Janusz Maszczyk: Byłem jednym z nich

Gimnazjum im. Staszica w SosnowcuBYŁEM  JEDNYM Z NICH… FUNKCJONUJĄCE LEGENDY, MITY I PÓŁPRAWDY… JAKA JEST WIĘC PRAWDA MATERIALNA…?

W kolejnych „Księgach Pamiątkowych” opublikowanych w 1969 i 1984 roku przez Liceum Ogólnokształcące im. St. Staszica w Sosnowcu prawie w ogóle nie wspomina się o wspaniałych, nie notowanych dotychczas osiągnięciach koszykarzy z tej placówki dydaktycznej. Podobnie jak nie wymienia się ich z imienia i nazwiska. Co więc było tego istotnym powodem?… Prawdopodobnie osoby, które podjęły się to zagadnienie opracować, absolutnie nie były wówczas w stanie tej problematyce sprostać, gdyż w liceum nie zachowały się żadne archiwalne dokumenty, dotyczące tej konkretnej tematyki. Również samo zagadnienie, zapewne też przekraczało wiedzę i wyobraźnię sportową tych autorów. W tej sytuacji autor jako były koszykarz z  liceum „Staszica” spróbuje teraz w tym krótkim artykule ten temat znacznie poszerzyć, a szczególnie przypomnieć z imienia i nazwiska tę plejadę koszykarzy z lat 40. i 50. XX wieku, którzy zostali w tych „Księgach Pamiątkowych” całkowicie pominięci. To im się przecież nie tylko po bratersku, ale i moralnie chyba jednak należy…

[Zdjęcie z WikiZagłębie. Okres II Rzeczypospolitej. Cichutka i romantyczna, pozbawiona jeszcze torów tramwajowych i  ocieniona drzewami uliczka Mariacka. Po prawej stronie w parkanie widoczna metalowa furteczka, wiodąca na skróty do budynku szkolnego. Ponieważ uliczka Mariacka na tym odcinku ulicznym położona była niżej od placu szkolnego i to co najmniej o około 1,5 metra, by się więc dostać na plac szkolny należało pokonać trzy lub cztery schodki, usytuowane już poza furtką. Poza parkanem widoczny budynek, wtedy jeszcze tylko Gimnazjum m. Stanisława Staszica.]

Do Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Sosnowcu, bo taką wtedy oficjalnie nazwę tej placówce dydaktycznej nadano, ostatecznie już dotarłem we wrześniu, w roku 1950, po uprzednim jednak zdaniu egzaminu konkursowego i po siedmiu jeszcze latach nauki w Szkole Podstawowej nr 9 im. Tadeusza Kościuszki w Sosnowcu.

image002[Zdjęcie nr 1 współczesne. Dawny budynek, w którym w latach 1950 -1955 mieściło się Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Staszica. Obok stykający się z nim podłużny budynek z pięcioma stosunkowo malutkim oknami, to dawna sala gimnastyczna.]

Mury tego pięknego i urokliwego jeszcze wówczas budynku szkolnego, powitałem z ogromnym wprost entuzjazmem i wielką nadzieją na przyszłość. Samo bowiem już liceum, od wielu lat owiane było mitem sztandarowej placówki dydaktycznej, ponoć nawet jedynej tego typu nie tylko w Sosnowcu, ale nawet w Zagłębiu Dąbrowskim. Zresztą ten pogląd funkcjonuje jeszcze nadal wśród wielu mieszkańców z Sosnowca. Uczciwie muszę stwierdzić, że przecudowna zarówno architektura tego budynku jak i wprost luksusowe jego wnętrza, w tym wyjątkowo piękna, wprost muzealna aula, lśniące szerokie korytarze, stosunkowo obszerne pomieszczenia klasowe i gabinety specjalistyczne, ogromna, skąpana w kafelkach z niklowymi prysznicami łazienka i kabiny WC, przestronna romantyczna na poddaszu pracownia artystyczna oraz bajkowy park szkolny nasycony wieloma pięknymi okazami drze i krzewów, podobnie jak i niezwykle ozdobny parkan otaczający szkołę od ulic: Mariackiej i Stefana Żeromskiego, absolutnie nie były porównywalne z poprzednią moją szkołą. Podobnie zresztą jak z innymi tego typu budynkami oświatowymi, przynajmniej z terenu Sosnowca. Już sama cichutka i zacieniona uliczka Mariacka i piękne ciągnące się sznurem zabytkowe jeszcze kamieniczki oraz niezwykle jeszcze wówczas urokliwa i wijąca się ulica Stefana Żeromskiego, też niewątpliwie mogły oczarować każdego, który tu w pobliżu dotychczas nie miał okazji przebywać.

image003[Zdjęcie nr 2 współczesne, tej samej uliczki Mariackiej. Po lewej stronie widoczny fragment sali gimnastycznej, a po prawej ten sam budynek szkolny co na zdjęciu nr 1.]

