Janusz Maszczyk: Losy legendarnych sosnowieckich pedagogów…

[Źródło: www.wikizaglebie.pl. Gimnazjum Artystyczne im. Stanisława Witkiewicza w Sosnowcu.]

NIEZNANE SZERSZEJ SOSNOWIECKIEJ OPINII SPOŁECZNEJ LOSY PAŃSTWA JADWIGI I PIOTRA MAKOWSKICH.

[Zdjęcie autora. z 2005 r. Kl Auschwitz – Birkenau.]

W dnu 4 września 1939 roku wojska niemieckie z formacji SS Germania docierają do Sosnowca. W mieście rozpoczyna się nowy okres okupacji niemieckiej, tym razem jakże jednak odmienny niż ten z czasów I wojny światowej. Patriotyczne społeczeństwo tego miasta jest jednak do tego absolutnie nieprzygotowane. Nikt bowiem sobie nawet wtedy nie wyobrażał, że ta kolejna już okupacja niemiecka, tym razem będzie już jednak wyjątkowo bezlitosna, krwawa, a nawet wręcz bestialska niż ta poprzednia też niemiecka, łącznie z carskimi zaborami.

Sosnowiec jeszcze nie zagoił morderczych ran z pierwszych dni września 1939 roku, a już w październiku 1939 roku zaczęły się w mieście pojawiać patriotyczne konspiracyjne organizacje. Już na wstępie należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie podjęła się tego niebezpiecznego trudu większość społeczeństwa, tylko ta co zawsze, ta z zakodowaną przez swe pokolenia tkanką narodowo patriotyczną. Dlaczego jednak o tym wspominam i to już na samym początku tego artykułu?… Ano dlatego, gdyż aby uwydatnić i ocenić głęboko patriotyzm i poświecenie oraz bohaterstwo niektórych sosnowieckich obywateli, należy też wspomnieć o tych co wtedy myśleli tylko o sobie. O konfidentach, czy o osobnikach z wiecznie hipokratyczną duszą, czy po prostu o zwykłych łajdakach, którzy w takich pełnych tragedii narodowej okolicznościach też się nagle aktywizują.

****

Patriotyczną organizację – Związek Organizacji Orła Białego (ZOOB) – założył w formach konspiracyjnych w Sosnowcu kpt. Ryszard Margosz. Wbrew jednak powojennym tendencyjnym osądom niektórych sosnowieckich pisarzy i historyków, była to jednak organizacja nie tylko bardzo ściśle powiązana, ale wręcz nawet realizująca dosłownie te same ideały patriotyczne i narodowe co Służba Zwycięstwa Polski (później ZWZ i AK). To on jako emisariusz SZP po przybyciu z Krakowa, za wiedzą mjr rez. Kazimierza Kierzkowskiego stworzył pierwsze podwaliny pod tę organizację. Sam natomiast objął, zgodnie z wcześniejszymi krakowskimi ustaleniami, sprawy wybitnie tylko wojskowe, resztę pozostawił tym na, których Polska i Naród w takich chwilach zawsze mogli liczyć. Do współpracy więc zaprzysiężył najbardziej znane z patriotycznej działalności osoby: Władysława Mazura, Piotra Makowskiego i Antoniego Babiarza.

W tym niezwykle króciutkim artykule pragnę się jednak tylko skupić na nauczycielskim małżeństwie Państwa Makowskich. Piotr Makowski podjął się zorganizowania tej organizacji patriotycznej nie tylko na terenie samego Sosnowca, ale też w innych miejscowościach Zagłębia Dąbrowskiego. O jego życiorysie wiemy jak dotąd jednak niezbyt wiele. Natomiast zdecydowanie więcej, zachowało się wspomnień o jego żonie, pani dr Jadwidze Makowskiej. Piotr Makowski urodził się 2 kwietnia 1894 roku w pow. lipowieckim, w guberni kijowskiej, w majątku ziemskim o oryginalnej nazwie –„Ferma Stepowa”. Jeszcze wtedy, Rosja była wielkim imperium carskim, pod berłem cara Aleksandra III. Gimnazjum ukończył w Niemirowie, później już w Kijowie podjął studia w Akademii Sztuk Pięknych, których jednak z niewiadomych powodów nie ukończył. Z kolei przez jeden tylko semestr studiował historię sztuki w Krakowie w Uniwersytecie Jagiellońskim. Studia przerywa mu jednak wojna polsko – bolszewicka z 1920 roku, w której tak jak wielu jemu współczesnych młodych Polaków też czynnie uczestniczył.

