Przedstawiamy gwiazdy Dni Sosnowca 2014
Przedstawiamy gwiazdy Dni Sosnowca 2014. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Zespoły prezentujemy według kolejności występów. Gorąco zachęcamy do udzialu w imprezie oraz do zapraszania gości z okolicznych miast. Niech święto naszego miasta będzie też ich świętem i doskonałą promocją Sosnowca.
Proletaryat to żywa legenda polskiej muzyki. „To My ziemi naszej sól” śpiewała niegrzeczna młodzież na początku lat 90. To bardzo mocny początek bardzo mocnej piosenki z pierwszej płyty zespołu Proletaryat. Majestatyczny, jeden z najważniejszych utworów wolnej Polski to znakomita próbka możliwości zespołu oraz jedna z najbardziej charakterystycznych kompozycji, obowiązkowa na każdym koncercie. Czy usłyszymy ten utwór podczas koncertu w ramach Dni Sosnowca? Z całą pewnością tak!
Proletaryat to jednak nie tylko jeden utwór. Zespół, który powstał w 1987 roku ma na koncie aż 11 płyt, wśród których nie ma krążków słabych. Proletaryat gra ciągle mocno, stara się nie zapominać o tym, że prócz muzyki ważny jest przekaz. Teksty Proletaryatu były zawsze jednocześnie aktualne i ponadczasowe. Często w nich znajdujemy satyrę, kpinę z otaczającej nas rzeczywistości. Proletaryat nie boi się śpiewać o polityce, choć nie staje po stronie żadnych ugrupowań, a raczej opisuje relacje na zasadzie „My-Oni”. Dzięki temu słuchacz często się identyfikuje z tekstem. Wczesne utwory Proletaryatu to często opis walki człowieka z systemem komunistycznym. Polska rzeczywistość po 1989 roku dała możliwość śpiewania bez obawy o cenzurę. Proletaryat skwapliwie z tego korzystał, jego mroczne teksy o przesłuchania oskarżały nie tylko system, ale również jednostki działające w jego imieniu. Przykładem tego są utwory z tamtego okresu „Tienanmen”, „Zadania władzy”, czy „Sumienie generała”. Są też utwory gorzkie, pisane z pozycji człowieka przegranego, wprowadzonego w błąd przez system, prześladowanego przez kacyków władzy, np. „Dlaczego ja”, „Oszukany”.
Płyty Proletaryatu z drugiej połowy lat 90 i późniejsze to przede wszystkim lepsza jakość nagrań, lepsze studio, lepsze instrumenty. Utwory brzmiały nieco ciężej, ale energia i gorzki humor w tekstach pozostał.
Dzisiejszy Proletaryat to weteran rodzimej sceny. Ponad 25 lat grania wyrobiło markę Olejowi i reszcie. Dla wielu Proletaryat to przede wszystkim kapela koncertowa. Znakomicie wypada zarówno w małych klubach, jak i podczas imprez masowych, jak np. koncerty na festiwalu w Jarocinie. PIĄTEK 17:20
Farben Lehre to zespół, który swój początek datuje na rok 1986. Powstali w Płocku, jak większość młodych zespołów w tamtych latach pierwsze próby przeprowadzali w garażu. Pomysłodawcami powstania kapeli był wokalista Wojtek Wojda i pierwszy perkusista grupy Marek Knap. Pierwszy koncert odbył się w miejscowym liceum. Młody zespół starał się dużo koncertować, grał nie tylko w kraju, ale też za granicą. W 1990 roku zostali nagrodzeni na festiwalu w Jarocinie, co przyspieszyło długo oczekiwany debiut płytowy. Krążek „Bez pokory” zawierał utwory świeże i melodyjne nawiązujące stylem do najlepszych kapel gatunku punk rocka. Kolejne krążki „My maszyny”, „Samo życie”, „Insekty”, „Zdrada”, archiwalna „Garażówka”, „Atomowe zabawki”, „Pozytywka”, „Farbenheit”, „Snukraina”, „Ferajna” i ostatnia jak dotąd płyta z kompozycjami zespołu „Achtung 2012” umacniały pozycję Farben Lehre na rodzimym rynku muzycznym. W grudniu 2013 roku zespół nagrał płytę „Projekt Punk”. Jest to składanka utworów współtworzących historię polskiej muzyki alternatywnej, podziemnej i punkowej po prostu. Znalazły się na tej płycie kawałki takich grup jak Defekt Muzgó, Dezerter, Tilt, Kryzys, Armia, Brak, Rejestracja, WC, Moskwa w interpretacjach Wojciecha Wojdy i reszty.
Dziś Farben Lehre to zespół niemal trzydziestoletni, choć ich muzyka nadal wydaje się młodzieńcza.
