Janusz Maszczyk: Alejkami Parku Renardowskiego
Niektórzy twierdzą, że rozwój nie tylko Sielca, ale i Sosnowca zawdzięczamy głównie tylko rodzinie Renardów. Są też i tacy, którzy zawężają ten dar, ponoć nawet altruistyczny, tylko do Sielca. Jeszcze inni przekonują, iż rozwój Sielca to również dar, ale z kolei już uzdolnionych i specjalnie do tego celu dobranym przez kolejnych właścicieli renardowskiej fortuny konkretnych plenipotentów. Również odnośnie Parku Renardowskiego głosy są jak zwykle podzielone, a przekazy publiczne emanują bardziej emocjami, niż pierwiastkami merytorycznymi. Kto więc faktycznie i to bezpośrednio swymi decyzjami przyczynił się, by w Sosnowcu zaprojektowano i założono Park Renardowski – zwany dzisiaj przez młode pokolenie sosnowiczan Parkiem Sieleckim?… Czy na tak postawione pytanie autor jest w stanie precyzyjniej niż inni udzielić odpowiedzi?…
Zagłębiając się z mozołem w morki historii to już odnośnie samego pochodzenia hrabiego Jana Renarda napotykamy na pewne nieścisłości. Bowiem według jednych – Andreas Renard – wywodzi się w prostej linii z rodu niemieckiego. Są jednak też i tacy historycy oraz publicyści, którzy z kolei twierdzą, że „Andrzej Maria Renard, Andreas Maria Graf von Renard (ur. 12 stycznia 1795 w Opawie, zm. 21 listopada 1874), hrabia ze Strzelec Opolskich, spadkobierca Colonnów, generał wojsk saskich, był pochodzenia francuskiego”. Koniec cytatu z Wikipedii. Wydawać by się więc mogło, że to zagadnienie jest o tyle proste do rozszyfrowania, gdyż chyba gdzieś zachowały się jednak akta metrykalne jego rodziców i stosowne dokumenty samego też hrabiego Andreasa?… W rzeczywistości już jednak na wstępie napotykamy na poważne trudności identyfikacyjne.
Podobno jednak hrabia Andreas Renard już jako dwudziestoletni młodzieniec nabył prawa do samodzielnego zarządzania odziedziczonym majątkiem. A było to jeszcze dawno, dawno temu, bowiem w roku 1815. Należy uczciwie podkreślić, że ten młodzian, a później w miarę upływu lat, dorosły już człowiek, obdarzony został niesłychaną inwencją w pomnażaniu odziedziczonego majątku. Bywają jednak i tacy co uważają, że zawdzięcza to wyłącznie tylko swej charyzmie. Bowiem w błyskawicznym niemal tempie dorobił się wprost gigantycznej fortuny. Majątku tak niesłychanie wielkiego, że jednych o słabej psychice zdeprymowałby i powalił na kolana, a hulaków zaprowadziłby na manowce. On natomiast otoczony znakomitymi doradcami, sam niewątpliwie też pełen twórczej pasji i inwencji, popartej zresztą znakomitym wykształceniem prawniczym jakie pozyskał na uniwersytecie berlińskim, tę odziedziczoną górę majątku jeszcze znacznie, ale to znacznie powiększył. Inwestował bowiem dosłownie tylko tam, gdzie nie tylko mógł pozyskać dodatkowe dochody materialne, ale gdzie można je było pomnożyć i to z wielokrotnym jeszcze zyskiem. Należy jednak już na wstępie bardzo wyraźnie zaznaczyć, aby hrabiów Andreasa i Jana Renardów, jednak na siłę nie ozdabiać propolskimi laurami altruistów.Jak niestety czynią to niektórzy współcześni historycy i publicyści. Po prostu, trafili też do Zagłębia Dąbrowskiego, jako nietuzinkowi fachmani by jeszcze tylko pomnożyć swe majątki. Absolutnie jednak nie na terytorium polskie jak to również z kolei niektórzy dzisiaj publicyści sugerują, tylko na zachodnie rubieże Rosji carskiej. Bo były to bowiem jeszcze wówczas takie zniewolone lata, gdy nikt przecież przy zdrowych zmysłach nawet w snach nie wyobrażał sobie, że Polska niczym feniks z popiołów podniesie się jeszcze z zaborczych kolan i się odrodzi. Z kolei carat takim właśnie ludziom, zwłaszcza nie Polakom, z ogromną gorliwością wtedy sprzyjał. W Zagłębiu Dąbrowskim Andreas Renard inwestował więc głównie w górnictwo oraz w dopiero co zakupione dobra sieleckie jak również w nowo uruchomioną już Kolej Warszawsko – Wiedeńską (Warszawsko Wienskaja Żelaznaja Daroga). Już wówczas ponoć dysponował w tej spółce kolejowej akcjami w wysokości aż 41%.