Był więc doskonale przygotowany do wykonywania zawodu nauczycielskiego, szczególnie takiego jednak specyficznego jakim jest pedagogika i to jeszcze o profilu artystycznym. Jego dalsze ludzkie losy w tym okrutnym okresie czasów dla Polaków potoczyły się jednak niczym kula śniegowa, czyli tak niefortunnie, jak niektórym innym sosnowieckim też nauczycielom. W jego konkretnym przypadku wprost tragicznie. Piotr Makowski już w 1930 roku podjął najpierw w Sosnowcu przy ulicy Kilińskiego pracę nauczyciela rysunków, specjalizując się szczególnie w kształtowaniu teorii i perspektyw barw, co właściwie pozwoliło zorganizować szkołę o profilu plastycznym. W 1936 roku w stojącym już budynku przy ulicy 1 Maja pod numerem 25 został dyrektorem Gimnazjum Przemysłu Artystycznego im. Stanisława Witkiewicza. Może młodszemu pokoleniu mieszkańców z Sosnowca i przybyszom warto przypomnieć, że była to pierwsza nie tylko w tym mieście, ale też w Zagłębiu Dąbrowskim, typowa szkoła o charakterze wybitnie artystycznym. Więc jak wiele tego typu nowo powstających wtedy szkół również i ta miała jednak charakter szkoły prywatnej, a miasto przekazywało do gimnazjalnej kasy zaledwie tylko niewielki procent dotacji publicznych. Uczniami tej niezwykłej jak na warunki sosnowieckie szkoły, była głównie młodzież robotnicza i wywodząca się również z rodzin rzemieślniczych, w dużej mierze pokoleniowo chłopska, dzieci przybyszy z innych stron naszego kraju. Co jest jednak ciekawe i co zadziwia? Pewną garść środków na funkcjonowanie tej szkoły płynęła też jednak z dotacji wyjątkowo uzdolnionych uczniów, którzy poza godzinami szkolnymi odpłatnie rewitalizowali stare kościelne polichromie, trudnili się też pracami typowo malarskimi, ozdabiając farbą i sztukaterią pomieszczenia oraz świadczyli też społeczeństwu przeróżne usługi drukarskie i introligatorskie. Uczniom w wielu przypadkach, by zasilić wiecznie pustą szkolną kasę, w tych pozaszkolnych pracach pomagali też niektórzy z tej samej szkoły nauczyciele. Już z tych tylko przykładów wynika, że była to placówka pedagogiczna o charakterze artystycznym prowadzona na wyjątkowo wysokim nie tylko twórczym poziomie, ale przygotowywała też praktycznie młodzież do wykonywania w przyszłości swego trudnego pod względem specyfiki artystycznego zawodu. Gimnazjum Artystyczne, dawało już wtedy możliwość młodzieży po ukończeniu tej placówki pedagogicznej podjęcia dalszych wyższych studiów plastycznych. O to już dbał pieczołowicie dobrany przez dyrektora tej placówki pedagogicznej kilkunastoosobowy doskonale zresztą przygotowany do tego zespół nauczycieli, głównie z dziedziny rzeźby, malarstwa i grafiki1/. Pan Dyrektor Piotr Makowski wykorzystując swe uzdolnienia wykładał teorie barw i perspektywy, z kolei różne dziedziny malarstwa przekazywali: Józef Szyller i Wacław Pilecki, rysunek zaś był domeną Alojzego Majchera. Niezwykle skomplikowane i nieznane jeszcze wtedy w Sosnowcu techniki graficzne wpajał z kolei młodzieży Marian Pfeiffer, samą natomiast już technikę malarstwa w szerokim znaczeniu i lakiernictwa ozdobnego przekazywał uczniom Adolf Knopp, a Zofia Nowakowska kształtowała w teorii i praktyce kompozycję ogólną, zaś Adam Borowiecki uczył już tylko modelowania. Religia rzymsko – katolicka była już wyłączną tylko domeną księdza Brunona Magotta, który ponoć po 1945 roku został nawet rektorem Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Częstochowskiej w Krakowie. W tym samym Gimnazjum Artystycznym był też wówczas nauczycielem Mieczysław Kotlarczyk, który już później w Krakowie w czasie okupacji niemieckiej współpracował w konspiracyjnym Teatrze Rapsodycznym z Karolem Wojtyłą, późniejszym papieżem Janem Pawłem II, a obecnie już świętym Kościoła Rzymskokatolickiego. Piotr Makowski był dyrektorem Gimnazjum Artystycznego tylko do wiosny 1939 roku. Z tej funkcji ponoć zrezygnował sam, na skutej odmowy dalszego dofinansowania tej placówki pedagogicznej ze strony Zarządu Miasta Sosnowca. Są jednak też tacy co twierdzą, że tak długo pełnił obowiązki dyrektorskie w tym Gimnazjum, aż Niemcy we wrześniu 1939 roku wkroczyli do Sosnowca.

