Janusz Maszczyk: Był sobie Plac Schoena…
A DĄŻENIE DO PRAWDY – MIARĄ CZŁOWIEKA.
Bardzo popularna przez dziesiątki lat stosowana przez sosnowiczan nazwa – „Plac Schoena” – zapewne wielu młodym i przyjezdnym osobom, współcześnie z niczym się już konkretnie nie kojarzy. W przeciwieństwie do znacznie starszego już wiekiem rodowitego pokolenia mieszkańców z Sosnowca. Może więc warto przywrócić to co w tym topograficznym określeniu jest ukryte, zanim ta nazwa już na dobre i ostatecznie nie zostanie wymazana z ludzkiej pamięci?…
Dziewiętnastowieczne tereny Sosnowca, zwane jeszcze wówczas jako Sosnowice, a zwłaszcza pierwsza połowa tego minionego już wieku, to roztaczająca się wprost bajeczna kraina z dziewiczo nieskażoną przyrodą. Większość bowiem tego terytorium pokryte jest jeszcze żywicznymi lasami, szumiącymi łąkami i uprawnymi polami, a płynąca przez te tereny leniwie szerokimi zakolami i rozlewiskami, główna rzeka: Czarna Przemsza i granicząca jeszcze wtedy z Prusami rzeka Brynica są jeszcze wprost krystalicznie czyste i pełne nie tylko przeróżnych ryb, ale i życia biologicznego związanego z tym wodnym środowiskiem. Pośród tej jeszcze nieskażonej przyrody tulą się do ziemi malutkie zabiedzone sioła i zaścianki, z chatami krytymi słomą, oraz paradują się pojedynczo niczym pawie dostojne folwarki i młyny wodne. Miasto Sosnowiec jeszcze wtedy w ogóle nie istnieje. Nabędzie bowiem prawa miejskie dopiero w XX wieku, w 1902 roku1/. Przez zaborcę carskiego te przygraniczne tereny będą jednak nadal traktowane jako typowe zachodnie rubieże swego wielkiego Imperium Rosyjskiego. W dalszym ciągu i to przez wiele, wiele jeszcze następnych lat pozostaną więc tylko zlepkiem osad, powstających pośpiesznie osiedli fabrycznych i resztek jeszcze dawnych wiejskich terenów, niż jednym wielkim zachodnioeuropejskim nowoczesnym i zurbanizowanym planistycznie miastem.
Druga połowa XIX wieku, w przeciwieństwie do pierwszej połowy tego okresu, zaowocuje już jednak niespotykaną, nie tylko na tych terenach, ale i przyległych, nieprawdopodobną dynamikę rozwoju przemysłu, handlu i związanej z tymi zagadnieniami zabudowy infrastrukturalnej. Przeobrażenia tych odwiecznych wiejskich terenów dokonują się bowiem w iście amerykańskim stylu. Tym niespotykanym zjawiskiem zaskoczeni są więc nie tylko odwieczni mieszkańcy tej rozległej krainy – Polacy – ale również okupant rosyjski i przedstawiciele innych ościennych państw europejskich. Odkryte niezwykle bogate złoża węgla kamiennego i poprowadzenie linii kolejowej do Sosnowca (dotrze w 1859 roku) jak również czysta rzeczna woda oraz dalekosiężna możliwości komunikacji kolejowej z ościennymi krajami, niewątpliwe przyspieszą dynamikę rozwoju wielobranżowego przemysłu, a polityka celna Rosji carskiej niebawem ten proces inwestycyjny jeszcze znacznie przyspieszy. Już w niedługim więc okresie czasu te rozległe tereny, nazwane też później Zagłębiem Dąbrowskim, staną się więc terytorium zamieszkiwanym przez inne narodowości, głównie jednak przez Polaków. W niektórych miejscowościach, jak na przykład w Sosnowcu, pojawią się też stosunkowo większe skupiska Żydów i Rosjan, ci ostatni będą się jednak wywodzili głównie ze środowisk okupujących rozdartą zaborami naszą Ojczyznę. Później do tych terenów jeszcze dotrą i zadomowią się głównie Niemcy i Górnoślązacy (Polacy i Niemcy), a jeszcze później nawet Francuzi. Początkowo więc wielkimi inwestorami tych terenów będą przede wszystkim fabrykanci niemieccy, ale pojawią się również fabrykanci żydowscy. Ta ostatnia wymieniona narodowość skupi się jednak głównie na handlu sklepowym i karczemnym oraz na budowie na wynajem kamienic i opanuje też w pewnym stopniu sektor bankowo – kredytowy.
