Janusz Maszczyk: W oczekiwaniu na babie lato
Jeszcze na początku 1938 roku prezydent i rząd Austrii stawiali opór miejscowym nazistom by nie dopuścić do przejęcia władzy. Kanclerz Kurt Schuschnigg ogłosił nawet 9 marca 1938 roku oświadczenie, że w dniu 13 marca odbędzie się referendum o przyszłości swojej ojczyzny. W tej sytuacji Adolf Hitler zręcznie uprzedzając prezydenta i rząd austriacki już 12 marca 1938 roku w ramach operacji „Otto” wprowadził do Austrii Wehramacht. A 13 marca 1938 roku naziści austriaccy ogłosili ustawę, w wyniku której Austrię wcielono do Wielkiej Rzeszy w formie Monarchii Wschodniej (Ostmark). Przypieczętowaniem „zjednoczenia” Austrii z III Rzeszą Niemiecką był plebiscyt, w którym oficjalnie 11 kwietnia ogłoszono, że za „tak” oddano w Niemczech 99% głosów, a w Austrii 99,7 %. Jednocześnie tak powiększone w wyniku anschlussu terytorialnie Niemcy zostały uznane przez Francję i Wielką Brytanię. A 18 marca 1938 roku kardynał Theodor Innitzer wspólnie z pięcioma biskupami austriackimi jeszcze uroczyście zaakceptował zjednoczenie Niemiec i Austrii oraz też poparł politykę narodowo – socjalistyczną III Rzeszy Niemieckiej.
****
W dniach 29–30 września 1938 roku odbyła się pokojowa konferencja w Monachium, która w zasadzie zapoczątkowała rozbiór Czechosłowacji. Oczywiście, że te nieprawdopodobne polityczne wydarzenia, do tego jeszcze odbywające się w pobliżu naszej Ojczyzny, nie były z przyczyn politycznych szczegółowo i rzetelnie przekazywane polskiemu społeczeństwu. Podobno tak sobie tego wówczas życzyła Francja. Z tego też mniej więcej powodu, mieszkańcy z Urzędniczego Osiedla Rurkowni Huldczyńskiego przy Placu Tadeusza Kościuszki gdzie wtedy mieszkałem nawet sobie nie zdawali sprawy z tego, że są to już ostatnie niemal miesiące wolności i niepodległości naszej Ojczyzny.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 16 kwietnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
****
Mniej więcej w tych dniach kiedy nasza rodzina odpoczywała już po trudach codziennej pracy zawodowej to w pobliżu naszej granicy 15 marca 1938 – wojska niemieckie ostatecznie zajęły Czechosłowację. A Polska w dniu 30 września zażądała od rządu Czechosłowacji korekty dotychczasowej granicy państwowej. W wyniku czego już 2 października 1938 roku Polska pozyskała tereny Zaolzia, które były dotąd bezprawnie przejęte i okupowane od 1919 roku przez Czechosłowację, z pominięciem wymaganego prawem plebiscytu. Jak wspominała po latach moja rodzina, to ten fakt raczej znani naszej rodzinie sąsiedzi z Placu Tadeusza Kościuszki nie potraktowali jednak nagannie tylko zaakceptowali go z wielkim entuzjazmem. Podobnie zresztą jak i nasza rodzina. Mimo, iż historia ten czyn będzie nam później wielokrotnie wytykała i uzna, że w tamtej sytuacji politycznej ta decyzja jednak była nieroztropna. Dopiero po latach, po 1947 roku, gdy mój wujek kapitan Franciszek Doros (brat mojej mamy), adiutant dowódcy 80 Pułku Piechoty w Słonimie powrócił z niewoli niemieckiej do Polski, to dowiedzieliśmy się od niego, że również on brał też udział w tej zaolziańskiej akcji jako już kadrowy pracownik wojskowego Wywiadu II Oddziały Sztabu Generalnego WP. W trakcie jednego spotkania zwierzył się też nam, że również on został już kilka miesięcy wcześniej przerzucony na Zaolzie do Karwiny. W Karwinie jako pracownik wywiadu Wojskowego II Sztabu Generalnego WP zatrudniony został jednak jako dołowy górnik w jednej z tamtejszych kopalń. Po pracy mieszkał w wynajętej jednej izbie w malutkim domku, którego właścicielem był zaolziański Polak. W trakcie tych wspomnień opowiedział nam ciekawą historię.
Pewnego dnia już po przepracowaniu przedpołudniowej dniówki w kopalni, gdy już powracał do swego wynajętego mieszkania, to jeszcze wstąpił do okolicznej karwińskiej restauracji. W tej restauracji kupił, tak jak poprzedniego też dnia, i wypił duży kufel czeskiego piwa. Gdy już powracał do swego mieszkania, to przed chatką zobaczył na ławce siedzącego nieznanego mu dotąd człowieka, który również tak jak on też posługiwał się mową polską. Co go jednak w tym wszystkim jednak zdziwiło? Ano to, że ten starszy już wiekiem zabiedzony mężczyzna posługuje się jednak z nim nienaganną literacką polską mową. W pewnej chwili ten nieznajomy mężczyzna nagle jednak przysunął się na ławce bardzo blisko do niego i ściszonym głosem przekazał mu następującą informację, którą wujek odebrał jako wojskowy rozkaz. Panie kapitanie Franciszku Doros o ile jeszcze raz po drodze do swego mieszkania wstąpi pan do restauracji na drinka, to dalszy pana tutaj pobyt natychmiast się zakończy. Chyba pan jeszcze pamięta w jakim celu został tu wysłany. Po tych ostrym tonem wypowiedzianych słowach nagle wstał z ławki i bez pożegnania oddalił się. Już go więcej na oczy nie widziałem. Tym wszystkim byłem tak niezmiernie oszołomiony, że dopiero w mieszkaniu zorientowałem się, że ten niedbale odziany mężczyzna to był prawdopodobnie moim przełożonym tak zwanym prowadzącym oficerem, również tak jak i on też przerzuconym wcześniej do Karwiny 1/.
