Janusz Maszczyk: Nieznane karty Cichociemnych z Sosnowca

„Więc gdzie są nasze groby? A gdzie ich nie ma?”…

                   Karol Wojtyła, Jan Paweł II

 

cichociemniPo 1945 roku formacja wojskowa do zadań specjalnych określana mianem – CICHOCIEMNI – objęta została całkowitym milczeniem. Nie pisano więc o niej absolutnie nigdy, podobnie jak milczały też przekazy radiowe i wszelkie inne przekazy publiczne. Pierwsze bardziej szczegółowe informacje o tej niezwykłej polskiej patriotycznej wojskowej organizacji pojawiły się dopiero w latach 80. XX wieku. Przypominam sobie jak pierwszą taką niezwykłą książkę, która to bardziej szczegółowo opisywała zdobyłem jakimś cudem w Katowicach w Księgarni Świętego Jacka przy ulicy 3 Maja. Autor w tym niezwykle króciutkim artykule przypomni jednak tym razem tylko tych polskich bohaterów – „CICHOCIEMNYCH” – którzy urodzili się w Sosnowcu.

W latach 80. XX w. już nieliczni żyjący jeszcze starsi Panowie, a wśród nich tylko jedna Wielka Kobieta, pani profesor gen. bryg. Elżbieta Zawadzka, związana też z naszym Śląskim Okręgiem AK, to w zasadzie na co dzień, nie różnili się aż tak zbytnio od milionów innych Polaków. Ich zasadnicza różnica polegała tylko na tym, że swe jedyne życie, w przeciwieństwie do jakże wielu innych rodaków, rzucili na stos swej umiłowanej Ojczyzny. Ich biografie są tak niesamowicie fantastycznie sensacyjne, że mogłyby stanowić kanwę do napisania nie jednego scenariusza filmowego, czy bestselleru. Można więc wreszcie zadać pytanie? Kimże więc w końcu są ci Cichociemni”, owiani aż taką romantyczną polska legendą?

Odpowiem więc krótko. „Cichociemni” to żołnierze najdzielniejsi z dzielnych żołnierzy z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. To wybitni wyselekcjonowani specjaliści, o ponadprzeciętnych predyspozycjach fizycznych i psychicznych, przeszkoleni  do indywidualnych zadań specjalnych w okupowanej Ojczyźnie, z dziedziny: dywersji, sabotażu, wywiadu i kontrwywiadu, łączności oraz oficerowie przeszkoleni do „pełnienia obowiązków sztabowych i dowódczych w Armii Krajowej (AK)”.

Ich szkolenie przebiegało w warunkach zachowania niezwykłej tajemnicy i miało charakter wybitnie konspiracyjny. Jak wynika z pozyskanych źródeł „kurs szkoleniowy w stacji SOE w Briggens pod Londynem rozpoczął się w pierwszych dniach stycznia 1941 roku”. Ich niezwykłą działalność bojową można więc  zamknąć w przedziale czasowym pomiędzy pierwszym łopoczącym na wietrze wolności spadochronowym skokiem nad okupowaną Polską, który miał miejsce 15 lutego 1941 roku, a końcowym dniem  19 stycznia 1945 roku. W tym to okresie, po licznych tajnych, konspiracyjnych rozmowach i odbytych wielu ćwiczeniach oraz niezwykle skrupulatnym „prześwietleniu” Ich życiorysów, z wyselekcjonowanych 2413 Polaków (1 generał, 112 oficerów sztabowych, 894 oficerów młodszych, 592 podoficerów, 7771 szeregowych, 15 kobiet i 28 politycznych kurierów cywilnych), pomyślnie konspiracyjne szkolenie zakończyło tylko 606 żołnierzy, by w końcu 579 uznać „za gotowych do przerzutu” nad okupowaną Ojczyznę.

W tym doborowym gronie była wtedy tylko jedna, jedyna kobieta, to pani prof. gen bryg. E. Zawadzka, o której już kilka lat temu wspominałem w jednym z artykułów na mojej stronie internetowej oraz na portalu „Poznaj Sosnowiec”, którego redaktorem był wtedy pan Karol Ligęza.

