Janusz Maszczyk: Randez vous z każdą władzą – czyli krótka historia pogońskiej Szkoły Realnej

[Tytułowa strona albumu wydanego przez Henryka Dietla na okoliczność otwarcia na Pogoni w Sosnowcu w 1898 roku „Sosnowieckoje Realnoje Uczyliszcze. Uczereżdennoje i Soderżimoje GG. Ditelem” (Sosnowiecka Szkoła Realna). Ufundowana i utrzymywana przez H. Dietla). Na albumie widoczny też wiernopoddańczy najwyższemu carowi wszechrosji podpis – Gienrich Gienrichowicz Ditjelej.]

 Historia ma to do siebie, że stara się niekiedy dotrzeć i opisać zgodnie z prawdą obiektywną ważne, ale niekiedy też jednak niemiłosiernie już zagmatwane wydarzenia z naszej przeszłości. Ponad studwudziestoletni przedział czasowy jaki nas współczesnych dzieli od tamtych historycznych wydarzeń, nie powinien więc nam pozornie nastręczać większych kłopotów, by tamte, a szczególnie następne już lata, wreszcie opisać rzetelnie i obiektywniej niż jak to uczynili dotychczas niektórzy historycy i publicyści. Przy tym nie tworząc mitów, legend i półprawd, czy niedomówień. Niestety ale w wielu wspomnieniach historycznych napotykamy też na luki, które się przez lata zagościły na skutek różnorodnych przekazów. Jedne w wyniku zatarcia informacji w czasie, inne z kolei wręcz nawet celowo usuwano z przekazów dla potomnych. Postarajmy się więc funkcjonujące w sosnowieckiej przestrzeni publicznej niektóre tylko znaki zapytania, teraz w tym króciutkim artykule wyjaśnić, poszerzając przy tym ten artykuł o pozyskane w ostatnim czasie nowe konkretne informacje.

[Źródło: www.WikiZaglebie.pl Szkoła Realna w Sosnowcu.]

Historia sosnowieckiej dzielnicy Pogoń gdzie się kilkadziesiąt lat temu urodziłem i mieszkałem przez następne 27 lat, sięga XIV wieku, gdy była jeszcze na terenie Polski prawie nikomu nieznaną wsią, a jej istnienie w zasadzie poznaliśmy dopiero współcześnie, z głęboko ukrytych kart notarialnych. Od drugiej połowy XIX wieku do czasów współczesnych jej tereny południowo – wschodnie są raczej już tylko kojarzone z rodziną państwa Dietlów i ich przemysłem włókienniczym. Historia po prostu w tej części sosnowieckiej wsi zaczyna się jak w typowej bajce, której ciekawe i nieprawdopodobne wręcz wersje, jeszcze w dzieciństwie czytali i opowiadali mi moi rodzice. Polska bowiem od 1795 roku już nie istnieje, wymazano ją nawet nie tylko z mapy Europy, ale też z ludzkiej pamięci, podobnie jak w wielu też przypadkach również z serc i sumień niektórych Polaków. Przyjeżdżający więc wówczas na te tereny obywatele z dalekich krain, z obcych państw, ze zrozumiałych więc względów, nawet nie kojarzą, gdzie się nasza Ojczyzna jeszcze przed rozbiorami zaczynała, a gdzie się tak naprawdę obecnie już teraz ostatecznie kończy. Przybywali więc nie do Polski, ale na dalekie tereny zachodnie wielkiego Cesarstwa Rosyjskiego.

****

W roku 1878 na odległe zachodnie rubieże cesarstwa Rosyjskiego, do zagubionej wsi pogońskiej, dociera z dalekiej Saksonii nieznany tu nikomu fabrykant niemiecki – Heinrich Dietel wraz ze swą małżonką Klarą Jacob.

[Źródło: www.Wiki Zaglebie.pl Henryk Dietel z żoną Klarą Jacob (1903), który po przyjęciu obywatelstwa rosyjskiego tytułował się jako: Gienrich Gienrichowicz Ditjelej.]

[Gienrich Gienrichowicz  Ditjelej – zdjęcie z wydanego 1989 r. albumu z okazji otwarcia Szkoły Realnej.]

[Ze zbiorów autora. Pod zdjęciem z lewej strony napis M. Arbus, a z prawej Częstochowa i Sosnowice. Wg autora: Z tyłu stoi pani Klara Dietel, a z przodu siedzi z czapką na kolanach jej małżonek Henryk Dietel Zdjęcie wykonano w prywatnym parku państwa Dietel, przed dawną Świątynią Sybilii.]

