obciążać będą Pana. Wysokość tych opłat zostanie unormowana we właściwym czasie oddzielnym zarządzeniem Dyrekcji Towarzystwa”.

Natomiast wszelkie drobne naprawy i wydatki „połączone ze zwykłem używaniem i utrzymaniem mieszkania” – miały obciążać wyłącznie już tylko prywatne konto zatrudnionego nadsztygara. Po tych ciekawych jak na dzisiejsze czasy sformułowaniach następuje też niezwykle drobiazgowy szereg wyszczególnień za jakie to naprawy w przydzielonym mieszkaniu służbowym na sieleckim „Renardzie” nadsztygar będzie niestety ale ponosił już sam koszty ze swoich zarobków:

-„za reperację, wymianę lub odświeżenie części podłóg, ścian, sufitów, ram okiennych, i drzwi w pokojach, kuchni i ubikacjach ubocznych, – reperacji i wymiany zamków w drzwiach i oknach, wstawianie szyb w oknach i drzwiach, drobnych reperacji pieców z wymianą drzwiczek żelaznych lub ich części instalacji sanitarno – wodociągowej, itp.”.

Następnie po szeregu w jakimś stopniu zachęcających i w miarę też kurtuazyjnych obietnic przywilejów – jak na tamte głodowe i bezrobotne czasy – dyrekcja w ostrym już jednak i bezpardonowym tonie poucza też nadsztygara o możliwości zastosowania wobec niego pewnych jednak karnych sankcji. Warto cytaty tego pouczenia dosłownie przekazać, gdyż obecnie takich form pouczeń się już w umowach o pracę nie stosuje:

– „na wypadek stwierdzenia przez Towarzystwo nadmiernego niszczenia przez WPana mieszkania służbowego, przekraczającego zwykłą miarę używania tegoż, Towarzystwo zastrzega sobie prawo przerzucenia na Jego ciężar innych jeszcze napraw i wydatków o charakterze bardziej zasadniczym i w tym kierunku przeprowadzać będzie odpowiednią kontrolę” Koniec cytatu. Okazuje się, że kadra urzędnicza Gwarectwa „Hrabia Renard” w porównaniu do robotników – górników, mimo wszystko korzystała jednak ze szczególnych dodatkowych jeszcze przywilejów, o czym mogą świadczyć poniższe dalsze sformułowania zawarte w tej umowie:

„węgiel opałowy według norm obowiązujących dla personelu urzędniczego Towarzystwa. Wszelkie przekroczenia tych norm będą WPanu policzone po obowiązującej cenie sprzedaży, jak również odwózka węgla w tych wypadkach”;

– „światło w mieszkaniu służbowym ograniczone wyłącznie do dostawy prądu elektrycznego lub nafty według obowiązujących norm w Towarzystwie. Wszelkie przekroczenia norm zużycia prądu elektrycznego będą WPanu policzone po cenie zł. 0,20 za kwg”.

W dalszej części umowy o pracę przekazywane są dalsze szczegółowe pouczenia. W tym przypadku, czego Gwarectwo już absolutnie nie pokrywa ze swoich kosztów:

– „wymianę zużytych wzgled. zniszczonych żarówek, kloszy, abażurów, wyłączników, bezpieczników oraz koszta wszelkich innych drobnych materiałów instalacji elektrycznej ponosi WPan”,

– „Towarzystwo nie będzie ponosić w żadnym wypadku kosztów kupna, instalacji i utrzymania urządzeń opałowych, oświetleniowych, sanitarnych, itp. poza przewidzianymi normalnie oraz zainstalowanymi w mieszkaniu, które Towarzystwo mogłoby WPanu ewentualnie przydzielić. Zainstalowane przez Towarzystwo urządzenia w mieszkaniu służbowym pozostaną naszą własnością”.

W dalszej części umowy o pracę widnieje delikatne pouczenie, a mianowicie – „w razie nie otrzymania światła w naturze, otrzyma WPan odszkodowanie w gotówce w wysokości ustalonej przez Dyrekcję Towarzystwa”.