Do okupowanej Ojczyzny docierali drogą powietrzną i to wyłącznie tylko nocą, najczęściej też w niezwykle skomplikowanych warunkach atmosferycznych i terenowych. Do wyznaczonych celów dotarło ich zaledwie 317 (jeden skakał dwukrotnie), w tym 1 kobieta, 29 kurierów cywilnych (jeden skakał dwukrotnie), 1 Węgier (szkolny przez Polski Oddział VI) i 4 Anglików (tzw. brytyjska wojskowa misja specjalna o kryptonimie „Freston”). Wśród 317 „Cichociemnych” aż 15 pochodziło z dzisiejszego naszego Województwa Śląskiego, w tym: 4 wywodziło się z  Zagłębia Dąbrowskiego (w tym 3 z Sosnowca), 5 to sąsiedzi Zagłębiaków, nasi bracia Górnoślązacy (w tym 4 z  Katowic).

Droga lotnicza „Cichociemnych” do okupowanej Polski była niezwykle żmudna, długa i niebezpieczna, wprost trudna laikowi do wyobrażenia, a tym bardziej do obrazowego jej opisania w tym niezmiernie krótkim artykule. Początkowo SOE (Special Operations Executive – Kierownictwo Operacji Specjalnych) uruchomiło loty z Wielkiej Brytanii, później ich droga powietrzna wiodła z lotniska RegiaAeronautica w Sidi Amor z Tunisu (od 1943), ostatnia trasa, od grudnia 1943,  wiodła już tylko z Brindisi, z Włoch. Lot z Bryndisi, nad okupowane tereny II Rzeczpospolitej, z drogą powrotną, ciągnął się długie godziny, niczym wieczny przerażający w swojej wymowie sen, bowiem trwał aż około 11 godzin i 40 minut. Aby więc tę powietrzną trasę pokonać, piloci dokonywali wprost nieprawdopodobnych cudów lecąc w ciężkich i prawie całkowicie bezbronnych samolotach. Szczególnie niebezpieczne były kontakty z niemieckimi samolotami myśliwskimi. Ciężkie samoloty transportowe narażone były też na zestrzelenie z ziemi i to prawie na całej przestrzeni swego niezwykle długiego lotu. Wiele samolotów więc nie dotarło. Zginęli piloci i „Cichociemni”. Dzisiaj niektórzy bardziej wrażliwi Polscy pasjonaci historii, starają się przekazać polskiej opinii społecznej tych bohaterskich lotników i „pasażerów”. Chwała im za to na wieki…

„Cichociemni” po dotarciu do okupowanej Polski swą  pracę konspiracyjną początkowo zaczynali w Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), później w strukturach Armii Krajowej (AK). Jak wynika z powojennych ustaleń pracę konspiracyjną podjęło 305 „Cichociemnych”, gdyż w czasie operacji zrzutowych na spadochronach śmierć poniosło 9 skoczków (6 zestrzelono w samolotach), 2 już po wylądowaniu w okupowanej Ojczyźnie, w czasie walki z Niemcami.

Poniżej przekazuję, co już na wstępie zasygnalizowałem, dosłownie tylko tych „Cichociemnych”, którzy się urodzili w Sosnowcu. Pierwszy z nich to porucznik broni pancernej ZBIGNIEW BARTŁOMIEJ EUGENIUSZ PIASECKI, pseud.: „Orlik”, „Topór”,” Tom”, „Zbyszek”, „Skoczek”, „Fer”. Odznaczony Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy.

Urodzony w Sosnowcu 19 stycznia 1914 roku. We wrześniu 1939 roku walczy w Samodzielnej Półkompanii Czołgów R35 pod dowództwem por. Jakubowicza. Następnie internowany na Węgrzech, później walczy we Francji. W Wielkiej Brytanii otrzymał przydział do 1 Batalionu Czołgów. Pierwszy kurs Cichociemnych odbył się w styczniu 1941 roku na terenie specjalnej stacji treningowej SOE w Briggens pod Londynem, natomiast drugi w kolejności, w którym już uczestniczył por. Z. Piasecki wśród 15 Cichociemnych trwał od 9.II. do 7.III.1941 roku.  Jak wynika z przekazów publikacyjnych, to po tajnym przeszkoleniu do zadań dywersyjnych został już w dniu 4 kwietnia 1941 roku jednak zaprzysiężony (J.T.Cichociemni, W-wa, 1988, s.387).