Zadziorne teksty do świetnie skomponowanych melodii tworzą razem niepowtarzalny klimat. Farben Lehre na koncertach nadal prezentuje się świetnie, wyzwala ze słuchaczy mnóstwo pozytywnej energii. Pewną niespodzianką dla fanów zespołu jest to, że jesienią ukaże się biografia zespołu. PIĄTEK 19:00
Strachy Na Lachy to zespół który istnieje od dwunastu lat, choć jego muzycy działają na rodzimym rynku o wiele dłużej. Band założyli Krzysztof „Grabaż” Grabowski oraz Andrzej „Kozak” Kozakiewicz. Muzycy powołali nowy projekt, który z jednej strony miał być zapewne odskoczną od tego co na co dzień robili w zespole Pidżama Porno, a z drugiej na pokazanie swojej innej muzycznie twarzy. Początkowe dokonania składu Strachy Na Lachy znacznie odbiegały muzycznie od dokonań Pidżamy. Trzeba też dodać, że nazwa Strachy Na Lachy też wykreowała się dopiero po jakimś czasie, zespół zaczynał koncertowanie od nazwy Grabaż + Ktoś Tam Jeszcze, później Grabaż i Strachy Na Lachy, a następnie na Międzymiastówkę Muzykującą Grabaż i Strachy Na Lachy. Ostatecznie skrócono nazwę, zapewne ze względów praktycznych. W tym czasie Strachy chciały być polskim Manu Chao, co przy czteroosobowym składzie było ciężkie do osiągnięcia. Oprócz Grabaża i Kozaka w zespole grali wtedy Longin i Maniek. Później dołączyli Kuzyn i Anem. Pierwsze lata koncertowania Strachów to granie własnych utworów oraz wiele coverów w nowych ciekawych aranżacjach. Piosenka z filmu o Tolku Bananie, „Nim wstanie dzień”, czy „Raissa” – utwór Pidżamy Porno w nowej formie. W 2003 roku ukazała się pierwsza płyta studyjna zatytułowana po prostu „Grabaż i Strachy Na Lachy”. Kilka utworów pojawiło się w radio, powstały pierwsze klipy zespołu. Utwory takie jak „Cygański zajeb”, „BTW (mamy tylko siebie)”, czy na nowo okryta wspomniana już „Raisa” do dziś należą do ulubionych kawałków fanów zespołu. Na płycie miał ukazać się też utwór „Hej Kobieto” jednak ze względu na problem z prawami autorskimi ostatecznie w tym miejscu jest cisza na płycie. Może dzięki temu też ten utwór stał się bardzo popularny na koncertach. Szczególne wrażenie robi zagrany na festiwalu Woodstock.
Na drugiej płycie słychać nowego członka zespołu Pana Areczka, który ze swoim akordeonem (i innymi instrumentami) wniósł nową jakość w muzykę SNL. Płyta „Piła Tango” bo o niej mowa znacznie umocniła pozycję grupy. To z niej pochodzą takie przeboje jak „Dzień dobry kocham Cię”, „Moralne salto”, czy tytułowa „Piła Tango”. Jest tam też genialny i niedoceniany zarazem utwór „Pogrzeb króla”. Ponad dziesięciominutowa kompozycja nie miała prawa zaistnieć w komercyjnych radiach, a uszczknąć z niej choćby sekundę byłoby zbrodnią, która musiałaby być ukazana bez zawieszenia i bez możliwości przedawnienia. Jest też przebojowy „List do Che” i cover Perfectu „Co się stało z Magdą K”.
Rok 2007 przyniósł płytę zespołu Strachy Na Lachy zatytułowaną „Autor”. Zawierała ona utwory Jacka Kaczmarskiego, w założeniu miało być ich dziesięć. Niestety tym razem na drodze zespołu stanął Przemysław Gintrowski, autor muzyki do dwóch piosenek śpiewanych przez Kaczmarskiego. Z płyty wypadły „Autoportret Witkacego” i „A my nie chcemy uciekać stąd”. Szczególnie ten drugi utwór funkcjonując w „drugim obiegu” zyskał sobie wielu fanów, a na koncertach brzmi niesamowicie. Na płycie znalazły się m.in. „Mury”, „Czerwony autobus” (świetny klip), „Przedszkole” oraz przebojowe „Encore jeszcze raz”. Wielu fanów muzyki rockowej dzięki tej płycie poznało twórczość Kaczmarskiego i zaczęło poszukiwać oryginalnych wykonań zmarłego przed laty barda.
