Janusz Maszczyk: Czasy godności i honoru

W drugiej akcji z 28 lipca zatrzymano jadący z Aleksandrowa do Warszawy pociąg. Po odczepieniu od zestawu wagonów, parowozu i wagonu pocztowego, bojowcy odjechali nimi znacznie dalej, bowiem zamierzano użyć dynamitu, który mógł zdemolować też sąsiednie wagony osobowe, w których jechali żołnierze rosyjscy i prawdopodobnie też cywile – Polacy. W akcji brało udział 15 bojowców. Po wyrwaniu drzwi z wagonu pocztowego, z jego wnętrza zrabowano 170 tysięcy rubli.

W trzeciej akcji z 15 sierpnia, określanej jako „Krwawa środa”, Organizacja Bojowa PPS zmobilizowała się dając prawdziwy pokaz swej siły przeciw władzom rosyjskim w Królestwie Polskim. W ciągu tylko jednego dnia dokonano na terenach aż 19 większych miast Królestwa Polskiego, rozliczenia się ze szpiclami, prowokatorami, agentami Ochrany i żandarmami oraz policjantami. Zastrzelono wówczas 29 i 43 raniono. W Łodzi, na ulicach, doszło nawet do starać z wojskiem i policją.Z kolei w Warszawie doszło nawet do paniki w „garnizonie rosyjskim i wycofania na kilka dni głównych sił z miasta”. Jednocześnie przed samą akcją PPS skierowała specjalną odezwę do żołnierzy carskich, informującą ich, że „działania bojowców są wymierzone tylko w najbardziej znienawidzone jednostki: katów i agentów”. Zwrócono się też z apelem by wojsko rosyjskie w tej sytuacji nie podejmowała żadnych akcji odwetowych wobec Polaków.

Najgłośniejsza czwarta akcja miała miejsce 8 listopada. Był to pełen niespotykanej dotąd brawury napad na pociąg pocztowy pod Rogowem. Akcją kierował „Montwiłł”. Zdobyto tylko 30 tysięcy rubli. Padli jednak zabici i byli też ranni. Ponoć tylko po stronie rosyjskiej. Po zakończeniu akcji „Montwiłł” podziękował bojowcom za udział w napadzie w imieniu Wydziału Bojowego PPS i zarządził uroczyste  odśpiewanie patriotycznej pieśni – „Warszawianki”. Ostatnia akcja ponoć wywołała ogromny entuzjazm wśród bojowców – uczestników w tej akcji zbrojnej. Co się jednak okazało? CKR PPS uznało jednak tę akcję jako bezpodstawną „samowolkę”, gdyż w jej wyniku śmierć ponieśli szeregowi żołnierze rosyjscy. Czy byli wśród nich też Polacy? Dlaczego o to pytam? Ano dlatego, gdyż w wojsku rosyjskim służyło wówczas też bardzo wielu Polaków.