Skacze na spadochronie w ramach operacji lotniczej „Shirt” z samolotu typu „Halifaks” (załoga polska kpt. M.Wodzicki), mroźną i zimną nocą z 6 na 7 stycznia 1942 roku i ląduje na placówkę odbiorczą o kryptonimie „Kocioł”, która mieściła się „11 kilometrów na południowy wschód od Mińska Mazowieckiego”. Razem z nim skakali też wtedy: por. Tadeusz Klimowski, pseud. „Klon”,ppłk. Henryk Krajewski, pseud. „Wicher”,ppor. Jan Marek, pseud. „Walka”,kpt. Jan Smela, pseud. „Wir” oraz kurier do DR (Delegatura Rządu na Kraj), ppor. Benedykt Moszyński, pseud. „Andrzej”.

Podobno w trakcie lądowania „w okolicy nieoczekiwanie rozkwaterowała się niemiecka dywizja pancerna, co uniemożliwiało załodze placówki wyjść w teren….[…]. Przez 40 min. samolot krążył więc nad rejonem placówki i w końcu wykonał zrzut – około 7 km na południowy wschód od Mińska, na skraju wsi Stefanówka. Ponieważ nalot został przeprowadzony zbyt nisko, skoczkowie potłukli się”.

W lutym 1942r. otrzymuje przydział  do legendarnego „WACHLARZA” „jako oficer i pierwszy szef  dywersyjnego III Odcinka…[…]…..celem zorganizowania wywiadu w Brześciu”. Tam już w pierwszych dniach swemu dowódcy „przekazał kilka szkiców lokalizacji jako materiał przygotowawczy do przyszłej dywersji, a mianowicie: parowozownię, most na Bugu, koszary na Grajewie zajęte przez Niemców. Aktualną sytuację na Kanale Królewskim i Orzechowskim (przyp. autora:- używał wówczas pseud.: „Topór),…..”. Nocą z dnia 10/11 kwietnia 1942r. patrol Piaseckiego wysadza „na Kanale Królewskim monitor rzeczny i zablokowuje tym samym na dłuższy czas bardzo ważną arterię wodną”. Po „spaleniu” dalej jako „Orlik” zostaje przerzucony do Warszawy. Później zostaje przydzielony do Kedywu Okręgu AK Kielce i Referatu „999” Wydziału Kontrwywiadu i Bezpieczeństwa Oddziału II Komendy Głównej AK. W dniu „13.III. 1944 skazany wyrokiem WSS (przyp. autora: Wojskowy Sąd Specjalny) przy KG AK (przyp. autora: Komenda Główna Armii Krajowej) na karę śmierci….[…]…. Podobno wyrok został zatwierdzony przez Komendanta Głównego AK w dniu 16.III.1944 – AWIH:sygn.III/30/1.k. 1 -86 (J.T.”Cichociemni”, W-wa,1988, s.387).

Podobno jednak „wyroku nie zdążono wykonać” bowiem w dniu 31 maja lub 3 czerwca 1944r. został aresztowany przez Gestapo lub Kripo w Warszawie.  Więziony w Gross – Rosen (nr obozowy 12724), skąd zbiegł. Schwytany przez Niemców – Mittelbau (nr obozowy 118315). „Odtąd zaginął”.

W tej samej jednak publikacji książkowej („Cichociemni” W-wa, 1988. s.255) jest podana tylko lakoniczna informacja, że„por.„Orlik” (Zbigniew Piasecki; nie przeszkolony wywiadowczo, przeszedł z Wachlarza), oficer komórki 999; aresztowany i zabity”. Koniec cytatu. Pytanie więc pozostaje? Przez kogo został zabity?