Jako już człowiek niesłychanie majętny, aby wszystko to co dotychczas pozyskał dalej jednak mógł zachować w swojej rodzinie, dokonuje więc prawnej operacji i przekształca zgromadzone już dobra w ordynację przewidującą dziedziczenie majątku – zwaną majoratem. Czego dokonał aktem sądowo – notarialnym 14 marca 1875 roku1/. Zgodnie z wykładnią prawną, z chwilą jego śmierci, cały zgromadzony więc majątek automatycznie przechodził na najstarszego syna lub najbliższego krewnego. A dysponował wówczas co już wspominałem ogromną fortuną i to nie tylko dochodowymi kopalniami węgla kamiennego oraz zakładami przemysłowymi, ale również pokaźną ilością pałaców i zamków, polami ornymi i lasami. Bowiem oprócz okazałego zamku w Strzelcach Opolskich i pięknego parku, gdzie mieściła się jego główna siedziba i z którą raczej się nigdy też na dłużej nie rozstawał, aż do swej śmierci, posiadał jeszcze inne w wielu miejscowościach znakomite wprost pałace i zamki: w Czechowicach, w Wielowsi, w Tworogu, w Biskupicach, w Świbiu, a nawet w Kravare (dzisiejsze Czechy).
****
W roku 1856 hrabia Andreas Renard nabywa dla swego starszego syna Jana Renarda (są też tacy co twierdzą, że Johanna),od siostrzenicy księcia Ludwika von Anhalt – Koethen – Pless, Szarlotty von Stolberg – Wernigerode, dobra sieleckie wraz z malutkim dopiero co wyremontowanym zameczkiem. Podobno jeszcze przed dokonanym zakupem, jednak zameczek całkowicie spłonął w 1824 roku, a odbudowany został dopiero w 1832 roku, by przed zyskowną sprzedażą dokonać jeszcze jego przebudowy2/. W trakcie jego przebudowy i modernizacji jak wynika z kolejnych publikacji ponoć zburzono skrzydła wschodnie tego obiektu oraz wtedy też zasypano otaczającą go fosę3/. Czy te kolejne przekazy polegają jednak na prawdzie obiektywnej?… Bowiem w ostatnich latach, co jest znamienne, pojawiają się na rynku prasowym całkiem nowe informacje, ale są one najczęściej wytworem twórczości tylko młodych wiekiem historyków, czy publicystów, którzy jednak z różnych względów nie znają tych stron z autopsji. Najczęściej by zaistnieć więc na rynku wydawniczo – konsumpcyjnym bez jakiejkolwiek żenady przepisują „żywcem” jeden od drugiego wcześniej już podane informacje? Mimo woli utwierdzają więc funkcjonujące już w przestrzeni historyczno – wspomnieniowej krążące półprawdy, legendy a nawet i mity…
[Zdjęcie nr 1 z 2005 roku. Zameczek w Sielcu. Wielokrotnie już przebudowywany (wewnątrz i zewnątrz). Podobnie jak i jego obejście.]
****
Syn hrabiego Andreasa – Jan Renard – jednak na skutek zakażenia krwi niespodziewanie 7 marca 1874 umiera. Po śmierci drugiego już z kolei syna– Jana – hrabia Andrzej Renard dotąd tryskający zdrowiem też gwałtownie jednak podupada na zdrowiu i umiera 21 listopada1874 roku w wieku prawie 80 lat. Z chwilą jego śmierci kończy się już właściwie klasyczna hrabiowska linia Renardów, czego rezultatem jest nieuchronny podział majątku. Wypada więc sobie teraz zadać pewne istotne i korespondujące z tym tematem miarodajne pytania?… A mianowicie. Czy Jan Renard na stałe zamieszkał w zameczku sieleckim i sam też na bieżąco dozorował pozyskanym od ojca majątkiem na zachodnio południowych kresach wielkiej Rosji carskiej?… Dzisiaj autorowi już trudno ustalić, czy nawet czasowo przebywał w tym obiekcie. Ale niektórzy profesjonalni znawcy tematu twierdzą i to z pełnym przekonaniem, że młodzieniec hrabia Jan Renard nigdy jednak w nim nie zamieszkał, gdyż na stałe przebywał w Wiedniu, gdzie „pełnił funkcję sekretarza poselstwa królewsko – pruskiego”. A dobra sieleckie odpowiednio dozorowane przez dobranego plenipotenta miały tylko dostarczać wielkie środki finansowe. I oczywiście, jak zwykle do odpowiednich już głębokich kieszeni dostarczały…