Ten obraz jeszcze nasyciły roztaczane w rozmowach domowych opowieści przez mojego starszego o cztery lata brata, Wiesława Maszczyka, absolwenta tego liceum(rocznik absolwencki 1950/1951) o nieograniczonych wprost możliwościach uprawiania tam sportu, niewątpliwie też w dużym stopniu zadecydowały o mojej wierze w jasną przyszłość jaka będzie mi tam przez kilka następnych lat towarzyszyła. A sport wyczynowy już wówczas nie tylko mnie oczarował, ale też wciągnął w swe nieznane mi dotąd tajemne zakamarki. Tym bardziej, że w poprzedniej placówce dydaktycznej nigdy z należytą powagą nie traktowano lekcji z wychowania fizycznego, podobnie jak nie istniała też żadna baza sportowa, ani nie dysponowano nawet podstawowym sprzętem sportowym, by w miarę poprawnie odbywały się lekcje z tego przedmiotu. Nie przesadzając w stwierdzeniu. Profesjonalne lekcje z wychowania fizycznego w praktyce nigdy tam wtedy nie istniały. Więc to co tu zastałem, to w pierwszej chwili nie tylko pozytywnie mną wstrząsnęło, ale wywarło też mimo woli na mej zawsze wrażliwej psychice niesamowite wprost wrażenie. Wydawało mi się bowiem, że wreszcie odkryłem w Sosnowcu cudowną szkołę i na dodatek ukryte dotychczas przed mymi oczami, szkolne sportowe eldorado.

image004[Zdjęcie nr 3 współczesne. Widoczna uliczka Mariacka, a po prawej stronie sala gimnastyczna i fragmencik dawnego Liceum Ogólnokształcącego im. St. Staszica.]

W miarę jednak upływu czasu, gdy na dobre już posmakowałem sportu wyczynowego w sosnowieckich profesjonalnych klubach sportowych oraz jak z własnej autopsji poznałem też jeszcze bliżej inne szkoły z terenu tylko samego Zagłębia Dąbrowskiego i poza nim, to te pierwsze zauroczenia zapewne zbyt przekoloryzowane i towarzyszące im emocje już jednak znacznie opadły.

Po zadomowieniu się na dobre, już niebawem się jednak zorientowałem, że baza sportowa w tym renomowanym liceum, była jednak  mizerna. Poza bowiem wręcz malutką salką gimnastyczną o wymiarach mniej więcej boiska do siatkówki, z tego więc tytułu nadającą się raczej tylko do zajęć z gimnastyki korekcyjnej, co widać doskonale na zdjęciu nr 6, istniały jeszcze tylko na podwórku szkolnym dwa prymitywne boiska. Jedno do gry w koszykówkę, a drugie z kolei do gier w siatkówkę oraz niemal na styku z boiskiem do koszykówki – co mnie wówczas też zaskoczyło i zdziwiło – wtłoczono jeszcze dodatkowo, obramowaną deskami piaskową skocznię.

image005[Zdjęcie 4 współczesne. Uliczka Mariacka i piękne kamieniczki, niektóre jeszcze secesyjne.]

Tak jakby nie można jej było usadowić znacznie w innym bardziej dogodnym miejscu, mniej kolidującym z tym wytyczonym już koszykarskim obiektem sportowym. Znacznie dalej niemal na styku z parkanem Huty „Sosnowiec” i parkiem szkolnym, usytuowane było wspomniane już wyżej boisko do siatkówki.

Teren klepiskowego placu szkolnego, wiecznie pokrytego drobniutkimi, w praktyce nie do usunięcia kamieniami, był na tyle jednak rozległy, że pomiędzy drewnianą, słupową konstrukcją stojaka koszykarskiego, usytuowanego w środku boiska i skocznią piaskową, a ciągnącym się budynkiem sali gimnastycznej, istniał jeszcze na tyle szeroki pas dziedzińca szkolnego, na którym można też było jeszcze uprawiać biegi krótkie, jednak tylko na dystansie do 60 metrów.

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9

Bear