Podobno polskie Państwo Podziemne wykonało około 3,5 tysiąca wyroków śmierci za zdradę przysięgi złożoną przez żołnierzy z ZWZ i AK, w tej liczbie są też szmalcownicy, konfidenci Gestapo i przestępcy maltretujący polską cywilną ludność. Dzisiaj jednak, już po otwarciu ukrytych dokumentów, okazuje się, że „działalność podziemnego wymiaru sprawiedliwości miała jednak swoje blaski i cienie. Te ostatnie do dzisiaj niezbyt chętnie się jednak ujawnia” 11/. Absolutnie więc w tym artykule nie bronię nikogo, ale po zapoznaniu się z wieloma wspomnieniami pochodzącymi z lat okupacji niemieckiej, to okazuje się, że Wojskowe Sądy Specjalne nie w każdym przypadku poprawnie interpretowały domniemane winy żołnierzy z Armii Krajowej, więc skazywały ich też niesłusznie.

Może o tym świadczyć choćby tylko przypadek wydanego przez Armię Krajową wyroku śmierci na wybitnego polskiego pisarza Józefa Mackiewicza. Uratował swe życie dzięki sercu i sumieniu innego znanego polskiego pisarza, żołnierza wileńskiego zgrupowania naszej Armii Krajowej, a wówczas egzekutora takich wyroków śmierci12/.

Kontrowersyjna jest też do dzisiaj ponoć samobójcza śmierć, czy wykonanie wprost wyroku śmierci przez egzekutorów z Komendy Głównej ZWZ na Januszu Albrechcie,  pułkowniku dyplomowanym kawalerii WP, wielkim zresztą polskim patriocie13/. Tym bardziej, że polskie podziemne archiwa z Komendy Głównej ZWZ i AK gdzieś przepadły, natomiast niemieckie i brytyjskie na ten temat dalej milczą, a polscy historycy na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat podają coraz to nową wersję tych tragicznych wydarzeń. W każdym bądź razie podobno kierownictwo ZWZ nigdy nie otrzymało pełnej informacji co tak naprawdę warszawskiemu Gestapo, aresztowany i torturowany  płk. Albrecht wtedy przekazał swym oprawcom. Niektórzy jednak twierdzą, że płk. Albrecht w trakcie wyrafinowanych rozmów i tortur w kieleckim  Gestapo przekazał wszystko to co tylko wówczas wiedział o polskim podziemiu, a wiedział wtedy wiele, jako człowiek numer dwa w polskiej armii podziemnej. Ci co jednak przeszli te wyrafinowane katusze z kolei twierdzą, że każdego można zmusić do mówienia – „jedni ponoć mówią od razu, inni trochę później, ale każdy w końcu mówi”. Jedno jest pewne każda konspiracja w okresie okupacji była grą o życie i nawet mimo zasług i przyznania się do popełnionego czynu, nie zawsze człowiek uratował swe życie, jak to naiwnie dzisiaj niektórzy twierdzą.

Również wykonano wyrok śmierci na rtm. Przemysławie Deżakowskim, który ponoć miał wskazać Gestapo – J. Albrechta. Sam oskarżony rotmistrz Przemysław Deżakowski skutecznie zresztą przekonał żonę pana pułkownika Albrechta, że to nie on jest sprawcą aresztowania jej męża, ale zaoczne oskarżenie i sam wyrok śmierci jednak wykonano. Dopiero w latach 90. XX wieku po odtajnieniu dokumentów Gestapo niemiecki historyk Michael Fodedrowitz ujawnił prawdę, że to nie Przemysław Deżakowski wskazał Gestapo Janusza Albrechta, ale polski oficer rtm. Janusz Poziomski.

Podobnie do dzisiaj nie została wyjaśniona niezwykle zagadkowa śmierć w Warszawie naszego Marszałka Polski – Edwarda Śmigłego Rydza i wiele, wiele jeszcze innych przypadków. Takich zagadkowych przypadków śmierci, czy  wykonywanych w majestacie konspiracyjnego prawa wyroków śmierci przez egzekutorów z polskiej patriotycznej konspiracji na domniemanych konfidentach, czy zdrajcach  narodowych,  w okresie nie tylko okupacji niemiecko – sowieckiej (lata 1939-1941), ale i po 1941 roku,  było na naszych terenach niesłychanie wiele. Dzisiaj dzięki ujawnianiu niektórych dotąd tajnych archiwów i prywatnych źródeł prawdy obiektywnej dowiadujemy się wreszcie też i o takich „dziwnych przypadkach” – niejednokrotnie z niedowierzaniem i zdumieniem przecierając teraz oczy. No cóż, ale takie bywają też reguły każdej wojny, okupacji, czy zrywów powstańczych, gdzie zwykłe  pomyłki też się jednak zdarzały, a ofiarami stawali się niewinni ludzie, którzy na to absolutnie nie zasłużyli, lub o ile już zasłużyli to stosowana jednak wtedy wobec nich kara, była nieadekwatna do popełnionego przez nich czynu. Bowiem nawet i dzisiaj, w wolnej już i niepodległej Polsce,  zdarzają się  też takie przypadki, że sądzony człowiek w majestacie obowiązującego prawa zostaje niewinnie skazany, o czym nawet ostatnio informowały nas już kilkanaście razy środki masowego przekazu. Mimo tego, iż oskarżony korzystał z profesjonalnej obrony i sam był też uczestnikiem procesu prokuratorskiego i sądowego w przeciwieństwie do opisywanych wyżej wyroków wydanych zawsze zaocznie przez Wojskowe Sądy Specjalne Polskiego Państwa Podziemnego.

