Janusz Maszczyk: Kocimi łbami uliczką Nowopogońską
Nie zapominajmy jednak o tym, że po Polakach tę część Pogoni, zwanej też popularnie Nową Pogonią, zamieszkiwała jednak również druga co do liczebności narodowej grupa, a była nią ludność pochodzenia żydowskiego. Dzisiaj niestety ale jednak już niezmiernie trudno ustalić ich liczebność oraz skąd i kiedy tu przybyli. Jak mawiano jednak w mojej rodzinie – „byli tu przecież zawsze”. Bardziej bogaci i przedsiębiorczy, by jeszcze pomnożyć swe dochody, stawiali więc tu pod najem dwupiętrowe, lub wyjątkowo trzy piętrowe czynszowe kamienice. A chętnych wśród przybyszy do wynajmu mieszkań wówczas nie brakowało, gdyż jak już wyżej wspominałem „ludziska waliły w te strony masowo” i to ze wszystkich stron, bo ponoć było tu łatwiej o pracę, która dawała pieniądze i chleb, niż w przeludnionych i biednych wsiach Kongresówki. Interes zapewne więc kwitł na całego. Największe skupisko mniejszości żydowskiej znajdowało się w malutkich o zróżnicowanej architekturze kamieniczkach, które w pośpiechu stawiano bezpośrednio wzdłuż uliczni Nowopogońskiej oraz po dwóch stronach tej uliczki, pośród wijących się jeszcze wtedy piaszczystych i klepiskowych dróg. Te wiejskie drogi z czasem staną się miejskimi uliczkami, a od 1915 roku już nawet stopniowo wybrukowanymi, w postaci malowniczych „kocich łbów”.
[Powyższe dwa zdjęcia pochodzą z maja 2013 r. Uliczka utrwalona na zdjęciu górnym podczas zaborów Rosji carskiej była zwana „Kaljusinskaja” – to obecna uliczka Racławicka. Na zdjęciu poniżej, podczas zaborów Rosji carskiej ten tylko widoczny fragment uliczny zwany był „Fliorijanskaja”. To w tej części uliczki Floriańskiej mieściła się po prawej stronie jakieś 100 – 150 metrów od widocznego Kina „Momus” – synagoga żydowska.]
Stosunkowo duże skupisko Żydów zadomowiło się przy uliczce Kaljusinskaja (dzisiejsza Racławicka), Rzecznaja (dzisiejsza Rzeczna) i Fliorijanskaja (fragment od skrzyżowania z ul. Nowopogońską w kierunku „Targu Pogońskiego”) oraz Aleksandrowskaja (fragmencik tej samej uliczki Floriańskiej, ale od skrzyżowania z ul. Nowopogońską w kierunku do niemal samych murów „Rurkowni Huldczyńskiego”. Przy uliczce Fliorijanskaja już wkrótce zostanie więc nawet wybudowana niezbyt wielka świątynia żydowska – synagoga. Stała tam sobie spokojnie przez wiele lat, wciśnięta pomiędzy malutkie zabudowania i nadawała tej części Pogoni specyficznego kolorytu. We wrześniu 1939 roku już po zajęciu Sosnowca przez wojska niemieckie, została jednak najpierw przez okupanta podpalona, a ocalałe z pożogi jej fragmenty, jeszcze później zostały zburzone. Pamiętam doskonale jak w latach 50. XX wieku leżały tam jeszcze stosy gruzowiska po dawnej synagodze. Przez pewien okres czasu, po usunięciu gruzów, teren gdzie dawnej stała synagoga był jeszcze niezabudowany. Obecnie jak widzę, tylko to na jej części, postawiono już jednak niski jednorodzinny, lub dwurodzinny budynek.
Z tego co zapamiętałem to w tej części Nowej Pogoni, wynajmowaniem mieszkań raczej trudnili się tylko majętni Żydzi, bowiem oni głównie posiadali kamienice.Co nie oznacza, że właścicielami kamienic nie byli też sporadycznie, dobrze sytuowani Polacy. Oczywiście proporcji własnościowych nie jestem obecnie w stanie porównać, gdyż nie słyszałem by ktoś w tym zakresie przeprowadzał kiedyś merytoryczne badania. Inni natomiast, mniej majętni, zdecydowana większość wśród Żydów, trudnili się raczej tylko handlem, krawiectwem, szewstwem i szeregiem jeszcze innych ale raczej już drobnych świadczeń. Nie przypominam sobie by w tej zagubionej części Sosnowca, w przeciwieństwie do ulic usytuowanych w centrum miasta, czy na Starej Pogoni, czyli po zachodniej stronie ulicy Orlej i Będzińskiej, ktokolwiek z tej mniejszości narodowej pielęgnował zawody wolne, takie jak zawód lekarza, aptekarza, czy prawnika, itd. Mieszkający tu Polacy szanowali jednak ludzi o odmiennych przekonaniach i religii, co nie oznacza, że mogły się jednak zdarzać drobne gorszące incydenty i to po dwóch stronach tych narodowości. Bowiem wszędzie na świecie jak wiemy bywają dobrzy i tolerancyjni ludzie oraz „skrajnie zapatrzeni w swych poglądach chore ludziska” – jak to często mówiono wśród naszych znajomych z Pogoni.