****
Po aneksji Austrii i Czech, Moraw oraz Śląska Czeskiego przez III Rzeszę Niemiecką
prawdopodobnie wiadomo już było, przynajmniej w wyższych kręgach dyplomatyczno – wojskowych, że kolejnym celem Niemców z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie tym razem Polska. Nie była znana tylko dokładna data agresji, natomiast szerokie kręgi społeczeństwa w naszym kraju z jednej strony wyczuwały napiętą już sytuację polityczną, z drugiej jednak strony jeszcze łudzono się, że pomocy udzielą nam sojusznicze kraje zachodnie. Rząd natomiast, jak tylko mógł, uspokajał opinię społeczną. Dzisiaj już nie jestem w stanie określić dokładnej daty kiedy wujek po wykonaniu swojej ostatniej kluczowej akcji wywiadowczej na Zaolziu w Karwinie przyjechał jeszcze na króciutki urlop do swoich rodziców do Sosnowca, na osiedle mieszkaniowe Huty „Katarzyna”. Dlaczego o tym wspominam? Ano tylko dlatego, gdyż absolutnie nawet jednym słowem, czy sugestywnym gestem, nie wspomniał wtedy swoim rodzicom, podobnie jak i rodzeństwu, że w najbliższych, trudnych jednak do określenia tygodniach, grozi nam poważny konflikt militarny. Czy tak doświadczony oficer ze służb specjalnych mógł o tym wtedy jednak nie wiedzieć? Tym bardziej, że był już wtedy doświadczonym zawodowym oficerem, mającym również przeróżne kontakty osobiste wśród zawodowej kadry oficerskiej nie tylko w swoim 80 Pułku Piechoty w Słonimie. Dlaczego, mimo obowiązującej go ścisłej zawodowej tajemnicy, nie starał się jednak przekazać swoim rodzicom i rodzeństwu, których przecież darzył szczególnymi uczuciami, choćby tylko jakiegoś drobniutkiego, ale jakże wymownego w swej treści sygnału o nadciągającej już na Polskę lada dzień nieuchronnej agresji niemieckiej?
W każdym razie moja niedoinformowana wtedy mama, a jego ukochana siostra – Stefania Maszczyk ( rodowe nazwisko Doros) – jakby nic nam wówczas nie zagrażało, wybrała się ze mną i z moim bratem aż na dwa miesiące, od lipca do sierpnia 1939 roku, na letnisko na Pazurek, w okolice Rabsztyna 2/. Później po uzyskaniu urlopu miał do nas jeszcze w sierpniu 1939 roku dołączyć nasz, również niedoinformowany ojciec. Podobnie z ogromną beztroską zachowywały się też inne niedoinformowane osoby z rodziny Dorosów i Maszczyków. Jego bowiem brata, wraz żoną i synem, wybuch II wojny światowej nagle zaskoczył w Podłężu Szlacheckim, gdzie mieszkał i pracował jako kierownik jednej ze szkół podstawowych. Ten brak przekazów informacyjnych wynikał z tego, że również zawodowi żołnierze, a szczególnie etatowi pracownicy wojskowego Wywiadu II Oddziału Sztabu Generalnego WP zostali objęci zakazem informowania kogokolwiek o ówczesnej sytuacji polityczno – militarnej. Ale o tym fakcie dowiedzieliśmy się dopiero od naszego wujka, gdy powrócił do naszego kraju w 1947 roku z niemieckiego oflagu. Więcej na ten temat w moim artykule (patrz przypis nr 1).
[Zdjęcia rodzinne z 1939 roku. Po lewej –Podłęże Szlacheckie i graniczna rzeka Liswarta pomiędzy III Rzeszą Niemiecką, a II Rzeczypospolitą Polską. Na zdjęciu widoczny słup niemiecki graniczny. Po prawej główna klepiskowa droga w Podłężu Szlacheckim, we wsi położonej obok toczącej swe wody granicznej rzeki Liswarty. Na zdjęciu są też widoczne plakaty antyniemieckie jakie wywiesiła na głównej wiejskiej drodze miejscowa ludność.]