Drugim w kolejności co wyskoczył na spadochronie nad okupowaną Polską był  porucznik artylerii, LUDWIK  BONIFACY  WITKOWSKI, pseud.: „Kosa”, „Michał”. Odznaczony Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy i Krzyżem Walecznych oraz Złotym Krzyżem z Mieczami, z mianowaniem na stopień kapitana dyplomowanego.

Urodzony w Niwce (dzielnica Sosnowca) 5 czerwca 1914 roku. We wrześniu 1939 roku w 10 Dywizjonie Artylerii Ciężkiej. Następnie jak wielu polskich żołnierzy internowany na Węgrzech. Po kapitulacji Francji przedostaje się do Wielkiej Brytanii. Tam służy w 1 Pułku Artylerii Ciężkiej. Zostaje w pełnej konspiracji przeszkolony do zadań dywersji; oficjalnie zaprzysiężony 29 listopada 1942 roku.

Nad okupowaną Polską skacze zimą 20 na 21 lutego 1943 roku w ramach operacji o kryptonimie „File”; dowódcą samolotu był wtedy por. naw. Karol Gębik. Wraz z nim skaczą też por. Walery Krokay, pseud. „Siwy”, por. Ryszard Nuszkiewicz, pseud. „Powolny” i ppor. Witold Pic, pseud. „Cholewa”.

„Zrzut przejęła placówka odbiorcza o kryptonimie Słoń, położona 20 km na południe od Chęcin, pod wsią Boruszowice…..[…]…… “Kosa” (przyp. autora: taki był wówczas jego pseudonim), który skakał z radiostacją, ciągniony przez spadochron po twardej grudzie przy silnym wietrze , poranił się do tego stopnia, że zaszła konieczność udzielenia mu pomocy lekarskiej”. Po wylądowaniu otrzymuje przydział do Kedywu Okręgu AK w Warszawie. Zostaje tam nawet dowódcą oddziału dyspozycyjnego „Batalionów Saperów Praskich”. Niezwykle uzdolniony, więc szybko w 1943 roku awansuje na zastępcę Szefa Kedywu Okręgu i dowódcę Oddziału Dywersyjnego o kryptonimie „Kosa”, później kryptonim „B”. W trakcie Powstania Warszawskiego walczy bohatersko w Śródmieściu, jako dowódca Oddziału Osłonowego Kwatery Głównej Komendy Okręgu. Następnie wraz z innymi Powstańcami Warszawskimi dostaje się do niewoli niemieckiej (gdzie?). Już po uwolnieniu z oflagu, w 1945 roku, wstępuje jako ochotnik do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Tam kończy kurs w Wyższej Szkole Wojennej. Kierowany tęsknotą za rodziną  i Ojczyzną powraca do  Polski (kiedy?). Jego dalsze losy są jednak niestety, ale do obecnych czasów nieznane.