Niemieccy przybysze z dalekiej Saksonii nie przybywają jednak na ten teren tak jak wielu wtedy też biedaków z całkiem pustymi kieszeniami, ale dysponują już odpowiednio wysoką fortuną pieniężną, na tyle pokaźną by jeszcze przy wsparciu swej rodziny można było rozkręcić intratny interes. Nie namyślając się długo, najpierw więc nawiązują bliższe kontakty z wpływowymi na tych terenach Rosjanami i przystępują do budowy przędzalni czesankowej, której raczkująca produkcja zacznie się rozwijać i nabierać tempa już od około 1879 roku. Zanim jednak ta fabryka już pełną parą ruszy jak z kopyta w 1890 roku i będzie znacznie już też rozbudowana oraz zmodernizowana, i zatrudniała około 2000 robotników, to na świat przyjdą już ich dzieci, a konkretnie to pięciu synów: w 1881 r. – Heinrich Georg, w 1883 r. – Boris Eduard, w 1885 r. – Alfred Richard, w 1886 r. – Roman Jacob i w 1888 r. – Gotlob Władmir, który w okresie II Rzeczypospolitej Polski był też przez polskich mieszkańców z Sosnowca zwany Włodzimierzem.

W międzyczasie, na okres przejściowy na skutek braku gotówki, rodzina zamieszka więc tylko skromnie. W malutkim budynku położonym tuż, tuż obok ich fabryki i wijącej się jeszcze wtedy wiejskiej piaszczystej drogi, która jeszcze wtedy na carskich mapach nie była w ogóle oznakowana – to dzisiejsza ulica Stefana Żeromskiego. Jednak już niebawem dzięki ogromnym zyskom jakie popłyną z przędzalni czesankowej – pierwszej wtedy i jedynej tego typu fabryki w Królestwie Polskim (Królestwo Polskie przez władze carskie ironicznie jednak określana jako Kraj Nadwiślański; ros. Привислинский край, Priwislinskij kraj) – to państwo Dietlowie wybudują już sobie przestronny i duży gabarytowo dom mieszkalny, popularnie na tych terenach określany pałacem. Obok tego pałacu, jednak już znacznie później powstanie też rozległy prywatny park, a po jego drugiej stronie, obok zabudowań fabrycznych, postawią jeszcze nie tylko nowoczesną, ale wprost nawet luksusowo wyposażoną stajnię i powozownię. Niespotykane dotąd tego typu pomieszczenia w innych regionach Zagłębia Dąbrowskiego. O niewyobrażalnym bogactwie rodziny państwa Dietlów jak na ówczesne warunki sosnowieckie i pewnej też ich megalomani, może świadczyć fakt, że Henryk i Klara Dietlowie zostaną pochowani na cmentarzu sosnowieckim przy ulicy Smutnej, ale nie w typowym grobowcu, jakie tu na każdym prawie kroku dominują nawet wśród wyjątkowo bogatych przyjezdnych fabrykantów, jak w przypadku rodziny państwa Schoenów, czy Lamprechtów, ale w postawionym iście w królewskim stylu mauzoleum. W tym artykule nie jestem jednak w stanie skrupulatnie opisać wszystkich obiektów jakimi już wtedy dysponowała rodzina państwa Dietlów. Ciekawostek jest bowiem aż takie mrowie, że powinienem poświęcić temu tematowi zupełnie oddzielny już artykuł.

[Zdjęcia powyżej z 2007 r. Cmentarz ewangelicki na Pogoni przy ulicy Smutnej. Mauzoleum rodziny Dietlów.]

[Zdjęcia z 2007 roku. Cmentarz ewangelicki na Pogoni  przy ulicy Smutnej. Obok mauzoleum państwa Dietlów groby innych fabrykantów: Lamprechtów i Schoenów.]

Początkowo Henryk Dietel napotyka na ogromne trudności w pomnażaniu swego majątku w dotąd zupełnie nieznanym jemu, jak też i obcym dla niego i jego rodziny zachodnim zakątku wielkiego imperium Rosji carskiej. Aby więc rozkręcić intratny interes podejmuje odpowiednią grę z właścicielami tych terenów, czyli z Rosjanami. Polacy bowiem zamieszkujący te ziemie od wielu pokoleń, podejrzliwie zresztą obserwowani przez zaborcę carskiego – jako wiecznie chorobliwi wichrzyciele ustalonego europejskiego ładu państwowego i wieczni też buntownicy w tych pokerowych biznesowych rozgrywkach od wielu, wielu lat w ogóle się już przecież nie liczą. Oczywiście poza niewielką grupką osób, liczebnie trudną obecnie do ustalenia, która jednak bez jakichkolwiek skrupułów zawsze kolaborowała z każdym zaborcą. Najpierw więc pospiesznie się uczy nieznanego mu dotąd języka rosyjskiego, a później jeszcze, by porozumiewać się z niektórymi miejscowymi Polakami, stopniowo też uzupełnia  znajomość języka polskiego, którego ponoć nigdy nie opanuje w stopniu perfekcyjnym.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13

Bear