Dariusz Kmiotek zaskoczony sukcesem spacerownika

Dariusz Kmiotek i jego wydawnictwo „Dikappa“ od lat słynie z wydawania pocztówek oraz publikacji na temat Zagłebia Dąbrowskiego. Pod koniec 2011 roku ukazała się prawdziwa perełka edytorska – „Sosnowiec Spacerownik historyczny“. To niezwykłe źródło wiedzy o Sosnowcu, przedstawionej w przystępny sposób, bardzo bogato ilustrowane, prawdziwy rarytas dla wszystkich, którym bliska jest historia miasta. Namówiliśmy autora spacerownika na krótką rozmowę.

-Panie Darku, przede wszystkim gratuluję sukcesu, jaki odniósł „Sosnowiec Spacerownik historyczny”. Album ten cieszy się powodzeniem nie tylko wśród mieszkańców Sosnowca. Spodziewał się Pan takiego sukcesu?

-Wiedziałem, że na książkę o Sosnowcu już od wielu lat czekają kolekcjonerzy starych widokówek, którzy wiedzieli że jestem w trakcie jej opracowywania. Jednakże nie spodziewałem się, że będzie ona miała takie wzięcie ze strony mieszkańców Sosnowca.

 -Postawił Pan wysoko poprzeczkę dla ewentualnych naśladowców.  Spacerownik to nie tylko zbiór informacji, kolorowych i czarno-białych zdjęć, ale można powiedzieć, że to kolejny Pański udział przy opisywaniu historii Sosnowca?

-Jeszcze w roku 1997 z moich zbiorów powstał nieduży album opracowany przez pana dr Jana Przemszę Zielińskiego, który wzbogacony został o opisy Sosnowca zaczerpnięte z literatury. Kilka lat temu powstały dwie książki wydane przez muzeum miejskie. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że jeżeli miałbym coś wydawać to powinno to być coś na miarę mongrafii miasta, której jakoś Sosnowiec doczekać się nie może. Tak więc postanowiłem, że coś co powstanie na zawsze powinno wpisać się w historie miasta.

 -O ile dobrze pamiętam, o pomyśle wydania takiego albumu rozmawialiśmy wiele lat temu, przy okazji wydania „Ukłonów z Dąbrowy”. Co było powodem, że tak długo sosnowiczanie musieli czekać na tego typu wydawnictwo?

-Niestety kłopoty,  niekoniecznie finansowe. Książka była już prawie gotowa 5 lat temu. Nawet była możliwość pozyskania sponsorów, jednak zaistniała pewna sytuacja, która zmusiła mnie do zawieszenia działań związanych z wydaniem publikacji na kilka lat. Potem nie było odpowiedniej okazji, szczególnie, że wydaliśmy rewelacyjna książkę, której publikacja zbiegła się w czasie z 70 rocznicą wybuchu II wojny światowej. Teraz była dobra okazja – 110 rocznica nadania praw miejskich, więc książka wyszła.

 -Gdyby ktoś dziś chciał wydać podobny album, z jakim kosztem musi się liczyć? Mam na myśli zakup starych zdjęć, pocztówek, innych przedmiotów, które znalazłyby się w albumie, koszty składu i druku. Oczywiście liczymy to tylko hipotetycznie, bo znaczna część Pana kolekcji jest niepowtarzalna, nie ma też możliwości, żeby na rynku znalazły się naraz te wszystkie przedmioty.

-W książce opublikowane zostały zbiory, których większej części jestem posiadaczem. Skorzystałem z kilkudziesięciu skanów widokówek użyczonych mi przez trzech kolekcjonerów. Nie licząc ich do ogólnego rachunku zakładam że chcąc dzisiaj kupić to wszystko, co udalo mi sie opublikować musiałbym wydać mniej więcej 300 000 złotych, o ile jakis szaleniec podczas aukcji nie zmusiłby mnie do czynów desperackich. Jak się okazuje, czego dowiedzialem sie niedawno np. podkładka pod piwo, która znalazla sie w albumie i którą dostałem kiedyś za darmo od przyjaciela mogłaby mnie nawet kosztować około 2000 złotych. Dobre stare litografie sosnowieckie to co najmniej 500 złotych za sztukę. List z pierwszym polskim znaczkiem ze stemplem Sosnowca to mniej wiecej 1000 dolarów itd itp.

 -Spacerownik to Pana najnowsze „dziecko”, ale przecież wcześniej zasłynął Pan współpracą z Ekspresem Zagłębiowskim, Zamkiem Sieleckim, sosnowieckim muzeum oraz licznym wydawnictwami związanymi z Sosnowcem, jak bardzo ciekawe „Fotoarchiwum 1940-1943”.