****
Wiosna 1939 roku zawitała w Polsce do tego stopnia szybciej, że tego nasza rodzina nawet wcześniej nie była w stanie przewidzieć. Podobnie zresztą jak i sytuacja materialna. Ojciec, Ludwik Maszczyk, jako pracownik umysłowy Działu Rachuby w „Rurkowni Huldczyńskiego” już bowiem od 1938 roku w wyniku „przeszeregowania” do wyższej grupy wynagrodzenia, zyskał bardzo wiele na podstawowym uposażeniu i przyznawanych premiach. Podobnie jak dotąd wiecznie bezrobotna moja mama, Stefania Maszczyk, jako dyplomowana nauczycielka wreszcie też pozyskała stałe zatrudnienie w jednej z sosnowieckich szkół. Nagły przychód pieniądza do budżetu domowego okazał się tak niebotyczny, że stać było moją rodzinę na zatrudnienie nawet dwóch pomocy domowych. Jedna z zatrudnionych pań miała się zajmować gospodarstwem domowym, a druga natomiast – opieką nad dwoma nieletnimi dziećmi, czyli mną (ponad 3 lata) i bratem Wiesławem ponad 5 lat). Po pewnym jednak czasie, ku przerażeniu moich rodziców, w trakcie analizy pisemnej referencji, okazało się, że ta druga osoba (pani M. C.) to była nie tak dawno temu jeszcze służącą u państwa Grzeszolskich z ulicy Rybnej. Z rodziny gdzie nie tak dawno jeszcze temu doszło do głośnej tragedii, w wyniku, której troje osób zostało otrutych. A służąca ta ponoć też była wtedy jeszcze podejrzewana za sprawczy udział w tej tragedii. W konsekwencji więc zatrudniona została tylko jedna służąca. Ale to nagłe „odkrycie” takie wywarło na naszej rodzinie wrażenie, że tematyką państwa Grzeszolskich z ulicy Rybnej żyliśmy nawet jeszcze podczas okupacji niemieckiej.
****
Jak już wspominałem wiosna, która w 1939 roku wreszcie też zawitała do naszego Sosnowca była wyjątkowo ciepła i słoneczna. Wiosenną już porą udawaliśmy się więc już na liczne okoliczne wycieczki. Najczęściej był to pobliski przepięknie jeszcze wówczas utrzymany Pak Renardowski (obecny Park Sielecki). Tam wraz z pobliską nam rodziną jak również tylko sami, chłonęliśmy całą piersią panującą tam ciszę, przyrodę i wszelkie inne jeszcze uroki tego parku.
„Górka Parkowa” w Parku Renardowskim.
[Zdjęcie rodzinne z wiosny 1939 roku po lewej stronie: po lewej moja mama Stefania Maszczyk (nazwisko rodowe Doros), stojący chłopczyk – mój brat, Wiesław Maszczyk oraz dwie ciocie. Zdjęcie środkowe: pierwszy z lewej mój kuzyn Zbigniew Doros, a obok niego stoi Janusz Maszczyk. Zdjęcie po prawej stronie: pierwszy z lewej mój kuzyn Zbigniew Doros, a obok niego stoi Janusz Maszczyk.]
Zdjęcia rodzinne z Parku Renadrowskiego – wniesiona przez Gwarectwo „Hrabia Renard” drewniana estakada koło Zameczku.
[Zdjęcia rodzinne z wiosny 1939 roku. Zdjęcie po lewej stronie: moja mama Stefania Maszczyk, Janusz Maszczyk, Wiesława Maszczyk (mój brat) i Zbigniew Doros (mój kuzyn). Na zdjęciu po prawej stronie: od lewej: mój kuzyn Zbigniew Doros, mój brat – Wiesław i autor – Janusz Maszczyk.]
[Zdjęcia rodzinne z marca 1939 roku. Dla jednych nic nie znaczące, a nawet śmieszne, gdy widzimy sztuczne pozy prezenterów. Dla autora z kolei emanujące emocjonalnym pierwiastkiem nostalgicznych wspomnień z minionych już lat. Lat, które już nigdy nie wrócą… Po prawej w tyle stoi moja mama, Stefania Maszczyk, siedzą od prawej: mój kuzyn – Zbyszek Doros, autor – Janusz Maszczyk, mój brat – Wiesław Maszczyk oraz wujek Stanisław Doros. Pozostałe osoby to ciocie i wujek Bolesław Paliga.
Na zdjęciu utrwalono też specjalnie stawiane na krótkie tylko okresy czasu drewniane konstrukcje, przeznaczone do popisów śpiewaczych, tańców i zabaw. Po okolicznościowych „marchewkowych” uroczystościach były już w kilka dni później demontowane. Najczęściej stawiano je na rozległej polanie w pobliżu sztucznego stawu i Zameczku, naprzeciw „Parkowej górki”. W dniach po imprezowych wykorzystywane też były do prowizorycznych rodzinnych zabaw z malutkimi dzieciakami. Z tych wyblakłych rodzinnych fotografii już wszystkie starsze osoby nie żyją. Nie żyje też mój rówieśnik wiekowy, mój ukochany kuzyn – Zbyszek Doros. A widoczne dwa siedzące koło siebie maluchy są już dzisiaj starcami… Bo życie człowieka jest nie tylko piękne, ale i niezwykle też krótkie. Warto o tym pamiętać… Oj warto!…]
****
W styczniu 1939 roku jak to wynikało nie z plotkowych ale nawet z publicznych już przekazów pisemnych to w zasadzie nikt jeszcze nie spodziewał się, że lada miesiąc III Rzesza Niemiecka dokona agresji na II Rzeczpospolitą Polskę. Przynajmniej oficjalnie nie poinformowano o tym polskiego społeczeństwa. Chociaż już wtedy na ziemiach polskich V Kolumna Niemiecka w skład, której wchodzili mieszkający też na terenach polskich – obywatele niemieccy – sabotażyści, dywersanci i szpiedzy, szaleli na całego. Dokonując wiele napadów i prowokacyjnych antypolskich akcji 3/. Tymczasem w salonach rządowych i artystycznych bawiono się beztrosko, tak jak w poprzednich latach.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 22 stycznia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego. Zdjęcie zatytułowane „na przyjęciu U P. Prezydenta R.P. Pod zdjęciem napis: Podczas rautu na Zamku Pan Prezydent R.P. wita się z bułgarskim attaché wojskowym Dmitrjewem i jego małżonką. – Na lewo widoczna Pani Prezydentowa Maria Mościcka”.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 22 stycznia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 5 lutego 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.