****

     Z tego jednak co słyszałem od moich rodziców po 1945 roku, szczególnie od mojej mamy Stefani Maszczyk (rodowe nazwisko Doros), przedwojennej jeszcze dyplomowanej nauczycielki to właśnie pan Władysław Mazur, Dyrektor Seminarium Nauczycielskiego Męskiego im. Adama Mickiewicza, był w okresie II Rzeczypospolitej Polski notowany w Sosnowcu jako wprost nietuzinkowa postać. I to nie tylko w sferach pedagogicznych, ale również społeczno – patriotycznych i politycznych. Był duszą i sercem patriotycznego Sosnowca, wywierał więc mimo woli ogromny też wpływ na znanych mu pedagogów. Według więc mojej mamy, to z dużą dozą prawdopodobieństwa właśnie pan Władysław Mazur jako wielki i bezkompromisowy polski patriota wciągnął do działalności konspiracyjnej, czy wręcz polecił przybyłemu z Krakowa kpt. Ryszardowi Margoszowi swego kolegę pana Piotra Makowskiego, którego zresztą przecież znał wprost doskonale. Podobnie zresztą jak wielu, wielu też jeszcze innych liczących się w szkolnictwie sosnowieckim pedagogów2/.

Już więc ponoć w październiku 1939 roku, pan Piotr Makowski, jako oficer rezerwy, ze stopniem porucznika piechoty, mianowany został dowódcą tej patriotycznej organizacji, o nazwie Związek Orła Białego (ZOB). Inni natomiast twierdzą, że tylko przewodniczącym, a jego zastępcą był pan Władysław Baromski3/. Czy pan Piotr Makowski do tej samej organizacji, czyli ZOB wciągnął też już wtedy swą małżonkę? Tego raczej nie można wykluczyć. Nawet jak w niej czynnie wtedy jeszcze nie uczestniczyła i nie została też oficjalnie zaprzysiężona, to jednak jako kobieta wyjątkowo inteligentna, kulturalna i niezwykle bystra, zapewne doskonale wiedziała o konspiracyjnej działalności swego męża. Tego we własnej rodzinie – jak to wiem doskonale z własnej autopsji – nie dało się wówczas całkowicie przed innymi ukryć. Z wielu, wielu zresztą nawet prozaicznych powodów. Jak na przykład wyjątkowo częste w tym czasie opuszczanie przez pana Piotra Makowskiego swego rodzinnego mieszkania, by nawiązywać i utrzymywać kontakty z zaprzysiężonymi członkami tej organizacji oraz przekazywać im stosowne wytyczne i polecenia. O ile jednak pani dr J. Makowska nie była członkiem ZOB, to przypuszczam, że coś na ten temat jednak musiała wiedzieć. Co i ile, oto jest pytanie?… Gdyż to jak sadzę w jakiś też stopniu później na niej zaciąży. A mianowicie w chwili gdy zostanie aresztowana, a następnie przesłuchiwana przez Gestapo…