Moi rodzice już w okresie II Rzeczypospolitej Polski utrzymywali bardzo bliskie, wręcz nawet przyjacielskie kontakty z państwem E. (imię?), mieszkańcami zachodnich terenów Pogoni, spoza ulicy Orlej, którzy ponoć byli z pochodzenia Żydami, jednak już całkowicie zasymilowanymi z naszą Ojczyzną. Taka przynajmniej opinia o żydowskim pochodzeniu tej zacnej rodziny panowała powszechnie wśród nauczycieli w sosnowieckim szkolnictwie. Nasz rodzinny wręcz przyjacielski stosunek do Żydów wynikał zapewne z tej przyczyny, iż moja mama była w Sosnowcu jednocześnie dyplomowaną nauczycielka i katechetką szkolną religii rzymskokatolickiej oraz uczyła też języka polskiego w jednej z żydowskich szkół w Sosnowcu. Nie czuliśmy więc absolutnie nigdy żadnych animozji, czy uprzedzeń do mieszkających w Sosnowcu Żydów. Wspólnie więc nawet wówczas z tą Panią i jej dwojgiem dzieci wyjeżdżaliśmy na tak zwane letniska (obecne wczasy) w okolice Jury Krakowsko – Wieluńskiej, na Pazurek, położony koło Rabsztyna. Ale o tym ciekawym epizodzie dowiedziałem się dopiero od mojej mamy, gdzieś w latach 80. XX wieku. O męża tej Pani i wiele innych szczególików, oczywiście nigdy nie pytałem mojej mamy, gdyż to wówczas nie leżało w sferze moich zainteresowań. W moim domowym archiwum posiadam jednak z czasów okupacji niemieckiej niezmiernie ciekawą fotkę, jak pani E. jako wychowawczyni klasowa, w tym i mojego brata, Wiesława Maszczyka oraz swego syna Jurka E., pozuje z grupą uczniów do zdjęcia w budynku dawnej „Aleksandrowskiej Szkoły” przy ulicy 3 Maja. To zdjęcie pochodzi jednak jeszcze z tego okresu zanim w tym budynku nie utworzono wojskowego niemieckiego szpitala. Jakim więc cudem ta Pani jako ponoć Żydówka, przeżyła okupację niemiecką, do tego jeszcze z dwoma synami, to tego z perspektywy upływu czasu absolutnie nie mogę pojąć?… Całkiem więc możliwe, iż przypisywana Jej obca narodowość była zwykłą nauczycielską plotką. Pani E. po 1945 roku była nauczycielką w tym samym dosłownie budynku szkolnym, identycznym jak i podczas okupacji niemieckiej, teraz już jednak w typowej polskiej, komunizowanej Szkole Podstawowej nr 9 im. Tadeusza Kościuszki. W tej samej szkole nauczycielką była też moja mama, podobnie jak uczniami byliśmy ja oraz mój brat. Z tego okresu tę Panią jako moją wychowawczynię klasową, zapamiętam więc wprost doskonale, jako niezwykle uzdolnionego pedagoga, jednocześnie jako dobroduszną i pełną życzliwego ciepła nauczycielkę. Jeden z jej najmłodszych synów, Jurek E., był w latach 50. XX w. znakomitym koszykarzem w tej samej co i ja drużynie, Kole Sportowym „Stal” w Sosnowcu, przy Hucie „Sosnowiec”. Utrzymywaliśmy więc ze sobą bardzo przyjacielskie stosunki. Po lata, wspominam więc Jurka zawsze z ogromną wprost sympatią i nostalgią.
Jakieś kilka lat temu, gdy wykonywałem zdjęcia przy uliczce Racławickiej, to nieznana mi zupełnie kobieta, przekazała mnie i mojemu bratu, informację, że budynek o numerze 18, był własnością brata Jurka E., o kilka lat od niego jednak starszego. W tym niskim budynku – jak nam wówczas oświadczyła – „w latach 1946 – 1947 odbywały się też jakieś tajne szkolenia osób o pochodzeniu żydowskim, którzy ponoć później mieli wyjechać na Bliski Wschód, by tam utworzyć ‘żydowską siedzibę narodową’, państwo Izrael”. Czy te wręcz sensacyjne, nieprawdopodobne i niesamowite informacje, jednak przekazane nam od tak sobie, a niepoparte żadnymi konkretnymi do sprawdzenia faktami, a przekazane nam tylko w formie ogólnej, polegały jednak wówczas na prawdzie absolutnej, to tego już nie jestem w stanie dociec. Mówiąc prawdę to tym przekazem byliśmy wówczas nawet tak zdumieni i zaskoczeni, szczególni zwłaszcza mój brat, który znał osobiście jej starszego syna, że tej nieznanej nam kobiecie nie zadawaliśmy już wtedy żadnych dalszych szczegółowych pytań, czego obecnie jako wielbiciel historycznej przeszłości Sosnowca, oczywiście jak zwykle bardzo żałuję.
Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21