Zdjęcie zatytułowano: „Liczne podróże dyplomatów, mające na celu wyjaśnienie obecnej sytuacji europejskiej, grożącej w dalszym ciągu poważnymi komplikacjami, budzą każdorazowo silne echo w całym świecie. Do takich ważnych wizyt dyplomatycznych , należy podróż min. Spraw zagr. Rzeszy niemieckiej Joachima von Ribbentropa do Warszawy. Po obradach z min. Beckiem, utrzymanych w serdecznym tonie, niemiecki dyplomata złożył wizytę Panu Prezydentowi R.P. oraz p. Marszałkowi Śmigłemu – Rydzowi. Na zdjęciu min. Von Ribbentrop w rozmowie z Marszałkiem Śmigłym – Rydzem”.]
****
W 1939 roku 20 PP w składzie swej dywizji uzyskał przydział mobilizacyjny do Armii „Modlin”. Mobilizacja alarmowa nastąpiła już 22–23 marca. Przerzucony też wtedy został transportem kolejowym w okolice Płońska i Nasielska 80 PP ze Słonima wraz z moim wujkiem kpt. Franciszkiem Dorosem. A na początku już lipca 1939 r. nastąpił przemarsz w rejon Mławy i Rzęgnowa, gdzie żołnierze wykonywali umocnienia polowe. O czym nasz wujek zgodnie z wydanym rozkazem przez swego przełożonego pana pułkownika Stanisława Fedorczuka nawet jednym słowem nas wtedy nie poinformował. Natomiast środki masowego przekazu nadal karmiły Polaków zabawnymi scenami i beztroskim życiem oraz modlitwą o pokój. Przy czym ani jednym słowem nie poinformowano opinii społecznej o tak już napiętej sytuacji politycznej, że w każdej niemal chwili grozi nam już totalna wojna ze strony III Rzeszy Niemieckiej, gdyż o ataku ze strony Związku Sowieckiego jeszcze wtedy absolutnie nie tylko nie wiedziano, ale nawet nie brano tego absolutnie pod uwagę.
W dniu 26 marca 1939r., premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain złożył w Izbie Gmin oświadczenie, w którym zagwarantował Polsce pomoc na wypadek jakichkolwiek działań wojennych. Tą decyzję następnie potwierdził w trakcie swego przemówienia w parlamencie w pięć dni później. Konkretne ustalenia nie zostały jednak przekazane opinii publicznej. W dniu 6 kwietnia 1939 roku minister Józef Beck podpisał w Londynie już oficjalnie odpowiednie dokumenty, które miały poświadczać dwustronną gwarancję, a zarazem były tylko wstępem do porozumienia wojskowego.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 16 kwietnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
****
Opinia publiczna nadal solidnie niedoinformowana jednak żyła w świecie ułudy i beztroski, a środki masowego pisemnego przekazu tak jak dawniej karmiły Polaków beztroską, radością życia i dbaniem o zdrowie.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 26 marca 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 2 kwietnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 2 kwietnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
Podpis pod zdjęciem: GIMNASTYKĄ ZYSKUJEMY PIĘKN0ŚĆ.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 2 kwietnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 9 kwietnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
****
W dniu 28 kwietnia 1939 roku Adolf Hitler w toku płomiennej i pełnej nienawiści oraz charakterystycznych też gestów przemowie w Reichstagu ogłosił Niemcom, że wypowiada dotychczasową polsko – niemiecką obowiązującą deklarację o niestosowaniu przemocy. Na odpowiedź Polski nie trzeba było długo czekać. Już bowiem 5 maja 1939 roku Minister Józef Beck w płomiennych słowach odpowie Hitlerowi w polskim sejmie pięknym słownym zwrotem, że „jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna, tą rzeczą jest honor”. Słowami, które złotymi zgłoskami zapisały się w polskich przekazach historycznych. W tej agresywnej już wobec Polski sytuacji, polscy dyplomaci zaczęli więc poszukiwać w Europie porozumienia z innymi jeszcze zachodnimi mocarstwami. W dniu 19 maja 1939 roku w Paryżu zostaje zawarta umowa, którą ze strony Polski podpisał ją gen. Tadeusz Kasprzycki (Ministerstwo Spraw Wojskowych Polski), a po stronie III Rzeszy gen. Maurice Gamelin, który był wtedy Szefem sztabu Generalnego Francuskiej Obrony Narodowej. Z uwagi jednak na wybuch II wojny światowej umowa ta nie została jednak sygnowana. W rzeczywistości jednak ani Francja, ani też Wielka Brytania 1 września 1939 roku, podobnie jak w dniach następnych, poza pozorowanymi oświadczeniami oraz deklaracjami publicznymi i zrzucanymi z samolotów ulotkami ponad terytorium III Rzeszy, to praktycznie te mocarstwa nie udzielili nam wtedy absolutnie żadnej skutecznej pomocy militarnej.