Trzecim w kolejności rodowitym mieszkańcem z Sosnowca, co wyskoczył na spadochronie nad okupowana Polską był p.porucznik saperów rezerwy RYSZARD KOWALSKI, psed.: „Benga”. Czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Urodzony w Sosnowcu 26 listopada 1919r. We wrześniu 1939r. otrzymał mobilizacyjny przydział do Dowództwa Saperów. Później jak wielu polskich żołnierzy został internowany w Rumunii. Następnie przedostał się do Wojska Polskiego we Francji. Po kapitulacji Francji, poprzez Dunkierkę dociera do Wielkiej Brytanii. Tam jako ochotnik podejmuje służbę w 1 Brygadzie Strzelców. Dowództwo bardzo szybko dostrzega jego ponad przeciętne predyspozycje  psychofizyczne. Zostaje więc skierowany do tajnego ośrodka „Cichociemnych”. Po specjalistycznym ściśle tajnym i konspiracyjnym przeszkoleniu do zadań w dywersji, zostaje zaprzysiężony – 24 sierpnia 1942 roku. Uczestniczy w operacji lotniczej pod kryptonimem „Gimlet”; dowódcą samolotu był kpt. naw. Stanisław Król w ekipie XIV: ppor. Ryszard Kowalski, pseud. „Benga”,ppor. marian Gołębiowski, pseud. „Ster”, ppor. Stanisław Jagielski, pseud. „Gacek”, ppor. Ewaryst Jakubowski, pseud. „Tama”, ppor. Jan Poznański, pseud. „Pływak”.

Skacze na spadochronie nocą, 1/ 2  października 1942 roku. „Zrzut przejęła placówka odbiorcza “Zamek”, która była położona około 13 lub 16 km na północny zachód od Dęblina. Światła naziemne na linii „ziemia lotnik”  były jednak ustawione niezgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Mimo to obsługa samolotu wykonała zrzut jak się jednak okazało, „niezbyt celnie”. Jego kolega ppor. Władysław Klimowicz, pseud.„Tama” skakał więc z bagażnikiem i w rezultacie wylądował nieprzytomny, „wpół uduszony przez nadmiernie wysuniętą taśmę”. W tej sytuacji koledzy po szczęśliwym wylądowaniu, natychmiast udzielili mu skutecznej pomocy. Jakby tych nieszczęść nie było za wiele, to w trakcie zrzutu nie otworzył się spadochron i „podczas upadku dolne celki uległy uszkodzeniu”.

Komenda Główna AK skierowuje go do Okręgu Wołyńskiego Armii Krajowej. Na samym początku w Inspektoracie Równe AK było czterech skoczków: komendant Inspektoratu por. Tadeusz Klimowski, pseud. „Klon”, por. Władysław Kochański, pseud. „Bomba”, por. Franciszek Pukacki, pseud. „Gzyms” i  komendant Obwodu Zdołbunów ppor. Ryszard Kowalski, pseud. „Benga”.

Początkowo jest instruktorem, a później zostaje komendantem Armii Krajowej Obwodu Zdołbunów. W sierpniu 1943 roku w Zdołbunowie, w niewyjaśnionych okolicznościach, został aresztowany przez tajną niemiecka policję Gestapo. Posiadał wówczas tak zwane „lewe” dokumenty wystawione na Ryszarda Małyka. Rozstrzelany 18 listopada 1943 roku w więzieniu w Równem.

Ci nieliczni bohaterscy polscy patrioci, z tajnej i konspiracyjnej organizacji wojskowej, zwanej – „Cichociemnymi”, a wywodzący się z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a później będący już w okupowanym kraju w strukturach Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej,  zawsze dążyli, by nasza Ojczyzna stanowiła jednolity, zwarty monolit oraz była wolnym i niepodległym Krajem, by między Rodakami nie dochodziło już nigdy do niepotrzebnych, najczęściej bezsensownych waśni. Czy ich narodowe wizje, i niewątpliwie też prywatne marzenia, dzisiaj w wolnej i niepodległej Ojczyźnie już się spełniły? Po części tak. Wszak żyjemy dzisiaj w strukturach Unii Europejskiej. To dobrze! To nawet bardzo dobrze! Polacy powinni jednak zawsze pamiętać, że wolności i niepodległości nikt nigdy nikomu nie podarował za darmo i na wieczność. Ten narodowy skarb winniśmy więc pielęgnować z ogromną  wizjonerską dumą i autentycznym europejskim  rozumem…

………………………………………………………………………………

Tekst artykułu w stosunku do opublikowanego w marcu 2013 roku został znacznie poszerzony o pozyskane nowe fakty. Zmieniono też jego tytuł.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w systemach przetwarzania lub odzyskiwania danych, ani przekazywana w jakiejkolwiek postaci elektronicznej, odbitki kserograficznej, nagrania lub jakiejkolwiek innej bez uprzedniej pisemnej zgody autora tego artykułu.