****

Związek Orła Białego już od pewnego czasu był inwigilowany przez konfidentów z Gestapo. O czym zarówno kierownictwo jak i członkowie tej organizacji absolutnie nie zdawali sobie z tego sprawy. Jak na okupacyjne warunki Zagłębia Dąbrowskiego ZOB był organizacją konspiracyjną, ale jak na nieszczęście jednocześnie niemal też masową. Bardzo więc łatwo i stosunkowo szybko przeniknęli do struktur tej organizacji delegowani przez Gestapo różnej maści konfidenci. Gestapo miało więc o tej tajnej konspiracyjnej organizacji sporą wiedzę. Tym bardziej, że już w trakcie pierwszych aresztowań i wyrafinowanych gestapowskich tortur, niektórzy członkowie z tej organizacji też się załamali i zaczęli wtedy sypać swych przyjaciół, kolegów i znajomych. Absolutnie nie mam zamiaru tego postępowania usprawiedliwiać, ale w trakcie takich wyrafinowanych i sadystycznych tortur załamywał się wtedy niemalże każdy człowiek. Jeden tylko szybciej inny tylko trochę później. Kto więc konkretnie sypał swe koleżanki i kolegów z konspiracji?… O jednym takim polskim konspiratorze, byłym studencie prawa, Ryszardzie S. wspomina pan Juliusz Niekrasz 4/, o czym więcej poniżej. Ale całkiem możliwe, że w tej organizacji nie był tylko jedynym, który przekazał wiele informacji Gestapo o tej organizacji. Tego absolutnie też nie można wykluczyć, o czym więcej poniżej.

****

ZOB wydawał też swe pismo konspiracyjne o nazwie „Nasze Sprawy”, którego tytuł został trochę później zamieniony na „Polska Walczy”, a w ostatniej już fazie jego likwidacji na „Szarżę”. Redaktorem tego konspiracyjnego pisma był ponoć pan Władysław Bromski o pseud. „Sosnowski”. Podobno pierwszy numer tego konspiracyjnego pisma wydał jednak pan Władysław Mazur. Z chwilą jednak jego aresztowania, ktoś z ZOB (kto?) zlecił, by to pismo dalej redagował, lub po prostu sam się tego podjął, wymieniony już wyżej były student prawa, Ryszard S. Niestety ale ten członek z organizacji konspiracyjnej z chwilą tylko aresztowania, gdy został poddany okrutnemu, wprost bestialskiemu gestapowskiemu śledztwu, to się tak załamał, że zaczął sypać dosłownie wszystkich znanych mu członków ze swej konspiracji. Wydał ich ponoć wtedy aż 96. Wszyscy więc po przesłuchaniach w Gestapo, natychmiast trafili do więzień i do obozów koncentracyjnych, wielu poniosło nawet męczeńską śmierć. Możliwe więc, że właśnie i wśród nich też były osoby, które w trakcie bestialskiego przesłuchania, nie wytrzymywały bólu i sypały innych. Do dzisiaj niestety ale jednak nie znamy wszystkich nazwisk aresztowanych i ich dalszych losów. W wyniku niewyjaśnionego donosu, porucznik Piotr Makowski, prawdopodobnie w takich jak wyżej opisałem okolicznościach, został więc 4 grudnia 1939 roku aresztowany przez Gestapo.

****

O wyjątkowej wprost naiwności sosnowieckiego społeczeństwa w tych pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej, bo jak to obecnie bardziej delikatniej i dosadniej określić, może świadczyć następujący kuriozalny fakt. Już po aresztowaniu przez Gestapo Piotra Makowskiego, w kuluarach inteligenckiego społeczeństwa rozeszły się pełne ułudnej nadziei pogłoski jakoby to w tym mieście, lada tylko dzień miało się potoczyć w pełni sprawiedliwe sądowe niemieckie śledztwo, w którym oskarżeni Polacy będą mogli w pełni korzystać z własnej obrony adwokackiej i wiarygodnych świadków. Zanim podejrzanego o konspirację na dobre osadzi się w więzieniu. Naiwność ludzka była w tym okresie czasu jeszcze tak dalece posunięta, czy wręcz zakodowana w zniewolonych polskich umysłach, że sosnowiczanie ponoć oczekiwali na w pełni sprawiedliwy hitlerowski sąd. Ten pogląd zapewne brał się z jednej strony z tego, że jeszcze nie tak dawno temu, bowiem w latach 1914 – 1918 Sosnowiec był też okupowany przez Niemców, którzy wtedy mieli zupełnie jednak inne oblicza. A ponadto nie znano jeszcze wtedy gestapowskich i kripowskich wyjątkowo bestialskich metod śledztwa. Znam bowiem to pełne naiwności zagadnienie z autopsji rodzinnej, gdyż moja mama w naszym mieszkaniu przy Placu Tadeusza Kościuszki, dookoła już naszpikowanym Niemcami, też wtedy wbrew zdrowemu rozsądkowi czy nawet chłopskiej logice, rozpoczęła tajne konspiracyjne nauczanie polskich dzieci.