Powyższa umowa o pracę miała charakter bezterminowy. Z tym, że każda ze stron mogła ją rozwiązać za „uprzednim 3 – miesięcznym wypowiedzeniem, doręczonem na piśmie z końcem każdego miesiąca”. Proszę zwrócić i tym razem uwagę na gwarowy zwrot pisemny. W tym przypadku na słowo – „doręczonem”. Ciekawy jest też zamaszysty podpis i autentyczna pieczęć firmowa dawnego Gwarectwa pod zawartą umową:

[Źródło: Paweł Ptak]

Z dalszych pozyskanych dokumentów wynika, że anonimowy nadsztygar otrzymał jednak mieszkanie służbowe w jednym z ceglastych budynków na terenie sieleckiego „Renarda”. Obecnie już ten budynek jednak nie istnieje, gdyż wyburzono go w czasach PRL podobnie jak wiele też innych zabytkowych budynków.

Jak z powyższych źródlanych przekazów wynika, to niektóre przywileje kadry kierowniczo – urzędniczej w międzywojennych czasach miały jednak mimo wszystko charakter wybitnie symptomatyczny w porównaniu do ulg stosowanych wobec robotników i innych obywateli naszego państwa. Właściwie to krezusami byli wówczas właściciele kopalń, podobnie jak w jakimś też stopniu też ich dyrektorzy, a nie zatrudniani w dusznych oraz mrocznych czeluściach chodników i ścian wydobywczych – górnicy.

Jak bowiem ze sprawozdań GUS wynika, to na samym wierzchołku robotniczej drabiny wynagrodzeń stali raczej hutnicy. Bowiem to hutnik w ciągu tygodnia zarabiał (wynagrodzenie średnie statystyczne) 32,3 złote, a robotnik – górnik 28,8 złotych. W przypadku, gdy jednak dopisało mu szczęście. Gdyż jak na samym już początku tego króciutkiego artykułu wspominałem, to w zasadzie cały okres II Rzeczpospolitej Polski obfitował ogromnym bezrobociem, który obejmował też szerokie obszary naszego społeczeństwa. Szczególnie dotkliwie mimo zasług dla Ojczyzny, doznali tego jednak mieszkańcy Kresów Wschodnich gdzie skrajna bieda i prostota życia były widoczne w każdej prawie miejscowości. Uczciwie stwierdzając – to obecnie ludzie zaliczany do biednych w naszej Ojczyźnie mogą sobie tak ułożyć życie, że stać ich jednak na znacznie więcej niż dawniej.

……………………………………………………………………………………………………………………

Autor bardzo serdecznie dziękuje Panu Pawłowi Ptak za udostępnione materiały źródłowe.

Uprzejmie przypominam, że wszystkie artykułu autora jak do tej pory są publikowane bezinteresownie. Z tego tytułu nie korzystałem więc dotąd nigdy i nie czerpię też nadal żadnych korzyści materialnych, ani też innych jakichkolwiek profitów, poza satysfakcją autorską.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w systemach przetwarzania lub odzyskiwania danych, ani przekazywana w jakiejkolwiek postaci elektronicznej, odbitki kserograficznej, nagrania lub jakiejkolwiek innej bez uprzedniej pisemnej zgody autora tego artykułu.

Publikacje i przypisy:

1 – Więcej na ten temat w kilku opublikowanych moich artykułach. Kilka jest dostępnych na mojej stronie internetowej, a pozostałe na portalu internetowym Pana Pawła Ptak – 41 -200.pl Sosnowiec, w specjalnej zakładce – WE WSPOMNIENIACH JANUSZA…

2 – Stefan Wacław Bielecki, KOPALNIA „SOSNOWIEC” – Dzieje zakładu górniczego (1876 -1997) oraz Sielca, dzielnicy miasta Sosnowca, wyd. Sosnowiec 2017,s.76.

3 – Umowy o pracę z pracownikami fizycznymi miały wtedy zupełnie inny wzór.

4 – Internet:

– „Ile zarabiano i co można było kupić za średnią płacę w przedwojennej Polsce. Pensje i ceny w II RP, Artykuły, okres międzywojenny, Wojtek Duch, 22lipca 2018”,

– „Na co byłoby Cię stać przed wojną?, Paweł Rzewuski, 12 września 2019”.

– Więcej na temat zarobków w sprawozdaniach GUS.

5 – Mały Rocznik Statystyczny R. 5 (1934), Warszawa 1934

6 – Wspomnienia rodzinne i własne.

 

Katowice, styczeń 2020 rok

 

                                                                                                                             Janusz Maszczyk

 

 

 

       
Bear