 

Bibliografia i przypisy:

1- Jędrzej Tucholski „Cichociemni”, wydanie uzupełnione, Warszawa, 1988 (podstawowe informacje)

2- Jan Szatsznajder „Cichociemni z Polski do Polski”, Wrocław, 1985 (podstawowe informacje)

3- Cezary Chlebowski, „Wachlarz”, wyd. II, Warszawa, 1985

4- Cezary Chlebowski „Wachlarz”, monografia wydzielonej organizacji dywersyjnej Armii Krajowej , (wrzesień 1941 – marzec 1943), Warszawa, 1990

5- AK w Dokumentach, t 1 – 5, Londyn 1970 (niepełne kserokopie)

6-  Władysław Boroch, Jędrzej Tucholski, „Halifaks JD 154 nie wrócił”, Warszawa, 1984

7- Stanisław Jankowski, „Z fałszywym Ausweisem w prawdziwej Warszawie (t. 1 i 2), Warszawa 1981

8- Janusz Prawdzic – Szlacki, „Nowogródczyzna w walce 1940-1945, Londyn 1950 (niepełne kserokopie)

9- Andrzej Morgała, „Polskie samoloty wojskowe 1939 – 1945, Warszawa 1976

10-  Od narodzin  do chrztu bojowego 1941 – 1944 „Spadochron. Pismo żołnierzy 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, 1945  (kserokopia).

11 – Miesięcznik historyczny – „Historii DO RZECZY nr 7/VII.2014r. s. 9.

12–Pod koniec 1942 roku, a według innych na początku 1943 roku, Wileński Wojskowy Sąd Specjalny AK skazał Józefa Mackiewicza na karę śmierci. Zarzucając mu rzekomą publikację swych artykułów w „niemieckim szmatławcu”. Barwna postać i niezwykle też popularny pisarz w tamtych czasach Sergiusz Piasecki, kierujący wtedy Egzekutywą AK wprost odmówił wykonania rozkazu zastrzelenia polskiego pisarza. Dopiero po jakimś czasie Komendant Okręgu Wileńskiego p.pułkownik Aleksander Krzyżanowski uniewinnił pisarza od wszystkich stawianych mu uprzednio zarzutów.

Wg Wikipedii: – „Do dzisiaj nie są jasne okoliczności wydania wyroku śmierci, prawdopodobnie stała za tym agentura sowiecka w szeregach AK – sprawę tę drobiazgowo analizuje prof. Włodzimierz Bolecki (pod pseudonimem Jerzy Malewski) w książce Ptasznik z Wilna (o Józefie Mackiewiczu)”. Koniec cytatu.

13 – Janusz Albrecht ps. „Wojciech”, „Ksawery”, „Ozimiński”, „Marian Jankowski” urodził się 14 lutego 1892 w Kaliskach, w pow. włocławskim, zm. 6 września 1941 w Warszawie. Był zawodowym żołnierzem – pułkownikiem dyplomowanym  kawalerii Wojska Polskiego. Poniższy tekst na podstawie Wikipedii lipcowej 2014 roku:

„Od 1914 roku żołnierz Legionów Polskich. W roku 1917 ucieka z transportu wiozącego go do obozu w Szczypiornie. Był w tym czasie znanym działaczem Polskiej Organizacji Wojskowe (POW). Od 1919  początkowo służy w 11 pułku ułanów. Później jako już doświadczony oficer zatrudniony zostaje w sekcji jazdy Ministerstwa Spraw Wojskowych. W latach 1920–1921 pełni funkcję adiutanta w 1 pułku szwoleżerów. W 1924 z wysoką oceną kończy Wyższą Szkołę Wojenną. Zostaje wykładowcą w Centrum Wyszkolenia Kawalerii i w 1927 szefem w Wydziale Wyszkolenia Departamentu Kawalerii MS Wojsk. W latach 1928–1930 ponownie służy w 1 pułku szwoleżerów, a następnie w Oddziale III Sztabu Głównego. W 1932 roku z wysoką oceną zostaje powołany do służby jako  I oficer sztabu Inspektora Armii w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych. Od 1935 roku jest oficerem do zleceń w GISZ od 1935. W 1937 roku zostaje mianowany dowódcą 1 Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego, która była częścią składową Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Tą brygadą będzie dowodził we wrześniu 1939 roku. Zostaje internowany w Jarosławiu, skąd podejmuje kolejną próbę udanej ucieczki.