-Tak. Od wielu lat współpracuję z wszystkimi instytucjami sosnowieckimi , które ze mną chcą współpracować. Przed laty dostarczałem wiekszości ilustracji dla pana Zielińskiego dzieki temu jego magazyn stał się nie tylko ciekawy ze względu na treść, ale również poprzez ilustracje. Bardzo dobrze współpracuję z zamkiem Sieleckim, który zorganizował 3 wystawy w oparciu o moje zbiory, jak również z Urzędem Miejskim. Przed laty udało nam sie wydać perełeczkę pana Przeździeckiego – Troje znad Czarnej Rzeki z ilustracjami specjalnie zrobionymi przez Elę Kozerę z Gródkowa.

 -Jak Pan sądzi, czy wśród mieszkańców Sosnowca jest duże zainteresowanie historią regionu?

-Gdybym miał wyrazić taką opinię przed wydaniem Spacerownika byłbym bardzo powściągliwy, jednak skoro w przeciagu 4 miesięcy w Empiku, CIM ie oraz kilku księgarniach sprzedało się prawie 500 spacerowników stwierdzić muszę że zainteresowanie  starym Sosnowcem jest niezwykle, powiem więcej, po lekturze książki może jeszcze wzrosnąć. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w tym samym momencie wyszła książka profesora Białasa “Korzeniec” której akcja toczy się w Sosnowcu przed wybuchem I wojny światowej. Ilustracje z mojej książki dopełniają obrazu Sosnowca, o którym się w niej mówi i czytelnik może pooglądać sobie miasto jak na filmie.

 -Jak zaczęła się Pana współpraca z Janem Przemszą-Zielińskim ?

-To stara historia. Niestety, pan Zieliński nie żyje juz od ponad 10 lat. Kiedy zacząłem budować swój zbiór zrozumiałem, że nie można takich skarbów zbierać i ukrywać. Dlatego poszukując różnych kontaktów trafiłem do pana doktora. On przyjął mnie z otwartymi ramionami, bo potrzebny mu był material jakim ja dysponowałem. Udostępnialem mu materialy bezpłatnie. On w zamian za to, przy wydawaniu albumu o Sosnowcu na starej fotografii, od wydawnictwa uzyskał dla mnie pieniadze, ktore spożytkowałem na kolejne zakupy. A potem niestety, pozostałem sam i musiałem podjąć sam wydawanie książęk o Zagłębiu Dąbrowskim.

 -Środowisko kolekcjonerskie jest dość specyficzne, większość kolekcjonerów niechętnie pozwala na użycie fragmentów swojej kolekcji w publikacjach. Przy tworzeniu Spacerownika historycznego korzystał Pan nie tylko z własnej kolekcji, ale również z zasobów kilku innych posiadaczy przedmiotów dotyczących historii Sosnowca. Czy łatwo było nawiązać taką współpracę?

-Na szczęście trafiłem na trójkę bardzo życzliwych mi osób. Materiały otrzymałem od nich ładnych kilka lat temu i kiedy teraz po ukazaniu sie książek w ramach podziękowania udałem się do nich z gotowymi książkami, dowiedzialem sie o śmierci jednej z tych osób.

 -Jeszcze do 4 marca w Zamku Sieleckim potrwa wystawa „Sosnowiec Spacerownik historyczny”, która powstała przy Pańskiej współpracy. Jak zachęciłby Pan czytelników www.41-200.pl do odwiedzenia tej ekspozycji?

-Juz sam fakt znalezienia się w najstarszym sosnowieckim budynku jakim jest zamek Sielecki, a w dodatku w aranżacji jak zwykle bardzo pieczołowicie przygotowanej przez pracowników Centrum Sztuki może być wystarczającym argumentem. Jednak dla wielu osób, które uczestniczyły w otwarciu wystawy, wielkim zaskoczeniem byl olbrzymi stary plan Sosnowca z poczatku XX wieku po którym można sobie pochodzić oraz ławeczka  niczym w parku z ekranem, na którym pojawiaja sie sceny ze starego Sosnowca. Dajcie się wciągnąć w ten klimat…

 -Czego można Panu życzyć w tym roku?

-Może zdrowia i może trochę wiecej pieniędzy i abym w związku ze zbliżającym się kryzysem nie musiał rozsprzedać kolekcji.

-Dziękujemy za rozmowę.

 

Więcej o Dariuszu Kmiotku, jego działalności wydawniczej, kolekcjonerskiej i nie tylko na stronie http://pocztowki.net/polska-ujeta-w-pocztowce-oczami-dariusza-kmiotka/

 Zapraszamy

[PP]

Bear