Tymczasem ukazujące się w II Rzeczypospolitej Polsce czasopisma nadal nie doinformowywały rzetelnie społeczeństwa o grożącej nam wojnie. Inna sprawa, że ukazującymi się czasopismami interesowała się tylko garsteczka Polaków. Bowiem analfabetyzm w przedwojennej Polsce (wg. spisu z 1921 roku) wykazał 7,1 miliona analfabetów. Analfabetyzm szalał w takim stopniu, że czytać i pisać umiał tylko co trzeci Polak powyżej 10 roku życia. Co jest jeszcze ciekawe? Ano to, że po odliczeniu tych, których stan wiedzy określano jako „nieznany”, liczba ta urosła aż do 9 milionów. Czyli dotyczyło to aż 44,5 procent obywateli przedwojennej Polski. Jako tylko przykład podam, że w Województwie Kieleckim, do którego administracyjnie należał też wówczas mój rodzinny Sosnowiec liczba analfabetów wynosiła aż 25,7 %, a w położonym obok kieleckiego województwie śląskim 1,5 %, w woj. wołyńskim 47,8 %, poleskim 48,4 %, poznańskim 7,6%, łódzkim 22,7 %, krakowskim 13,7 %, lwowskim 23 %, stanisławowskim 36,6 %, lubelskim 24,6 %, tarnopolskim 29,8 %, nowogródzkim 34,9 %, wileńskim 39,1 %, białostockim 23,1 %, Warszawa 10 %, warszawskim 21,8 %, pomorskim 8,3 %. Również radio w tamtych latach było oznaką wielkiego już dobrobytu rodziny. W tej sytuacji wśród znanych nam doskonale mieszkańców z Sosnowca z Urzędniczego Osiedla z Placu Tadeusza Kościuszki nikt nie posiadał radia. W naszej szeroko rozumianej rodzinie tylko dziadkowie z Osiedla Huty „Katarzyna” dysponowali takim sprzętem. Ale było to radio „kryształkowe” detektorowe na słuchawki. Mimo to – jak wspominała to po latach moja mama, Stefania Doros – wzbudzało na tym osiedlu taką sensację, że w godzinach popołudniowych ich mieszkanie było odwiedzane przez liczną grupą nie tylko sąsiadów, ale i osoby z okolicznych zabudowań. Prasa nadal jednak po podpisanej umowie w Paryżu milczała na temat grożącej nam wojny. Przekazywała natomiast informacje raczej o charakterze obyczajowym i z pogranicza życia towarzyskiego oraz o zabarwieniu humorystycznym.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 21 maja 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 18 czerwca 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
„GESTY PRZECHODZĄCE DO HISTORII”
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 18 czerwca 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
****
W miarę upływu czasu, jak dawały już znać o sobie dni wakacyjne, to Polacy gremialnie przygotowywali się już do urlopów i spędzenia kolejnych miesięcy na wędrówkach po górach, odwiedzin wybrzeży polskiego morza oraz w przypadku naszej rodziny spędzenia dwumiesięcznego okresu wakacji w Jurze Krakowsko – Częstochowskiej. Moja rodzina mogła sobie na dwumiesięczny okres wypoczynku letniskowego o tyle pozwolić, gdyż nasza mama jako dyplomowana nauczycielka już prawie od połowy końcowych dni czerwca 1939 roku korzystała z przysługującego jej urlopu dwumiesięcznego. Tym bardziej, że z dnia 23 sierpnia 1939 roku kolportowany przez nas Ilustrowany Magazyn Tygodniowy do tego też płomiennie wszystkich obywateli II Rzeczypospolitej Polski zachęcał. I tak w wydaniu niedzielnym tego tygodnika z 23 lipca 1939 roku ukazał się nawet zachęcający do wyjazdów artykuł, którego skróty pozwalam sobie obecnie poniżej przytoczyć:
„ZALESZCZYKI – POLSKI MERAN
Perłą letnisk Podola są Zaleszczyki położone w Jarze Dniestru, w tem miejscu zatacza duże półkole , oblewając z trzech stron półwysep, na którym rozłożyło się to bardzo licznie obecnie odwiedzane letnisko.
Swoisty klimat Zaleszczyk, różny od klimatu ogólno – polskiego czyni je uzdrowiskiem skutecznym w leczeniu różnych chorób, zwłaszcza chorób nerek, nerwicy, i bólów reumatycznych, a przedewszystkiem są one doskonałem miejscem wypoczynku dla rekonwalescentów, potrzebujących słońca, wypoczynku i spokoju, oraz kuracji owocowej.
