Janusz Maszczyk: Kocimi łbami uliczką Nowopogońską

[Powyżej  zdjęcie z 2009 r. Kino „Momus”.]

Jego właścicielem w okresie II Rzeczypospolitej był pan Leonard Marcinkowski. Tego Pana o średnim wzroście i postawnej posturze widywałem jeszcze w latach 50. XX w., najczęściej właśnie koło tego kina. Już wówczas całe mienie prywatne było jednak całkowicie znacjonalizowane. Gdzie więc wtedy ten Pan był zatrudniony i mieszkał, to trudno dzisiaj już to określić. Tym bardziej, że nigdy wtedy nie starałem się rozwiązać tej zagadki. 

[Z lewej strony: Czasopismo, dziennik „Polonia”, wydanie z piątku 23.VII. 1937 r., obok Czasopismo, dziennik „Polonia” z 10.IV.1936, s.9., materiały pozyskane od pana Janusza Szaleckiego.]

[Zdjęcie z listopada 2016 roku. Dawne Kino „Momus”.]

O jego biznesowych uzdolnieniach i aktywnej działalności w Zarządzie Teatrów Świetlnych dowiedziałem się dopiero nie tak dawno temu, po zapoznaniu się z powyższymi informacjami z dziennika „Polonia”. Kino „Momus” w okresie II Rzeczypospolitej nie spełniało tylko swych statutowych uregulowań ale w niektóre dni zamieniało się też w malutki teatrzyk, bardzo zresztą w tamtych czasach cieszący się popularnością na Pogoni, więc widownia zawsze też była zapełniona. W okresie II Rzeczypospolitej, a przynajmniej od lat 20. XX w. w tym kinie wyświetlano już jednak filmy w wersji dźwiękowej. Największy kasowy sukces, gdy tłumy ponoć do niego się garnęły, odniosło jednak dopiero w 1932 roku kiedy to wyświetlano pierwszy muzyczny film z udziałem Jana Kiepury – „Neapol – śpiewające miasto”. Po 1945 roku – jak już ja doskonale pamiętam – to w tym kinie z zasady już tylko wyświetlano filmy radzieckie. Były to głównie porankowe bardzo ciekawe i wzruszające dziecięce serca bajki oraz typowe po południu dla tego okresu wyjątkowo już jednak głupawe radzieckie filmy,takiego typu jak: – „Świniarka i pastuch”, „Świat się śmieje”, czy „ Zwariowane lotnisko”, itp. Przypominam sobie, że jedynymi zachodnimi filmami jakie wówczas w tym kinie wyświetlano to były dwa filmy:- „Mściwy jastrząb”. Film o amerykańskich superfortecach, w walce z Japończykami i film angielski Gunga Din. Ten ostatni z 1939 roku, był filmem przygodowym, w reżyserii George’a Stevensa. Główne role w tym filmie grali tacy aktorzy jak: Cary Grant , Victor McLaglen i Douglas Fairbanks Jr. Narracja filmowa była luźno oparty na poemacie o tym samym tytule, którego autorem był znany starszemu pokoleniu Rudyard Kipling. Film prezentował losy trzech brytyjskich sierżantów i zaprzyjaźnionego z nimi hindusa Gunga Din, którzy walczyli z nieznanymi mi wtedy absolutnie thugami w kolonialnych Indiach Brytyjskich .