Od początku okupacji niemieckiej czynnie i ofiarnie służ Polsce. Zostaje mianowany Szefem Oddziału III i szefem Wydziału III/C Planowania Dowództwa Głównego Służby Zwycięstwa Polski od października. Zostaje też od stycznia 1940 roku szefem Sztabu Komendy Okupacji Niemieckiej ZWZ. Już od czerwca 1940 roku jest członkiem Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej. Z kolei już od jesieni 1940 mianowany zostaje na zastępcę Komendanta Głównego ZWZ.

Prawdopodobnie przez przypadek, na skutek nigdy jednak nie wyjaśnionej zdrady, zostaje 7 lipca 1941 roku aresztowany w Warszawie, przez kieleckie Gestapo. W Warszawie przez kilka dni jest okrutnie torturowany (wg innych informacji torturowany był w kieleckim Gestapo przez SS – Obersturführera  Ernsta Thomasa, wyjątkowego sadystę; na podstawie artykułu Piotra Zychowicza “Jak kat kusił ofiarę”, tygodnik Lisieckiego „Do Rzeczy’, s. 70 – 72). Nie wytrzymuje tortur – jak później lojalnie  oświadczył – i podobno załamuje się, ujawniając pewne skrywane dotąd konspiracyjne tajemnice. Składa wtedy ponoć obszerne zeznania dotyczące struktur i zadań oddziałów Komendy Głównej ZWZ, o czym później też uczciwie i lojalnie poinformował swych przełożonych. W dniu 27 sierpnia 1941 roku został zwolniony z więzienia, aby przekazać dowódcy AK – Stefanowi Roweckiemu – propozycji cichego porozumienia ZWZ z Niemcami. Podobno Gestapo zwolniło go po uprzednim złożeniu przez niego słowa honoru – dobrowolnego powrotu do Kielc, po wykonaniu tej misji. W dniu 6 września 1941 roku w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach podobno zostaje zmuszony przez egzekutorów z ZWZ do popełniła samobójstwo. Istniej też druga wersja, że został zastrzelony w swym mieszkaniu przez egzekutorów z Związku Walki Zbrojnej (ZWZ).

Był Polakiem, który poświęcił się Ojczyźnie i kochał ją bezgranicznie. Za co uzyskał odznaczenia: m.in. Krzyż Waleczny (dwukrotnie), Order Wojenny Virtuti Militari V (1922) i IV klasy (pośmiertnie, 1942), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1927) oraz Krzyż Niepodległości.

Podczas okupacji niemieckiej również jego rodzina brała udział w konspiracji. Jego żona Maria, z domu Pawłowska (1895-1982), pseud. “Maria” i “Ciocia Maryla”, była żołnierzem AK “Wigry”. Z narażeniem życia, jako wiceprezes Polskiego Białego Krzyża organizuje też pomoc więźniarkom z obozu na Majdanku. Za zasługi i wierną służbę Polsce zostaje odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

Z kolei córka państwa Albrechtów – Wanda – po mężu Kowalska (1924-1983), pseud. “Wanda”, staczała boje będąc już harcerką i żołnierzem Szarych Szeregów i ZWZ-AK. Za działalność konspiracyjną została aresztowana i uwięziona początkowo na Majdanku, później więziono ją  w Auschwitz i Ravensbrück.

 Syn z kolei – Janusz Kazimierz (1926-1944), pseud. “Janosik”, był żołnierzem pułku AK “Baszta”. W 1940 roku został aresztowany i uwięziony na Pawiaku (marzec-maj 1940). Za wolną i niepodległą Polskę – Ojczyznę naszą – poległ w powstaniu warszawskim”. Koniec cytatu.

Katowice,  październik  2016  rok

Janusz  Maszczyk     

Bear