Gdy doszło do rozłamu w 1906 roku w szeregach PPS, „Montwiłł” stanął po stronie PPS – Frakcji Rewolucyjnej. W tym samym roku jest organizatorem kolejnych akcji. W dniu 7 lipca 1907 roku przygotował organizacyjnie i kieruje akcją pod Łapami na pociąg, w którym jadą znienawidzeni przez Polaków żołnierze z pułku „Wołyńców”. W sierpniu 1907 roku zostaje już oficjalnie członkiem Wydziału Bojowego PPS – Frakcja Rewolucyjna. Aby tematu konspiracyjnego Józefa „Montwiłła” już dalej w szczególikach nie drążyć, gdyż obecnie jest dostępny nawet na portalu internetowym, może jeszcze tylko wspomnę, że wspólnie z Józefem Piłsudskim, aż do swej śmierci utrzymywał ścisłą wręcz przyjacielską współpracę. Do tego nawet stopnia, że chrzestnym jego córki był Józef Piłsudski.
W dniu 28 listopada 1907 roku, w wyniku zdrady przez prowokatora Charkiewicza, zostaje wraz z żoną aresztowany przez zaborcę rosyjskiego i osadzony w katorżniczym X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej.Ten warszawski X Pawilon w tamtych okupowanych przez carat czasach, był miejscem gdzie sądzono bardzo wielu Polaków. Uwięzieni tam polscy patrioci byli dla carskiego zaborcy wyjątkowo niebezpiecznymi ludźmi, gdyż ponoć cechował ich zwariowany romantyzm i ciągła walka o wolną i niepodległą Ojczyznę. Tak to przynajmniej wynika  z więziennych carskich przekazów pisemnych. Dla wielu te marzenia w rezultacie nie tylko, że się nigdy nie ziściły, ale nie doczekali się nawet godnych pochówków. Ich kości leżą więc zapewne w bezimiennych syberyjskich i katorżniczych dołach śmierci, lub gdzieś na terenie Polski pod płotami cmentarzy. A były to przecież lata gdy większość z nich nie zaznała nawet normalnego dzieciństwa, a młodzieńczy okres przesycony był strachem, oswajaniem się z cierpieniem oraz niejednokrotnie też ze śmiercią swych bliskich. Dla tych romantyków upadek Polski zawsze jednak tylko kojarzył się z hańbą i utratą godności.
Sądzony był czterokrotnie, 30 maja, 3 i 4 sierpnia oraz 6 października. Takich polskich patriotów, ciężko chorych, jak to wtedy określano na wolną i niepodległą Polskę, po fikcyjnym śledztwie, okupant carski zawsze skazywał tylko na karę śmierci. Identyczny więc wyrok, o czym sądzony nie miał najmniejszych wątpliwości, zapadł też wobec Józefa Anastazego Mireckiego o pseudonimie ”Montwiłł”. Na krótko przed egzekucją, modląc się do Boga, wystosował jeszcze pełen uczciwości i honoru pożegnalny list, który miał dotrzeć do serc i obudzić sumienia wszystkich Polaków. Czy jednak do wszystkich dotarł?… Oto zaledwie tylko jego krótki fragment:
– „Śmierć moja, położy wreszcie kres oszczerczym plotkom, że naczelnicy umieją tylko innych wysyłać na śmierć, a sami w ogień nie idą. Po drugie, doda bodźca pozostałym bić się aż do zwycięstwa. Jest u nas w zwyczaju umierać z krzykiem. Krzyków w ogóle nie lubię, jeśli jednak wydać go padnie, to będzie nim jedynie: – Niech żyje Polska niepodległa”.  

Egzekucję carski zaborca  wyznaczył na dzień 9 października 1908 roku. Józef Anastazy Mirecki zawisł na szubienicy, na tych samych skrwawionych stokach Cytadeli co dyktator Powstania Styczniowego – Romuald Traugutt i czterej członkowie z Rządu Narodowego. Podobnie na tych samych stokach Cytadeli, też na sznurach wisielczych, rozprawiono się jeszcze z wielu innymi polskimi patriotami. Okazuje się, że już wówczas zaborca carski stosował podobne metody co ich genowi następcy. Do dzisiejszego bowiem dnia  nieznane jest miejsce jego pochówku. Gdy zakładano mu na obnażoną szyję wisielczą pętlę, to carskie bębny biły wtedy okrutnie, z potworną wprost niemiłosierną siłą, by tylko zagłuszyć głos polskiego  bohaterskiego skazańca. A On, co ponoć z taką awersją nie znosił nigdy krzyku, to w ostatnich sekundach swego ziemskiego życia krzyczał wprost przeraźliwie i to bardzo, bardzo głośno, by tylko usłyszała Go cała okupowana Ojczyzna i Naród Polski:

 -„ Niech żyje niepodległa Polska……….Niech żyje    niepodległa……….. Niech…..ży….” 
Czy ten znamienny w swym przekazie głos polskiego skazańca, który w końcu zamarł w jego krtani pod wpływem zaciskania się wisielczej pętli, jednak dotarł pod polskie strzechy, i do skołatanych serc, i sumień wszystkich Polaków?…
Nie czas i miejsce bym teraz przekazywał podobne też w swej treści listy pożegnalne, lub wyraziste patriotyczne gesty innych naszych polskich bohaterów, mimo iż posiadam ich w swoim domowym archiwum co najmniej kilkanaście… Ale proszę mi wierzyć na słowo honoru, że tacy polscy bohaterowie naprawdę byli i są dalej, i zawsze stawiają dobro swego Narodu i Państwa Polskiego, ponad swe prywatne, czy regionalne przyziemne interesy. Dla Nich zawsze liczyła i liczy się tylko Polska – Ojczyzna nasza!  Bowiem w życiu każdego Polaka powinny zawsze funkcjonować pewne hierarchie wyższych wartości.
Stawiajmy więc na cokołach tylko takie osoby, które będą dla młodego polskiego pokolenia wzorcem postępowania, szlachetności i honoru, dumy narodowej i patriotyzmu.

Strony: 1 2 3 4 5 6

Bear