****
Już niebawem w ślad za zagranicznymi inwestorami na te tereny ruszą też jak z przysłowiowego kopyta nieprzeliczone rzesze bezrobotnych polskich chłopów i drobnych rzemieślników. Niektórzy dotrą tu pojedynczo, by po znalezieniu pracy i zadomowieniu się, ściągnąć tu później też swoje rodziny. Inni przybędą tu nawet wraz ze swymi rodzinami, zwłaszcza z pobliskich terenów: z Miechowa, z Myszkowa, z Zawiercia, i z Żarek, itd. Ogromna lawina ludzi dotrze tu nawet z dalekiej Kielecczyzny i innych jeszcze bardziej odległych polskich krain. A głównym celem tej wędrówki ludów, będzie poszukiwanie pracy, pracy i jeszcze raz pracy, i oczywiście też mieszkań oraz zarobku. Tym nadzwyczajnym zjawiskiem – bumu gospodarczego – zafascynowani są więc mimo woli niemal wszyscy Polacy – nawet intelektualiści. Przybędą więc na te zapomniane dotąd przez Boga ziemie też polscy pisarze, poeci, geografowie i historycy, by nasycić wzrok tym metamorficznym zjawiskiem, gdzie wprost na ich oczach dotychczasowe wioski i malutkie zapyziałe osady, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeobrażają się w przemysłową krainę. Wszyscy przybysze są zafascynowani niespotykaną dotąd w Królestwie Polskim taką nieprawdopodobną dynamiką inwestycyjną przemysłu i handlu oraz rozwojem budownictwa. W tym złotym inwestycyjnie okresie czasu dla Zagłębia Dąbrowskiego, w tym i w Sosnowcu, początkowo prawie zaniknie więc problem bezrobocia. Tutaj pracy więc nie brakuje. Brakuje natomiast tylko ciągle pieniędzy, gdyż przepisy z zakresu prawa pracy są wyjątkowo mordercze dla rzeszy niewykwalifikowanych polskich pracowników. W przemyśle włókienniczym i ciężkim, nawet w kopalniach, można bowiem zatrudniać niemal każdego, również kobiety. W innych branżach nawet też dzieci. Rocznik dziecięcy w miarę upływu lat będzie więc oscylował nawet w górnych granicach prawnych określających ten wiek. Wszędzie obowiązuje też niewolniczy system zatrudnienia od 14 do 16 godzin oraz jeszcze cały szereg innych wyjątkowo nieludzkich przepisów, które biją przede wszystkim polskich szeregowych pracowników. Szczególnie dotyczy to niezwykle żebraczych stawek płacowych. Nie dziwmy się więc tym, że po okresie wielkiej fascynacji inwestycyjnej, przychodzi też później kryzys i naród polski podnosi się z klęczek. Wybuchają więc strajki, dochodzi do manifestacji protestacyjnych, a nawet dochodzi też do starać zbrojnych z okupantem rosyjskim. W tych starciach jak to zwykle bywa, niestety ale giną też niewinne osoby.
* * * *
Jest Wielkanoc Roku Pańskiego 1879. Pierwszy z zagranicznych niemieckich inwestorów do zagubionej jeszcze wówczas pośród lasów, pól i łąk nad rzeką Czarną Przemszę wsi Sielce, dociera Saksończyk – Franz Schoen. Spadkobierca ogromnej przemysłowej fortuny Christiana Gottliba Schoena. Po przyjeździe, by rozkręcić interes na najbardziej korzystnych dla swojej rodziny warunkach, przyjmuje więc prawie natychmiastowo obywatelstwo rosyjskie. Według jego siostry, pani Fanny Lamprecht (patrz bibliografia i przypisy strona 37) niemal po przyjeździe, za niewielką cenę zakupuje też od Renardów działkę budowlaną (natomiast według Wikipedii A, działkę zakupiono od hrabiego Mortimer – Tschischky’ego). Już niebawem, bowiem z końcem października 1879 roku, w tej urokliwej przyrodniczo nadrzecznej sieleckiej osadzie uruchomi fabrykę przędzalni wełny wigoniowej i farbiarnię. Do tej fabryki w pierwszej kolejności sprowadza z dalekiej Saksonii nie tylko majstrów ale i wykwalifikowanych robotników, którzy mieli przyuczać do tego zawodu miejscowych i przybyłych na te tereny Polaków. Bowiem jak to wspomina jego rodzona siostra pani Fanny Lamprecht2/: – „Ci bowiem (przyp. autora: Polacy) nie mieli pojęcia o tego rodzaju produkcji i inaczej niż moi bracia zakończyliby żałosnym fiaskiem swoje całe przedsięwzięcie….[…]… Przyuczali ich do porządku i czystości, o czym posiadali oni bardzo niewiele pojęcia. Polacy byli jednak jednocześnie zręczni i chłonni na wiedzę oraz zdobywanie nowych umiejętności. Z czasem wyrośli z nich bardzo sprawni majstrzy i robotnicy. Trzeba było jednak do tego dodać niemiecki wysiłek, wytrwałość i sumienność. Tego jest niestety mało w cechach narodowych Polaków”. Jak się okazuje, to pani Fanny Lamprecht miała o nas zbyt surową i jednoznaczną opinię i zaprezentowała nam niezbyt miłą laurkę. W tamtych latach sielecka fabryka była największą tego typu na całym terytorium wielkiego Imperium Rosji Carskiej. Początkowo surowiec sprowadzany będzie kokieteryjnie tylko z Rosji, a później gdy już interes znacznie się rozkręci, to nawet i z dalekich krain: Egiptu, Indii i Ameryki.