Rok później ukazała się kolejna płyta z coverami, tym razem zawierała utwory naszej rodzimej sceny punkrockowej z lat PRL, niektóre zapomniane już, inne odświeżone. Płyta „Zakazane piosenki” zawierała kompozycje Kryzysu, Dezertera, Bikini, Siekiery, Korpus X, Holy Toy, Brak, Izrael, Zespół Reprezentacyjny, Variete i WC, które nabrały nowego życia. Dzięki Strachom wielu fanów rocka, szczególnie młodszego pokolenia po raz pierwszy usłyszało o tych kapelach. Właściwie na tej płycie nie ma jakiegoś szczególnego lidera, piosenki która powaliła Polskę na kolana, ale wiele z nich zaistniało w mediach. „Wariat”, „Marmur”, czy „Po prostu pastelowe” świetnie nadawały się na single. Do tego piosenka, która nieco przeszła niezauważona czyli „Kwiecień 74”, ważna nie tylko ze względu na przekaz. Gdy dowiedziałem się, że SNL wzięły na warsztat utwory zespołu Malarze i Żołnierze po cichu liczyłem, że będzie to „Na placu Wilsona”, jakoś tak najłatwiej było mi sobie wyobrazić to w wykonaniu Grabaża. „Po prostu pastelowe”, które znalazły się na „Zakazanych piosenkach” wydawały mi się nie do ruszenia. Okazało się, że Strachy potrafiły przerobić tak kompozycję, że nabrała „strychowego” charakteru, a nawet zaczęła zdobywać listy przebojów.
W roku 2010 ukazała się dawno oczekiwana płyta, która zawierała po raz pierwszy wyłącznie kompozycje zespołu. „Dodekafonia” była wyjątkowa też po innym względem, ujawnił się na niej nowy styl, którego zalążki były już na płytach „Autor” i „Zakazane piosenki”. Strachy Na Lachy zaczęły grać bardzo nowocześnie, bez zapatrywania się w muzykę ludową. W piosenkach pojawiło się więcej gitar i elektroniki. Utwory w studio dopracowano perfekcyjnie (co oczywiście nie jest zarzutem), przyniosło to zadziwiający efekt w postaci najlepszej płyty w historii zespołu. Platynowa „Dodekafonia” zawierała m.in. „Żyję w kraju” (1 miejsce Listy Przebojów programu Trzeciego PR), „Twoje oczy lubią mnie”, „Ostatki – nie widzisz stawki” i „Chory na wszystko”. Były tam też trzy bardzo dobre piosenki, które mogły być dużymi przebojami, czyli liryczne „Cafe sztok” oraz najbardziej charakterystyczne utwory „nowego stylu SNL” czyli tytułowa „Dodekafonia” i „Radio dalmacija”. Utwory znakomicie przyjmowane były na licznych koncertach, Strachy Na Lachy zaczęły też doceniane być przez media.
Zespół Strachy Na Lachy to w dużej mierze grupa koncertowa. Od samego początku istnienia grupa chętnie zapraszana jest na duże plenerowe imprezy studenckie, grała na wielkich festiwalach i w małych klubach. W 2010 roku Strachy Na Lachy zagrały na Dniach Sosnowca i był to jak dotąd jedyny koncert tej grupy w naszym mieście.
Czas leci nieubłaganie i w 2011 roku SNL skończyły 10 lat. Z tej okazji ukazała się składanka może nie najlepszych, ale z pewnością najpopularniejszych utworów. Płyta „Dekada” to przekrój działalności Strachów wzbogacony o nowy utwór (nominalnie bardzo stary, choć wcześniej niewykonywany przez Strachy Na Lachy), czyli „Awangarda, jazz i podziemie”. Kawałek ten, bardzo dynamicznie, świetny na koncertach, często grany był przez radio na przemian z innymi kompozycjami z płyty „Dekada”. Ogólnie płyta przyjęta została ciepło szczególnie przez tych, którzy nie są na co dzień fanami zespołu, a lubią dobrą muzykę. Skondensowanie przebojów na jednym krążku jest dla takich ludzi bardzo dobrym rozwiązaniem. Jakiś czas później ukazało się też DVD z koncertem Strachów. Kolejna ciekawostka dla fanów zespołu.
Ostatnia jak dotąd płyta to kolejny zbiór potencjalnych hitów. Pierwszym utworem, który promował wydaną w lutym zeszłego roku płytę „!TO!” był „Mokotów”. Zabawny teledysk, z „odmłodzonym” Grabażem wypadł świetnie. Kolejny singiel już powalił wszystkich. „I can’t Get no gratisfaction” narobił niemało szumu w mediach, a teledysk do piosenki jest jednym z najlepszych clipów ostatnich lat. Płytę promował też utwór „Bankrut” (kolejny świetny obrazek, z brawurową rolą Damiana Lange), który jest utworem z gatunków smutnych. Innym „promotorem” płyty był „Żeby z tobą być” z gatunku utworów wesołych. Ogólnie płyta bardzo singlowa, każdy z utworów na niej zawartych mógłby promować płytę. Nie ma tam utworów słabszych, nudnych, czy zbyt długich. Wszystkie są prawdziwe, trudne do podrobienia, wyjątkowe. W oczekiwaniu na kolejną płytę posłuchajmy na żywo zespołu Strachy Na Lachy. PIĄTEK 21:00
Strony: 1 2