Tymczasem już następnego dnia pan Piotr Makowski, po krótkim tylko przesłuchaniu w sosnowieckim Gestapo, został uwięziony najpierw w Katowicach, przy ulicy Mikołowskiej, a później został przewieziony na dalsze jeszcze przesłuchania do krwawego „Pawiaka” jakim to mianem wtedy określano więzienie w Mysłowicach. W trakcie gestapowskich przesłuchań, ponoć był nawet torturowany. Stamtąd z niewiadomych do dzisiaj powodów został najpierw przewieziony na dalsze jeszcze gestapowskie śledztwo do Radomia. Dopiero po wielu miesiącach, czyli 7 stycznia 1941 roku, z Radomia został przewieziony do KL Auschwitz, gdzie z wytatuowanym na ręce numerem obozowy – 8393 już 31 marca 1941 roku został w obozie koncentracyjnym zamordowany, a ciało spalono w miejscowym krematorium.

****

     O wiele więcej zachowało się natomiast wspomnień o pani dr Jadwidze Makowskiej (1897-1945). Nie była rodowitą sosnowiczanką. Gimnazjum ukończyła w Myślenicach. Natomiast w krakowskim konserwatorium, gdzie dojeżdżała z Myślenic, ukończyła tylko kurs gry na fortepianie. W 1922 roku uzyskuje tytuł naukowy doktora nauk filozoficznych, ale już po ukończeniu studiów w Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jako nauczycielka uczy później języka polskiego w Opatowie i w Sandomierzu. Dopiero w 1929 roku dociera do Sosnowca, gdzie początkowo przekazuje swą wiedzę młodzieży w Gimnazjum im. Bolesława Prusa, a później w Gimnazjum im. Stanisława Staszica. Jak wynika z posiadanych w mojej prywatnej bibliotece wspomnień, to ta wówczas niepozornie wyglądająca fizycznie kobieta i niezwykle też ponoć skromna. Postrzegająca do tego otaczający ją świat zza grubych binokli „miała tyle jeszcze hartu, odporności psychicznej i fizycznej”, że potrafiła też zainteresować i utworzyć jeszcze w szkole specjalne humanistyczne grupy uczniowskie, w skład, których wchodziły głównie dzieci z klas matematyczno – przyrodniczych, raczej zupełnie niezainteresowane przedmiotami z naszej literatury ojczystej 5/.

Już jednak w sierpniu 1940 roku w tajemniczych okolicznościach zostaje po raz pierwszy aresztowana przez Gestapo. Po króciutkim tylko pobycie w areszcie i śledztwie została jednak wypuszczona na wolność. Ta decyzja jak się później dopiero okaże prawdopodobnie nie była jednak wtedy podyktowana bezradnością dociekań Gestapo, czy pospolitą głupotą śledczych. Już wtedy jak można przypuszczać była dalej śledzona przez niemieckich konfidentów, gdyż chciano przy okazji ponownego jej aresztowania, „nakryć” też innych jeszcze nierozpracowanych dotąd przez Gestapo członków z konspiracyjnego Związku Orła Białego.