Oprócz tych walorów czysto zdrowotnych, są one doskonałym punktem wypadowym do wycieczek, po polskich pasach dopływów Dniestru, lub też do pobliskich miejscowości, słynnych ze swego pięknego położenia, czy też ze znajdujących się tam zabytków architektonicznych. Zwolennicy sportów wodnych mogą tutaj swobodnie oddawać się ich uprawianiu, gdyż Dniestr daje gwarancję przeżycia wielu przygód w kajakowej wędrówce po jego wodach. Dlatego też można się tutaj nie tylko leczyć, ale rozkoszować pięknymi widokami i rozkoszami turystyki. Jeżeli do tego dodamy, że warunki pobytu w Zaleszczykach umożliwiają każdemu wygodne mile i tanie wakacje w licznych przytulnych tutejszych pensjonatach i willach, wówczas stanie się jasnem, ze Zaleszczyki należą do letnisk najbardziej odwiedzanych nie tylko przez Polaków, ale i Rumunów.
Na ilustracjach naszych widzimy najmilsze atrakcje letnie Zaleszczyk, tj. plaże, a mianowicie plaże cienistą (u góry) i plażę słoneczną (obok; przyp. autora: poniżej). Koniec cytatu i przyp. autora: liternictwo (ortografia) zgodne z opublikowanym tekstem. Brak autora tego tekstu.
Może warto jednak w tym miejscu choćby tylko kilkoma słowami uzupełnić powyższy tekst. Zaleszczyki faktycznie były rajem wypoczynkowym, ale tylko dla osób z grubo wypchanym złotówkami portfelem lub inną wtedy zagraniczną też walutą. Bowiem większość ówczesnych obywateli z naszego kraju nie stać było na takie dalekie i drogie wyprawy. Moja rodzina, która w tych ostatnich miesiącach 1939 roku już w pełni zarobkowała, to mogła sobie pozwolić tylko na letnisko w Jurze Krakowsko – Częstochowskiej i to nie w pensjonacie czy willi, ale w jednoizbowym pomieszczeniu, w krytej słomą malutkiej chatce miejscowego wieśniaka (więcej na ten temat w moim artykule: PAZURKOWYM JURAJSKIM SZLAKIEM).
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 23 lipiec 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 18 czerwca 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
Autor powyższego artykułu i prezentowanych dwóch zdjęć nawet sobie wtedy nie zdawał sprawy, że dla Polaków urodzonych w późniejszym okresie czasu, to Zaleszczyki będą znane i słynne tylko z tego, że przez most zawieszony ponad Dniestrem, po 1 września 1939 roku, a szczególnie po 17 września 1939 roku, będą się udawali na emigrację uciekający z Polski żołnierze. Więcej na ten temat poniżej.
Tymczasem sytuacja polityczna już w tym czasie była bardzo poważnie skomplikowana. 23 sierpnia 1939 roku, w wyniku tajnych porozumień w Moskwie, zostaje oficjalnie podpisany pakt o nieagresji pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. A w tajnym nieopublikowanym dodatkowym protokole, stanowiącym załącznik do tej oficjalnej umowy określono też podział Polski pomiędzy III Rzeszą a Związkiem Sowieckim. Ten pakt uznany został przez Polaków jako „IV Rozbiór Polski”. Podobno o tym fakcie porozumienia wojskowego nasze służby Kontrwywiadu i Wywiadu Wojskowego z II Oddziału Sztabu Generalnego WP jednak wówczas nie wiedziały. W wyniku, czego atak na Polskę 17 września 1939 roku ze strony Związku Sowieckiego, raczej całkowicie nas zaskoczył. Wprawdzie Polska w dniu 25 sierpnia 1939 roku oficjalnie już podpisała układ sojuszniczy z Wielką Brytanią, ale jednak nie na tyle był on realizowany skutecznie, gdyż Wielka Brytania w dniu agresji 1 września 1939 roku III Rzeszy na Polskę nie udzieliła nam skutecznej wojskowej pomocy. Podobnie jak i w dniu 17 września, kiedy to ze wschodu Polskę zaatakowała Armia Czerwona. Również podobnie jak Wielka Brytania, zachowała się też wtedy mocarstwowo znana w Europie Francja. To poprzez most w Zaleszczykach o ironio losu, we wrześniu 1939 roku, szczególnie po 17 września 1939 roku, będą uciekali na stronę rumuńską nie tylko zwykli szeregowi żołnierze ale i ich przełożeni. Niektórzy z tych ostatnich nawet ze swymi żonami i załadowanym na samochodzie cennym dobytkiem. Przykleją się też do nich jak to zwykle w takich krytycznych sytuacjach bywa, biznesmeni, artyści i inni jeszcze ludzie znani z luksusowego życia w II Rzeczypospolitej Polsce.
[Źródło Wikipedia A z dnia 13.X.2021 r. Zdjęcie po lewej stronie: Dokument tajnego protokołu do paktu z 23 sierpnia 1939 r. z podpisami J. Ribbentropa i W. Mołotowa. Tekst niemiecki. Zdjęcie po prawej stronie: 3 sierpnia 1939 roku w Moskwie. Od lewej stoją: szef działu prawnego niemieckiego MSZ Friedrich Gauss, niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin oraz ludowy komisarz (minister) spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow”.]
****
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 23 lipca 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.