* * * *

Do bardziej znanych placówek detalicznych i to jeszcze z okresu międzywojennego zaliczyć należy niewątpliwie sklep spożywczy, który obsługiwała pani Frączkowa (imię?), mieszczący się po prawej stronie bramy wyjściowej z Kina „Momus” (zdjęcia poniżej). Zresztą ta zacna kobieta była bardzo dobrze znana i zaprzyjaźniona też z naszą rodziną i to jeszcze w czasach II Rzeczypospolitej Polski. W tym sklepie nasiąkniętym aromatem wanilii, zawsze można było dokonać zakupu prawie wszystkiego co tylko człowiekowi kojarzyło się z jedzeniem i piciem, a nawet i z drobnymi praktycznymi przedmiotami „codziennego dnia”, jak: mydło, nafta, „łapki na gryzonie”, zapałki, itd. W 2013 roku w tym pomieszczeniu jeszcze się mieścił „Sklep Motoryzacyjny”. Właścicielką tego sklepu, lub możliwe, że tylko wieloletnią  zaufaną sprzedawczynią w latach  II Rzeczypospolitej oraz podczas okupacji niemieckiej i o ile mnie pamięć nie myli to jeszcze też w latach 50. XX wieku, była kobieta nie tylko niezwykle uprzejma i kulturalna, ale i o gołębim rzadko spotykanym w handlu polskim sercu, która widząc biedę okolicznej ludności sprzedawała towar na kredyt z wpisem do specjalnego zeszyciku. Jak ta humanitarna transakcja dla tej przemiłej kobiety się zakończyła we wrześniu 1939 roku, to chyba każdy może sobie wyobrazić. Po prostu nikt z klientów nie zwrócił tej kobiecie pieniędzy za kupowane wcześniej na kredyt towary. Jako dziecko podczas okupacji niemieckiej z ogromną ochotą byłem jego wielokrotnym klientem i do dzisiaj z ogromnym sentymentem wspominam darowane mi pachnące i słodkie jak pszczeli nektar kolorowe lizaki. Ten lizak wręczany wówczas przez Szanowną Panią Frączkową i to zawsze z promienistym uśmiechem i wyszukaną elegancką życzliwością, gdy wygłodniały żołądek ciągle drżał z pragnienia, zapamiętałem do dzisiaj, i mimo upływu aż tylu lat czuję jeszcze jego miłosierny i wspaniały aromat.

Dzisiaj już trudno dociec czy prowadzony sklep spożywczy przy ul. Nowopogońskiej przez panią Frączkową, ma związek też z innymi osobami o tym samym nazwisku. Być może jednak ma. Okazuje się bowiem, że przed I wojną światową na „Wygwizdowie” niejaki pan A. Frączek był właścicielem bardzo wtedy popularnej restauracji, która się mieściła przy ulicy Floriańskiej 25. Pojawia się też inna osoba, pani Anastazja Fraczek, która z kolei była na Pogoni znana z tego, że oferowała znakomite usługi w swej pralni przy ul. Nowopogońskiej 20.

W porze letniej, a niekiedy już wiosną w czasach jeszcze okupacji niemieckiej docierałem niekiedy też do tego sklepiku boso, podobnie poruszałem się też po pogońskich uliczkach i podwórkach. Z wyjątkiem tylko dni kościelnych i świątecznych, wtedy już tylko w sandałkach lub półbucikach. Moja mama była jednak tym bosym eskapadom zawsze przeciwna, gdyż uważała, że „jako polskie dziecko wywodzące się z inteligencji, a szczególnie nauczycielskie” to powinienem w okupowanym przez Niemców kraju „poruszać się jak człowiek kulturalny”. „Jak cię bowiem Niemcy widzą, tak nas Polaków będą teraz i w przyszłości oceniali” – zawsze dodawała. Te konspiracyjne nauczycielskie pouczenia gdy byłem maluchem ogromnie mnie jednak wtedy uwierały, gdyż chciałem być taki jak i inni moi wyluzowani koledzy z Pogoni. Dzisiaj z perspektywy czasu i jako stary już człowiek patrzę na te sprawy raczej podobnie.

[Zdjęcia wykonano w maju 2013 roku. Uliczka Nowopogońska. Na zdjęciu po lewej stronie Kino „Momus”, a pierwszy na parterze sklep w tym budynku od lewej strony – to dawny waniliowy sklep spożywczy pani Frączkowej (imię?). Na zdjęciu po prawej stronie – witryna tego sklepu. Obok witryny sklepowej jeszcze dalej po prawej stronie, zamknięta już na głucho brama – to nic innego jak dawne główne wyjście z widowni, gdy jeszcze na pełnych obrotach funkcjonowało Kino „Momus”…]

* * * *

Obok tego sentymentalnego wielobranżowego sklepiku, idąc jeszcze dalej, ale tym razem w kierunku ulicy Orlej, stał po tej samej stronie uliczki malutki i romantyczny budynek. Stoi tam zresztą do dzisiaj, w znacznym jednak już stopniu jest jednak zmodyfikowany, oznaczony obecnie numerem 29. A w nim przez lata mieścił się niewielki sklepik galanteryjny, poszerzony o sprzedaż drobnych zabawek i o ile się nie mylę to też gazet. Sprzedawczynią w tym sklepiku była niezwykle sympatyczna i miła kobieta. Podobno ten sklepik, który mnie zawsze kusił by do niego chociaż na chwilę wstąpić, to był własnością pana Majewskiego (imię?), byłego ponoć konsula RP we Władywostoku.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21

Bear