****

Mijały powojenne kolejne dziesiątki lat… I dopiero współcześnie okazało się, że pani dr Jadwiga Makowska wspólnie ze swoim mężem też była jedną z osób, które pisały artykuły do w/w konspiracyjnego pisma „Nasze Sprawy”. Ponoć do kolportażu tego patriotycznego pisma zaangażowała też wtedy swą córkę, panią Anię Makowską. Jeszcze wtedy zaledwie 16. letnią dziewczynkę. Bardzo przepraszam w tym konkretnym przypadku za dygresję. Ale podczas okupacji niemieckiej, to jednak były dziwne czasy dla tych osób jak sądzę, którzy ich osobiście i autentycznie nie przeżyły. Gdyż nawet dzieci wówczas dojrzewały szybciej niż to jest obecnie i brały też jak starsze osoby udział w konspiracji. Wiem coś więcej na ten temat. Bowiem mikroskopijny udział na swym patriotycznym i narodowo – obywatelskim koncie zapisałem również i ja. Jednak znacznie pokaźniejsze osiągnięcia odnotował już starszy ode mnie o 4. lata mój brat, Wiesław Maszczyk, który nawet pod koszulą i swetrem przemycał konspiracyjne pisma. Jedna taka konspiracyjna wyprawa do Bloków Lwowskich na Pogoni omal nie zakończyła się dla niego wpadką. Tylko dzięki dziecięcej zdolności umysłowej mojego brata, zawdzięczamy to, że nie trafiliśmy wówczas na przesłuchania do Gestapo przy uliczce Żytniej. Ale to temat już na oddzielny artykuł.

Wracając jednak do pani dr Jadwigi Makowskiej. Podobno już od września prowadzi też tajne konspiracyjne nauczanie polskich dzieci. Najpierw patriotyczny katechizm przekazuje uczennicom o profilu z klas III gimnazjalnych, później do tego grona dołączają też chłopcy z jej dawnego doskonale zresztą przecież znanego Gimnazjum im. St. Staszica. Stopniowo komplety ponoć tak się powiększyły, że w pewnym okresie czasu „przekształciły się w ‘Szkołę’ Jadwigi Makowskiej”.

Możliwe, że to zagadnienie, o którym za chwilę więcej napiszę, jest obecnie postrzegane oczami człowieka, który przeżył nie tylko szmat życia ale i krwawą oraz bezlitosną też okupację niemiecką, i sam był też uczniem podobnych jak mi się wydaje tajnych konspiracyjnych kompletów, w tym przypadku prowadzonych przez moją mamę. Okazuje się bowiem, ku memu zaskoczeniu i zdziwieniu, że pani dr Jadwiga Makowska w okresie okupacji niemieckiej jako jedyna z terenu Sosnowca, która swym uczniom wystawiała pisemne zaświadczenia o zaliczeniu na tajnych kompletach kolejnej klasy. Podpisywała się nawet na tych utajnionych dokumentach skreślonych jej ręką, nawet swym czytelnym imieniem i nazwiskiem. Wtedy jak przypuszczam jej los był już właściwie przesądzony, a dni wolności już tylko policzone. W lipcu 1944 roku już bardzo przemęczona tajnym nauczaniem wyjeżdża tylko jeszcze na króciutki odpoczynek do Przyborowa, położonego w okolicach Żywca. Prawdopodobnie jeszcze wtedy absolutnie nie przeczuwała, że jest jednak dalej śledzona przez konfidentów Gestapo. W tym samy dosłownie miesiącu, została po raz drugi aresztowana. Tym razem zatrzymali ją już funkcjonariusze z katowickiego Gestapo. Podobnie jak mąż trafia do wyjątkowo okrutnego mysłowickiego więzienia. Po bestialskim śledztwie zostaje następnie jako Polizeigefängnis (więzień policyjny) przewieziona do KL Auschwitz. Tam prawdopodobnie została poddana dalszemu gestapowskiemu śledztwu, gdyż w ostatnich tygodniach swego życia trafia do znanego nam Polakom – Bloku Śmierci6/.

[Zdjęcia autora z 2005 r. Powyżej: Brama wiodąca do KL Auschwitz i Blok Śmierci.]

**** 

Jak pisze pan dr Adam Cyra – to ponoć w tym dantejskim koncentracyjnym obozie śmierci, ta dyplomowana z tytułem doktora naukowego nauczycielka dalej jak w wolnej Ojczyźnie, uczyła osadzone tam młode Polki, tym razem języka francuskiego. Według pani Roży Dryjańskiej ponoć nawet powtarzała nam, że mamy się uczyć. Pamiętam także, że przebywając w naszej sali, uczyła nas języka francuskiego, robiła nam także wykłady z historii starożytnej. Przypominam sobie, że w kaflowym piecu, stojącym w więziennej sali, znalazłyśmy podręcznik do nauki języka francuskiego, z którego później korzystała dr Makowska”.

