Zamek Sielecki w Sosnowcu. Historia prawdziwa.

Siedzimy na peronie 1 w „Stacji Sosnowiec” przy ul. Teatralnej 9 – w miejscu nie dość, że bardzo klimatycznym i przyjemnym, w którym również można dobrze zjeść. Tutaj systematycznie spotykają się sympatycy Sosnowca. Siedzimy z Rafałem Bryłą – przy herbacie i sympatycznej rozmowie na historyczne tematy związane z Sosnowcem.
-Słyszałem o Pana przedsięwzięciu związanym z najstarszym sosnowieckim zabytkiem.
-To przykład na to, że wiadomości szybko się rozchodzą i wieść o książce zatacza coraz szersze kręgi.
-Skąd pomysł na książkę o zamku?
-Właśnie stąd. Z miejsca niezwykle inspirującego i przyjaznego miłośnikom miasta. Choć prace nad tekstem zaczęły się dużo wcześniej, tutaj tylko udało im się skrystalizować i niejako zrealizować. Zresztą inny banalny powód jest taki, że ten najstarszy zabytek w mieście nie ma swojej monografii. A szkoda!
-Pana książka to monografia?
-Raczej praca zmierzająca w tym kierunku. W założeniu miał to być tekst historyczny pisany niehistorycznym językiem, po to aby był dla czytelnika zrozumiały i atrakcyjny. Oczywiście nie było możliwym zrezygnowanie z warsztatu historycznego. Ponieważ jest to pierwsza książka opisująca dzieje zamku, starałem się wszystkie zdarzenia opatrzyć informacją o miejscu pozyskania informacji. Mam świadomość, że nie udało mi się dotrzeć do wielu materiałów i dokumentów związanych z historią zamku. Pisząc tekst musiałem też świadomie zrezygnować z kilku wątków i zagadnień pobocznych, aby nie ucierpiał na tym wątek główny.
zamek_sielecki_historia_prawdziwa-Ile trwało napisanie książki?
-Prawdę mówiąc pisałem tekst, który dopiero później stał się książką. Samo pisanie nie jest aż tak skomplikowaną czynnością – siada się wieczorem przy laptopie i pisze. Bardziej czasochłonne jest zbieranie materiałów na podstawie których się pisze. Wyjazdy do archiwum, kwerendy, zamówienia i ekscytujący moment otwierania teczek zamówionych archiwaliów i kartkowanie, fotografowanie, kartkowanie, fotografowanie… Mniej więcej tak to wygląda w XXI w., bo wszystkie archiwa pozwalają na własny użytek fotografować zbiory. Praca zaczyna się po powrocie do domu, kiedy trzeba te wszystkie dokumenty uporządkować i odczytać. Wracając do Pana pytania, trudno powiedzieć ile to trwało, bo niemal do samego końca wprowadzałem jakieś zmiany na podstawie odnalezionych informacji czy starych gazet. Myślę, że pisanie zajęło mi jakieś 3 lata, kiedy niemal codziennie wieczorami i w nocy siadałem przed klawiaturą.
-Determinacja?
-Bardziej fascynacja, bo pisałem do przysłowiowej szuflady. Nowe fakty, dokumenty, hipotezy to wszystko było motorem napędowym tej codziennej pracy. Obiecałem sobie nie siedzieć dłużej niż do 1 w nocy. Oczywiście nie zawsze się to udawało.
-Wracając do kwestii wprowadzanych zmian, co było takim ostatnim odkryciem?
-Ostatnim, coś co się już w książce nie znajdzie. Przedostatnim był opis parku z początku XX w., mimo że krótki to jednak bardzo ciekawy.
182-Co było najtrudniejsze w pracy nad książką?
-Książka, czyli przygotowanie materiału ilustracyjnego i niekończące się korekty. Korekty to bardzo pracochłonne czynności wymagające ciągłego skupienia i pełnej koncentracji. Zwłaszcza, że samodzielnie robiłem korektę drukarską. Na własnym tekście to trudne zadanie, bo po wcześniejszym kilkunastokrotnym czytaniu tekstu oczy nie widzą błędów. Sporo emocji budziły też recenzje. Poprosiłem o nie osoby związane z kastelologią, czyli historią zamków – historyka i archeologa. Obaj bardzo dobrze mój tekst przyjęli. Niestety tylko jeden zdążył przed drukiem z recenzją. Zresztą z recenzentami związana jest zabawna anegdota.
-Anegdota?
-Tak, całkiem zabawna. Obaj panowie otrzymali tekst o zamku, bo tak na to patrzyłem. I obaj równocześnie zapytali: jaki jest tytuł tej książki? A tytułu nie było. Burza w mózgu i powstał: Zamek Sielecki w Sosnowcu. Historia prawdziwa.
-Historia prawdziwa?
-Dzieje zamku posiadały wiele luk i białych plam, a nawet błędnych informacji. Zamek sielecki to historia prawdziwa ludzi, którzy tu żyli, śmiali się, płakali, mieli swoje plany i swoje marzenia. Zostały po nich nikłe ślady – strzępy historii, z których starałem się ułożyć w miarę możliwości ciekawą historię.
183-Wracając do czasu pisania książki – 3 lata to jednak sporo czasu.
-Nie patrzę na to z takiej perspektywy, bo podejmując się tego zadania nie miałem żadnej presji czasu. Zbieranie materiałów i pisanie było dla mnie wielką przygodą. Spotkałem fantastycznych ludzi, pracujących w archiwach, muzeach, kolekcjonerów, którzy udostępnili mi swoje zbiory i dokumenty. Śmiało mogę powiedzieć, że praca różami usłana, choć trafiały sie kolce, bo przecież nie ma róży bez kolców. Dzięki temu nie było to laurkowe tylko normalne i realne. Ta książka to przede wszystkim nowe doświadczenie. Przyjaciele i osoby mi bliskie bardzo mnie dopingowali i mobilizowali, to właściwie dzięki nim ta książka powstała. To oni przekonali mnie, że tekst trzeba wyciągnąć z szuflady, nadać mu formę książki i go wydrukować. Nie mogę pominąć wydawcy, który zechciał zaryzykować i wydać moją książkę.
-Czyli książka gotowa?
-Tak, przyjechała z drukarni. Piękna, kolorowa. Czas druku był dla mnie małym przełomem, dotarło do mnie, że tam już nic nie można zmienić, nic dopisać – dzieło skończone. Ciekawe doświadczenie.
-To teraz najważniejsze pytanie: gdzie można ją kupić?
-Zapowiedź okładki już była we wrześniu. Promocja całości i ukazanie jej światu nastąpi 16 października o godz. 18.00 oczywiście w „Stacji Sosnowiec”. Książkę będzie można również kupić w fantastycznym miejscu jakim jest „Sklep z kawą i herbatą” mieszczący się w Sosnowcu przy al. Zwycięstwa 5. Myślę, że kilka egzemplarzy autorskich pojawi się na allegro. Teraz została wielka niewiadoma, czy miłośnicy Sosnowca i zamku będą chcieli ją przeczytać…
-Po przekartkowaniu Pana książki myślę, że to niepotrzebne obawy.
-Dziękuję za tak pochlebną opinię i zapraszam do „Sklepu z kawą i herbatą” oraz do „Stacji Sosnowiec”, bo to miejsca, gdzie należy bywać!

[PP]

Bear