„Tegoroczne święto Republiki Francuskiej w dniu 14 lipca stało się nie tylko we Francji, ale też w krajach sprzymierzonych okazją do zamanifestowania wspólnego frontu nie tylko w zakresie ogólnej kultury, ale też polityki. Dawno już nie widziano w Paryżu takiego entuzjazmu, jak w tym roku; przyczyniła się do tego również zjawienie się w pochodzie żołnierzy angielskich, najbliższych sojuszników Francji. Na zdjęciu oddział piechoty pełniący służbę w Annomie w pochodzie”.]
Nadal jednak w cytowanym już czasopiśmie – Ilustrowanym Magazynie Tygodniowym – publikowano tylko enigmatyczne informacje, które zdecydowanej większości naszego społeczeństwa nie przedstawiały faktycznej krytycznej już sytuacji politycznej w Europie. Nawet 27 sierpnia 1939 roku ani jednym słowem nie wspomniano o wyjątkowo już nie tyle napiętej co krytycznej już sytuacji politycznej i lada dzień groźbie wybuchu wojny, tylko karmiono społeczeństwo niestety ale już kończącymi się słonecznymi i pełnymi szczęścia oraz wypoczynku wakacjami.
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 27 sierpnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
[Źródło: Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, 27 sierpnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.]
****
Zawarte porozumienie III Rzeszy ze Związkiem Sowieckim w dużym stopniu dawało gwarancję Hitlerowi, iż jego atak na Polskę zakończy się wielkim sukcesem. Dzisiaj już trudno ustalić konkretne przyczyny, ale 25 sierpnia 1939 roku jednak ustalony już atak na Polskę został przez Hitlera niemal w ostatniej chwili odwołany. I to do tego stopnia w zaskakującej formie, że, nie zdążono o tym nawet powiadomić wiele niemieckich bojówek, które już przekroczyły granicę III Rzeszy z Polską, w celu dokonania tam zaplanowanych wcześniej prowokacyjnych napadów. W tym między innymi nie zdołano powstrzymać bojówkarzy hitlerowskich, którzy już po pokonaniu lesistych wzgórz wtargnęli i zajęli nawet Dworzec Kolejowy w Mostach w Jabłonkowie w celu opanowania też ciągnących się tam opodal dwóch strategicznych tuneli kolejowych. Ale to już niestety tematyka tak rozległa i tylu wątkowa, że aby ją rzetelnie opisać to należałoby jej poświęć odrębny i to wielostronicowy artykuł.
Może tylko do tego co już napisałem jeszcze coś ciekawego dodam. Otóż w 2007 roku w obecności mojej żony Reni, gdy utrwalałem między innymi te opublikowane poniżej zdjęcia (zdjęć oczywiście utrwaliłem wtedy kilkanaście), to w pewnej chwili zbliżył się do nas nieznajomy nam mężczyzna. Po powitaniu go, okazało się, że jest tak jak i my Polakiem. Jego rodzina – jak oświadczył – mieszka tu w Mostach koło Jabłonkowa podobnie jak wielu też innych Polaków, od wielu, wielu pokoleń. W pewnej chwili, a właściwie to już w trakcie kurtuazyjnej powitalnej wymiany zdań przekazał nam wtedy wiele autorowi dotychczas nieznanych faktów. Dotyczyły one dywersyjnego wyczynu bojówkarzy z V Kolumny Niemieckiej jacy tu dotarli w dniu 25 sierpnia 1939 roku z pobliskiej Słowacji. Wśród nich ponoć też byli wtedy nie tylko rodowici Niemcy, ale również czterech byłych saperów czeskich i obywatel polski – nauczyciel z polskiej miejscowości Istebna. Opowiedział nam też wtedy, posługując się mową polską, inne jeszcze niezwykłe historie związane z tym dywersyjnym napadem z 25 sierpnia 1939 roku, które według niego są w wielu przypadkach pomijane milczeniem nie tylko w jego rodzinnej obecnie Słowackiej Republice, ale i Czeskiej. Podobnie jak i nawet w historycznych przekazach internetowych, których autorami są polscy publicyści i historycy.
[Zdjęcie autora z 2007 roku. Dworzec Kolejowy w Mostach koło Jabłonkowa. Na peronie oczekuje na mnie, moja towarzyszka wypraw – moja żona Renia Maszczyk.]
[Zdjęcie autora z 2007 roku. Lewy wlot do tunelu jabłonkowskiego od strony południowej (od strony Słowacji).]
Zdjęcie autora z 2007 roku. Prawy wlot do tunelu jabłonkowskiego od strony południowej (Od strony Słowacji).
Nowy termin ataku Adolf Hitler wyznaczył więc na 1 września 1939 roku, na godzinę 4:45. W natarciu tym wzięło wtedy udział prawie milion osiemset żołnierzy (w tym 50. tysięcy sprzymierzonych wtedy z Hitlerem Słowaków), dysponujący 2.800 czołgami , 10.000 działami i ponad 3.000 samolotami. Sowieci w IV Rozbiorze Polski (17 września 1939 r.) użyli natomiast 600.000 żołnierzy, 5.000 czołgów i 5.000 dział oraz 3.000 samolotów. Natomiast Polska mogła wtedy tej agresji przeciwstawić zaledwie jeden milion żołnierzy, 800 czołgów oraz 4.300 dział.