Wyjątkowym i niezapomnianym dniem dla więźniów z Bloku Śmierci w KL Auschwitz była jak się to obecnie po latach okazuje Wigilia Bożego Narodzenia 1944 roku. Podobno esesmani z niewiadomych powodów, ale jednak wyrazili zgodę, aby ten wyjątkowy dla Polaków świąteczny dzień, mogli w tej kaźni w miarę uroczyście obchodzić uwięzieni tam też nasi rodacy. Pozwolono więc im ponoć, by w tym dniu cele mogli opuścić wszystkie więźniarki i więźniowie, zarówno ci z parteru, jak i z mrocznych, zimnych i wilgotnych podziemi. Pojawiła się nawet, prawdopodobnie dostarczona przez esesmanów choinka, którą jakiś więzień ustawił na środku korytarza. Jednocześnie, by uroczystość nabrała pewnego świątecznego kolorytu, to nawet kilka więźniarek odziało się w nocne koszule, które miały imitować anielskie szaty. Zgodnie z odwieczną chrześcijańską tradycją, zaczęto też śpiewać rzewne kolędy. Początkowo tylko po niemiecku, a później też po polsku. Bardziej uzdolnieni aktorsko więźniowie zaczęli nawet deklamować teksty wierszy przygotowane już dużo wcześniej przez panią dr Jadwigę Makowską. W pewnej chwili któryś z więźniów, prawdopodobnie jednak nie zachowując wyjątkowej w takiej kaźni ostrożności, zaczął nawet deklamować wcześniej już napisany polski patriotyczny wiersz. W strofach tego wiersza zawarte były też sformułowania krytykujące system hitlerowski. Jak się później okazało jeden z więźniów, lekarz, narodowości ukraińskiej, były banderowiec, Wasyl Stroncićkyj (nr obozowy 155021), zapewne znający też język polski, doniósł o tym incydencie esesmanowi Brunonowi Schlagemu. Reakcja nadzorujących esesmanów była natychmiastowa. Wszystkich więźniów pognano z powrotem do cel więziennych, a później w drodze śledczej ustalono też kto czytał ten patriotyczny wiersz. Epilog tego Wigilijnego Wieczoru był taki, że trzech więźniów dotkliwie esesmani skatowali. Więziony Ukrainiec Wasyl Stroncićkyj przeżył jednak okupację. W dniu 18 stycznia 1945 roku został ewakuowany do KL Mauthausen. Zmarł śmiercią naturalną w USA w 1975 roku. Z kolei pani dr Jadwiga Makowska, po tym incydencie już w kilka dni później, czyli 5 stycznia 1945 roku  stanęła przed obliczem tak zwanego „sądu doraźnego”. Decyzja niemieckich oprawców była jednomyślna – kara śmierci. W dniu 6 stycznia 1945 roku została rozstrzelana obok Bloku Śmierci, przed Ścianą Śmierci, a ciało prawdopodobnie spalono w krematorium KL Auschwitz.

****

Kilkanaście dni później, bowiem już 27 stycznia 1945 roku Armia Czerwona wyzwoliła obóz koncentracyjny KL Auschwitz – Birkenau. Cząstka uwięzionych w tym obozie ludzi, nawet tych pędzonych przez esesmanów w marszu śmierci do innych obozów, jednak w końcu przeżyła to okupacyjne piekło i uratowała swe życie. Dzisiaj jako już stary człowiek, który też poznał w wielu przypadkach oblicza tego świata, zadaję sobie pytania?… W jakim stopniu ten Wieczór Wigilijny Bożego Narodzenia i postawa patriotyczna pani dr Jadwigi Makowskiej oraz donos banderowca zaważyły jednak na tym, że zaledwie na kilka dni przed wyzwoleniem tego obozu przez Armię Czerwoną jej jednak nie było dane doczekać się wolności?… Dlaczego takich ludzi, którzy Polskę pokochali ponad swe doczesne życie i ponieśli nawet w jej obronie męczeńską śmierć, dzisiaj w Sosnowcu się jednak prawie nie docenia i publicznie nie upamiętnia?… Dlaczego cokoły, ławeczki i tablice pamięci, czy nawet nazwy stadionów sportowych, w zasadzie w pierwszej kolejności są tylko zarezerwowane dla artystów, spikerów radiowych i telewizyjnych oraz ludzi, którzy coś w swym zawodowym życiu osiągnęli, ale z miastem Sosnowcem mają tyle wspólnego, że tylko kiedyś w nim mieszkali, a tak to swe dalsze dorosłe życie związali z innymi miastami w Polsce, a nawet na zawsze opuścili naszą Ojczyznę – Polskę, i to niektórzy z nich nie za chlebem, bo to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale w celach kariery i pomnażania swego dorobku materialnego…

[Kl Auschitz – Birkenau, zdjęcia z 2005 roku.]

 

…………………………………………………………………………………………………………………..

Autor bardzo serdecznie dziękuje Szanownemu Panu Dariuszowi Jurkowi, Prezesowi Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego za dotychczasowy życzliwy stosunek i możliwość bezpłatnego prezentowania zdjęcia.

Uprzejmie przypominam, że wszystkie artykułu autora jak do tej pory są publikowane bezinteresownie. Z tego tytułu nie korzystałem więc dotąd nigdy i nie czerpię też nadal absolutnie żadnych korzyści materialnych, ani też innych profitów, poza tylko satysfakcją autorską.

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.

 

Publikacje i przypisy:

1 – Niektóre imiona i nazwiska oraz prowadzone przez nich przedmioty z grona pedagogicznego, a nieznane dotąd autorowi z Gimnazjum Artystycznego im. Stanisława Witkiewicza w Sosnowcu, pozyskałem z internetowego artykułu „WikiZaglebie.pl”.

2 – Wysoką pozycję wśród pedagogów oraz w życiu społecznym i politycznym jaką wówczas w Sosnowcu prezentował pan Władysław Mazur można pozyskać z następujących moich artykułów:

2a – Niósł nie tylko kaganek oświaty,

3a – Echa mojego artykułu,

4a –W przeszłość ulicy Żytniej,

5a – Wspomnienia o wyjątkowej szkole.

Artykuły o numeracji od 2a do 4a są jeszcze dostępne na mojej stronie internetowej – www.wobiektywie2918,5v.pl. Natomiast artykuły od 2a do 5a są dostępne na portalu internetowym 41-200.pl Sosnowiec dobry adres – Wydarzenia, ciekawostki, historia…, w rubryce – „We wspomnieniach Janusza Maszczyka”, którego redaktorem jest Pan Paweł Ptak.

3 – Podobno zanim został aresztowany kpt. Andrzej Margosz, to powołał go na swego zastępcę; w tym samym okresie czasu pełnił też jednocześnie funkcję komendanta jednaj z sosnowieckich inspekcji; wtedy drugą sosnowiecką inspekcją kierował Emanuel Dworaczek, psed. „Eugeniusz”, „Słoma”, „Wicher”.

4 – Juliusza Niekrasza, „Z dziejów AK na Śląsku”, wyd. IWPAX, Warszawa 1985, s. 44.

5 – „Księga Zasłużonych dla Związku Nauczycielstwa Polskiego i Oświaty w Sosnowcu”, Sosnowiec 2005, s.99 i 100.

6 – „Wigilia w Bloku Śmieci w 1944 r.”. „Nasz Dziennik”, wtorek, 23 grudnia 2014 r., artykuł pana dr Adama Cyra, pracownika badań Państwowego Muzeum Auschwitz – Birkenau.

7 – Zygmunt Walter – Janke, „W Armii Krajowej w Łodzi i na Śląsku, wyd. –Warszawa 1969.

8 – Aleksy Bień, w artykule – „Czy tak wyglądał podziemny Śląsk?”, „Zaranie Śląskie nr 4” z 1969.

9 – Kazimierz Płuta-Czachowski, “Organizacja Orła Białego”, PAX, Warszawa 1987.

10 – Wspomnienia rodzinne i własne.

 

Katowice, wrzesień 2018 rok

 

                                                                          Janusz Maszczyk

Bear