Atak III Rzeszy na Polskę tak oto wtedy opisywał 1 września 1939 roku Kurier Warszawski. Oto tylko niektóre artykuły z tego czasopisma (zbiory własne z archiwum domowego):
****
Jak już w powyższym tekście przekazałem, to ja i mój brat oraz nasza mama, w lipcu i sierpniu 1939 roku przebywaliśmy na letnisku w Jurze Krakowsko – Częstochowskiej na Pazurku koło Rabsztyna. Już wtedy jako osoby niezwiązane absolutnie z bieżącą polityką wyczuwaliśmy, że tego roku sytuacja wokół nas jest mimo wszystko jednak jakaś taka nienormalna. Mimo, iż mieliśmy wtedy wyjątkowe skąpe informacje o wyjątkowo napiętej już sytuacji politycznej w Europie. Bowiem w tej ukrytej pośród skał i lasów jurajskiej wsi, podobnie jak i w okolicy, nie można było nabyć żadnej prasy, gdyż tutaj nie docierała. A prasa nie docierała na Pazurek prawdopodobnie też z tego powodu, gdyż prawie wszyscy mieszkańcy byli analfabetami, lub półanalfabetami. W tym drugim przypadku mam na myśli wójta tej wsie. Bowiem trudno sobie wyobrazić, by piastując we wsi takie stanowisko również i on tak jak inni jego sąsiedzi był analfabetą. A ci co już potrafili jako tako czytać to nie kupowali w ogóle żadnych ukazujących się czasopism, a tym bardziej książek. We wsi również nikt z mieszkańców nie posiadał solidnego radia. Wprawdzie w okolicznych lasach odnajdowano już jednak zamordowanych ludzi polskiego pochodzenia, którzy według miejscowych ponoć jednak zginęli wyłącznie tylko na skutek własnej głupoty, gdyż niepotrzebnie mieszali się do polityki i na gwałt szukali zatargów z miejscową napływową w te strony niemiecką ludnością. Wśród której były już też rodziny z dłuższym rodowodem zamieszkiwania na tych barwnych i pełnych uroków terenach Jury. Ten tok myślenia wynikał chyba też z tego, że wtedy na terenach Jury nie wiedziano, że już od wielu miesięcy grasuje tam też, podobnie jak na pobliskich trenach Górnego Śląska doskonale już zorganizowana i zaopatrzona w broń palną V Kolumna Niemiecka.
Również gospodarz, a szczególnie jego małżonka, u których wtedy wynajmowaliśmy jedną izbę zachowywali się wtedy delikatnie tylko określając – jakoś tak dziwnie. Zachęcali bowiem nas do odwiedzenia tych stron jeszcze ponownie, ale już wczesną jesienią porą 1939 roku. Bowiem według ich poglądów, to Pazurek dopiero wtedy odsłoni swe prawdziwe kolorowe przyrodnicze oblicze. Bowiem pośród pobielanych wapiennych ostańców dopiero wtedy pojawią się tryskające paletą barw drzewa, krzewy, zielska i kolorowa trawa i to czego u was miastowych nie ma – „prawdziwe jesienne babie lato”. Dopiero wówczas świat się do was też uśmiechnie i nie będziecie już tacy markotni jak jesteście teraz”. Koniec cytatu. Podobne zresztą optymistyczne opinie krążyły też wśród niektórych poznanych przez nas przyjezdnych wczasowiczów, pochodzących głównie z okolicznych zagłębiowskich miast.
……………………………………………………………………………………………………………………….
Przypisy i publikacje:
1 – Znacznie więcej o służbie mojego wujka w 80 PP w Słonimie w moim opublikowanym artykule na mojej stronie internetowej: NIEZWYKŁE KOLEJE ZWYKŁEGO ŻYCIA (moja strona – www.wobiektywie2018.5v.pl
2 – Więcej na ten temat w moim artykule, na mojej też stronie internetowej : PAZURKOWYM JURAJSKIM SZLAKIEM.
3 – Opisałem te wydarzenia w kilku moich opublikowanych już artykułach. Część tych artykułów jest jeszcze dostępna na mojej stronie internetowej oraz na portalu Pana Pawełka Ptak – 41-200.pl, w specjalnej odrębnej rubryce: WE WSPOMNIENIACH JANUSZA MASZCZYKA.
4 – Eugeniusz Duraczyński, Jerzy Janusz Terej: Europa podziemna 1939–1945. Warszawa: Wiedza Powszechna, 1974
5 – Mirosław Cygański, Hitlerowskie organizacje dywersyjne w województwie śląskim 1931–1936, Wyd. Śląsk, 1971.
6 – Henryk Batowski: Agonia pokoju i początek wojny (sierpień–wrzesień 1939), Poznań 1979, Wydawnictwo Poznańskie, Wyd.II poprawione i uzupełnione.
7 – Czesław Grzelak, Henryk Stańczyk: Kampania polska 1939 roku. Początek II wojny światowej, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, Warszawa 2006.
8 – Ilustrowany Miesięczny Tygodnik „AS, niedziela, od niedzieli 1 stycznia 1939 r. do 27 sierpnia 1939 – zbiory własne z archiwum domowego.
9 – Kurier Warszawski, piątek 1 września 1939 r. – zbiory własne z archiwum domowego.
10 – Wspomnienia rodzinne.
Katowice, październik 2021 rok
Janusz Maszczyk